Ewolucja zamiast rewolucji: Far Cry 6 uderza w ten sam zawadiacki sandboxowy karb, co jego poprzednicy. Ale czy to wystarczy na kolejny wielki blockbuster z otwartym światem?
„O Bella Ciao! Bella Ciao! Bella, Ciao, Ciao!” Po zagraniu w Far Cry 6, prawdopodobnie nigdy nie pozbędę się tego earworma. Niegdysiejszy hymn włoskiego ruchu oporu wobec faszyzmu w czasie II wojny światowej rozbrzmiewa echem wśród płonących plantacji, gdy wysadzam w powietrze zbiorniki z nawozami sztucznymi i zasypuję pociskami oddziały dyktatora Castillo.
Moja (w tym przypadku) bohaterka Dani wciela się w rolę tragiczną: Uwięziona na wyspie Yara, zmuszona jest stać się bojownikiem ruchu oporu w beznadziejnej walce pełnej bezsensownych ofiar. Ponury scenariusz, którego surowe podteksty szybko zamykają Far Cry 6 w fabularnym zapleczu. Ciao Bella! Bo szósta część też nie chce być krytyką społeczną, ale przede wszystkim pokręconą piaskownicą.
Poskramiasz wrogów oswojonym zabójczym krokodylem, wysadzasz czołg za pomocą plecaka z wyrzutnią rakiet, a potem idziesz na ryby – codzienna rutyna partyzanta. W ciągu pierwszych kilku godzin gry, gra rozwija przyjemny przepływ, ponieważ Ubisoft dostosował dokładnie odpowiednie śruby w porównaniu do poprzednika. Wszystko ze sobą współgra, brakuje tylko przełomowych innowacji, co doskonale widać także na filmie przedpremierowym z dużą ilością rozgrywki:
.
Nie czas na wielkie uczucia
Far Cry 6 nie może być jednym i drugim. Luźne, puszyste sandboxowe doświadczenie i poruszająca, rewolucyjna historia. Dyktator Castillo tego nie zmieni, nawet jeśli Giancarlo Esposito po raz kolejny zabłyśnie jako imponująco bezduszny psychopata.
Bezlitośnie wciska synowi do ręki pistolet i oświadcza, że niepoprawnych bojowników ruchu oporu trzeba uśmiercić jak uparte psy. Bezczelnie wykorzystuje mieszkańców Yary, używając jako dźwigni swojego leku na raka – raka wywołanego m.in. skażonym nawozem.
Ale podczas gdy jedno życie za drugim jest przez niego niszczone, partyzanci zachowują się jak imprezujący nastolatkowie na swoim wyspiarskim rejsie absolwenckim. Noszą kolorowe włosy, swobodne festiwalowe ubrania i zawsze mają na ustach luźne powiedzonko. Wszystko jest zbyt modne, krzykliwe i zabawne jak na powagę sytuacji.
Po prostu nie kupuję tego, że ci ludzie walczą za wolność swojego kraju. Jeśli Ubisoft chce, żebym im współczuł, musi dać mi coś więcej niż tylko okazjonalny moment szoku – problem, który przewija się przez całą serię Far Cry. Tylko wtedy, gdy postaciom pozwala się być prawdziwie ludzkimi i oddychać poza akcją, mogą one na mnie urosnąć. Ale w otwartym świecie nie ma na to prawie czasu.
Open World Harmony
Bo bufet Far Cry 6 serwuje mi mnóstwo, a głównie dania z poprzednika: mam zdobywać forty, zabijać wysokich rangą oficerów, wspinać się, latać, jeździć i oczywiście pokazywać masom wrogów ciepłe wyspiarskie piętro od dołu. Jedyna różnica polega na tym, że rozdziały z otwartym światem teraz znacznie lepiej ze sobą współgrają:
W Far Cry 5 czułem się, jakbym nie zrobił dwóch kroków, a puma lub patrol już były przyklejone do mojego tyłka – szczególnie irytujące, gdy chcesz po cichu przeniknąć do bazy wroga. Far Cry 6 pozwala mi samemu decydować, z kim chcę zadzierać: dopóki nie biegam po otwartym świecie z palcem na spuście, żołnierze mnie tolerują, a dzikie zwierzęta zachowują się mniej wściekle.
Gościnność kończy się na obszarach zamkniętych, ale nie spotkałem się tam z żadnymi wydarzeniami na świecie. Jeśli chcesz, możesz po drodze polować, uwalniać zakładników, wysadzać pojazdy wroga lub atakować bazy w celu zdobycia zasobów lub zlikwidowania systemów obrony przeciwlotniczej. W tym momencie zaczyna się flow: ponieważ możesz wezwać swój samochód, a wszędzie indziej są konie, bryczki lub łodzie, nie musisz pokonywać uciążliwych odległości pieszo.
Hollywood spotyka kurczaka
W przypadku zbyt dalekich podróży możesz aktywować nieodkryte punkty szybkiej podróży, jeśli wcześniej zainwestujesz zapasy w sieć zaopatrzenia w obozach rebeliantów – można je rozbudowywać i ulepszać, tak jak osady w Assassin’s Creed Valhalla. Kiedy już osiągnę swój cel, wrogowie są szybko zjadani.
Skanuję ich słabe punkty za pomocą telefonu komórkowego, wyposażam broń w odpowiednią amunicję – na przykład pancerną przeciwko hełmom, a raczej maczetę i tłumik do cichego rozlewu krwi. Albo od razu rozpakowuję domowej roboty miotacz ognia i ustawiam mojego zaufanego kurczaka bojowego na pozycji – tak, to naprawdę istnieje.
Ponieważ bazy są łatwe do opanowania, nigdy nie ma zbyt wielu zagrożeń, jeśli zostanę zauważony lub zabity. Zmniejsza to frustrację i zwiększa chęć do podejmowania ryzyka i eksperymentowania. Bardziej rozbudowane fortece, takie jak dwa statki blokujące rebeliantom drogę ucieczki, są zdobywane podczas misji w kampanii.
Podobnie jak w poprzedniej części, misje te są punktem kulminacyjnym, ponieważ inscenizacja idzie o krok do przodu – zwłaszcza, jeśli nie zależy ci na skradaniu się: przy dryfującej ścieżce dźwiękowej szybujemy z masztu statku na maszt za pomocą liny błyskawicznej i wysyłamy wrogów do oceanu z przyjaznym pozdrowieniem z ołowiu, podczas gdy nasi sojusznicy dostarczają posiłki z góry za pomocą samolotu.
Wymyślne bronie zamiast fabularnych dzwonków i gwizdków
To, jak dobrze się tu bawisz, zależy w dużej mierze od wyboru broni. Zamiast flirtować z grami fabularnymi za pomocą atutów i umiejętności, Far Cry 6 pozostaje wierny swoim strzelankowym korzeniom. Repertuar jest imponujący: Jeśli nie masz ochoty korzystać ze standardowych broni strzeleckich, takich jak karabiny szturmowe, pistolety czy strzelby, możesz użyć dziwacznej broni improwizowanej, aby strzelać ostrymi jak brzytwa płytami CD, kolczastymi gwoździami lub spalić wrogów na śmierć za pomocą ognistej przystawki. Jeśli nadal nie masz wystarczającej mocy, możesz po prostu wyładować trujący gaz lub wybuchowe rakiety za pomocą plecaka Supremo.
Możesz odblokować te superbronie kawałek po kawałku od handlarzy. Wszystkie strzykawki ołowiane mogą być dostosowane i ulepszone przy stole warsztatowym. Możesz ulepszyć standardowy łuk za pomocą wybuchowych strzał, zwiększyć swoją celność dzięki dodatkowi oraz prędkość poruszania się dzięki modowi.
Takie dopracowanie przyjemnie przywodzi na myśl kowala broni z Call of Duty: Modern Warfare. Jeśli nie chcę pozostawiać niczego przypadkowi, mogę przed każdą misją dokładnie przeanalizować wrogów, teren, kamery, alarmy itd. i odpowiednio dostosować swój sprzęt i amunicję.
Przynajmniej w teorii. W praktyce, niskopoziomowe modyfikacje powodowały jedynie subtelną różnicę. Miejmy nadzieję, że większe różnice pojawią się później, a silnie strzeżone budynki wymagają bardziej wyrafinowanego planowania. Twoje ubrania również otrzymują poziom, który jest na nich przypięty. Nie zostaniesz jednak zmuszony do polowania na łupy jak w The Division. Tak długo, jak wartość z grubsza odpowiada powierzchni, nie każdy pocisk zwali cię z nóg.
Zabawne strzelanie, kiepskie trafienia
Szczególnie nie na niższym z dwóch poziomów trudności. Są one zatytułowane Story i Action, co jest trochę mylące, ponieważ Story ma być normalne, a Action trudne, ale Action czuje się jak normalne, a Story jak Easy Mode.
Jeśli stoję na środku pola bitwy bez osłony i jestem ostrzeliwany, ledwo czuję strzały. Mój pasek życia spada w ślimaczym tempie i nawet czołg potrzebuje kilku prób, aby przebić się przez moją oczywistą stalową skórę. Jeśli Dani nie zostanie najnowszą członkinią Avengers dzięki plot twistowi, Ubisoft będzie musiał poprawić balans w tej kwestii. Ale przynajmniej można się przełączać w trakcie gry.
Deweloperzy powinni generalnie dokręcić kilka śrubek w kwestii informacji zwrotnej dotyczącej trafień. Podobnie jak w poprzedniku, Far Cry 5, jest to również problem z wrogami: o ile strzały trafiają w pancerz z dużą siłą, o tyle strzały w ciało prawie nie zauważam. To, że strzelanie nadal sprawia wiele radości, zawdzięczamy ogólnej obsłudze broni. Kule świszczą z karabinów szturmowych, a strzelby wyrywają nogi spod ciała wrogów, a nawet Avengersów z bliska.
W przypadku karabinu snajperskiego, ponownie wstrzymasz oddech i wykorzystasz wiatr, aby oddać strzał w głowę. W każdym razie powinieneś się od czasu do czasu zmieniać, ponieważ wrogowie również lubią czasem podchodzić blisko. Zanim zdążysz unieść lufę karabinu szturmowego, śrut jest już rozrzucony po całej twarzy.
W zależności od sytuacji, wszystkie bronie są przydatne, a co więcej, są szczegółowo zaprojektowane, ładowaniu i przeładowywaniu towarzyszą eleganckie animacje, a błysk kagańca sprawia, że lufa świeci. Jeśli Ubisoft dopracuje opinie na temat trafień i poziom trudności, Far Cry 6 może stać się niezwykle zróżnicowaną, zabawną strzelanką, która jednak nie rezygnuje z okazjonalnej głębi.
Spojrzenie przez ramię strzelca
Ale rajska wyspa jest w gruncie rzeczy miła, jeśli chodzi o ciągłe odciąganie uwagi od przemocy. Palmy powiewają na wietrze, chmury wiszą nisko w gęsto zalesionych górach, a morze lśni pocztówkowo w wieczornym słońcu.
Dlatego w przerwach sięgam po karabin i ruszam na poszukiwanie skarbów: raz na przykład mam gonić pelikana na wingsuicie, co prowadzi mnie do nagrody, a innym razem mam wytropić w wiosce łódki z numerami i kolorami, by rozszyfrować kod do drzwi.
Ponieważ mam tylko arkusz wskazówek i żadnych markerów, zamienia się to w kapryśne polowanie na padlinożerców, które w końcu się opłaca: zamiast sztabek złota, odkrywam unikalną broń, taką jak Camo Quinceanera, która całkowicie przyćmiewa resztę mojego arsenału szybkostrzelnością. Kontynuuje to tradycję kryjówek prepperskich z Far Cry 5, ale wymaga nieco więcej myślenia i kusi bardziej przydatnymi łupami.
Warte uwagi są również historie Yary – klasyczne misje poboczne. Na przykład, jeśli pomogę dziwacznemu kogutowi Chicharronowi w jego walce dla ruchu oporu, mogę go później przygarnąć jako zwierzęcego towarzysza. Lepiej jednak trzymać się z daleka – jego poprzedni właściciel nie bez powodu ma hakową rękę.
Większość historii pobocznych sprowadza się do walki, ale humorystyczne przerywniki fabularne wciąż bawią lepiej niż rzeczy kolekcjonerskie w Watch Dogs i wymagają więcej niż światowe wydarzenia w Valhalli.
Everybody’s open-world chaos
Overall, the Open World korzysta z dwóch rzeczy:
– Pod względem filozofii nic się nie zmieniło, Far Cry trzyma się minimap, markerów i tym podobnych, ale fakt, że wydarzenia i misje nie gnębią mnie już permanentnie, robi dużą różnicę. O wiele swobodniej poruszam się po otwartym świecie, eksploruję do woli i świadomie wyznaczam sobie cele. Jeśli zawsze postępujesz inaczej i eksperymentujesz z bronią, te kilka czynności nie staje się powtarzalne. W tym samym czasie, użyteczne nagrody kuszą.
– Poza fabułą, Far Cry 6 w ogóle nie traktuje siebie poważnie, a rozgrywka na tym korzysta. Większość broni i gadżetów została zaprojektowana tak, by wywoływać masowy chaos w otwartym świecie, w którym nagle powalam drzewa lub wysyłam wrogów w niebo wybuchowymi strzałami, a następnie beztrosko strącam helikopter rakietą.
Z tego punktu widzenia, wykluczenie przez Far Cry’a opresyjnego podtekstu gwałtownej rewolucji było słuszną decyzją. Ubisoft jednak świadomie godzi się na to, abym pozostał obojętny wobec bohaterów. Największym problemem Far Cry 6 dla mnie jest jednak to, że nie tylko fabuła powinna zawsze pozostać strawna.
The big but
W Far Cry 6 mogę grać taktycznie, pedantycznie ładując odpowiednią amunicję do karabinu, przykręcając dodatki, skanując otoczenie lub przemykając obok kamer i alarmów niczym szpieg, by zajść cel od tyłu maczetą. To jest fajne i zabawne, ale muszę się w to świadomie zaangażować.
Jeśli wjedziesz wszędzie z bronią w ręku i wykosisz wszystko, łącznie z posiłkami, w 90% przypadków będziesz świętował zwycięstwo równie szybko i łatwo. Ubisoft nie chce nikogo ograniczać i dlatego bufet Far Cry powinien przypaść do gustu każdemu. Jest to godne pochwały, ale grozi to również pozbawieniem gryzienia doświadczenia i ostatecznie sprawia, że decyzje w grze stają się bezsensowne.
Jeśli nie muszę się wysilać, to w pewnym momencie przestaje mi zależeć na czymkolwiek. A to może szybko stać się problemem w 100-godzinnej grze. Aby wymagający fani strzelanek pozostali przy piłce do końca, gra z otwartym światem musi podnieść poprzeczkę.