Kosmiczne bitwy i Jedi brzmią świetnie dla fanów Gwiezdnych Wojen – ale tylko wtedy, gdy deweloper Quantic Dream w końcu nauczy się kilku nowych sztuczek rozgrywki dla Eclipse.
Kocham Gwiezdne Wojny. Dla mnie Gwiezdne Wojny to wciąż nowa fascynacja, w którą dopiero teraz, długo po obejrzeniu filmów, naprawdę się zagłębiam poprzez komiksy, książki, seriale i gry. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że jeden z moich ulubionych deweloperów, ze wszystkich ludzi, może coś wnieść, teraz, gdy licencja nie leży już wyłącznie po stronie EA.
Quantic Dream robi grę z serii Star Wars. Po Heavy Rain, Beyond: Dwie Dusze czy Detroit: Become Human można już bardzo wyraźnie wywnioskować, co to oznacza: różni bohaterowie i ich ścieżki, podchwytliwe decyzje fabularne i quick time eventy, które karzą za krótki czas reakcji podobnymi konsekwencjami, jak zły dobór słów w dialogu.
Właściwie lubię takie gry przygodowe – nawet jeśli tylko nabierają mnie na przekonanie o surowych konsekwencjach, jak u Telltale. Historia może wiele zyskać, jeśli pozwolę jej nadać kształt. Dystans się topi i wszystko staje się bardziej osobiste. Jednak w przypadku Star Wars Eclipse wciąż żałuję, że Quantic Dream nie nauczyło się w końcu kilku nowych sztuczek i nie pozwoliło mi przeżyć najważniejszych momentów fabularnych poprzez rozgrywkę. Bo wątpię, by przy ich dotychczasowym stylu pojawiły się prawdziwe uczucia Star Wars – niezależnie od tego, jak wymyślne stanie się Eclipse.
Kurcz palców zamiast walki na miecze świetlne.
Quantic Dream wie, jak sprawić, by codzienne chwile stały się interaktywne. Oczywiście można się śmiać z tego, że w Heavy Rain najpierw biorę prysznic, myję zęby i ubieram się, a w Detroit: Become Human sprzątam i sprzątam jak android domowy. Nic z tego nie jest wymagające ani dramatyczne, ale te banalne czynności są kontrolowane tak bezpośrednio, że świat wirtualny staje się naprawdę namacalny.
W trudnych sytuacjach zamienia się to jednak w coś zupełnie przeciwnego: nagle muszę dosłownie zacisnąć palce, wybrać po kolei mnóstwo różnych przycisków lub klawiszy, przytrzymać je jednocześnie i szybko wbić, aby moja postać z gry nie wylądowała na złomowisku lub nie wjechała w nadjeżdżający ruch. Ilość skurczów dłoni często osiąga poziom podobny do poziomu mojego stresu i niewiele zostaje z bliskiego doświadczenia świata gry. Quicktime’owe wydarzenia wymagają tak dużej koncentracji i błyskawicznych reakcji, że traci się poczucie bycia w samym środku wydarzeń.
To jest właśnie to, co może stać się ogromnym problemem w przypadku Gwiezdnych Wojen. Przynajmniej jeśli zwiastun dostarczy tego, co obiecuje. Nieustannie syczą, szumią i brzęczą, gdy miecze świetlne ścierają się w eleganckich pojedynkach lub statki kosmiczne wystrzeliwują laserowe pociski. Chcę doświadczyć tego wszystkiego z pierwszej ręki, chcę tam być, ale nie chcę się denerwować przed komputerem lub telewizorem, z oczami migoczącymi tam i z powrotem pomiędzy ekranem a kontrolerem lub klawiaturą, ponieważ nie chcę zepsuć danych wejściowych. Wtedy cała dramaturgia traci na sile, podobnie jak przyjemne mrowienie, które towarzyszy takim klasycznym momentom Star Wars w kinie.
Star Wars needs impact
Jeśli Quantic Dream nie poradzi sobie z Eclipse, mogą całkowicie odebrać wiatr z tego, co powinno być najlepszymi momentami. Wyobraź sobie pojedynek Jedi, w którym gorączkowo wystukujesz kombinacje przycisków, aby odeprzeć cios, i porównaj to z zabójczą precyzją systemu walki w Star Wars Jedi: Fallen Order.
To było mądre ze strony Respawn, że wzięło przykład z Dark Souls i Sekiro, które są znane z oferowania spoconych pojedynków wręcz, gdzie każdy cios musi być celny. Naprawdę czułem się, jakbym dzierżył laserowe ostrze z wagą, która może odpierać ciosy miecza, a nawet odbijać pociski. Równolegle Siła drga przez moje palce i rzuca przeciwników na kolana w rzędach. To również tworzy ciężkość i bliskość, ponieważ twórcy pozostawiają miejsce na każdy ruch i każdą akcję, zamiast przytłaczać mnie mnóstwem QTE. Tworzą one jedynie napięcie w sztywnej sytuacji, w której wolno mi interweniować tylko w minimalnym stopniu.
To samo tyczy się bitew kosmicznych: Chcę mieć możliwość prześlizgiwania się statkiem po innych, jak w Star Wars: Battlefront 2, skręcania z prędkością błyskawicy, kręcenia się w wąskich tunelach i strzelania ze wszystkich działek, a następnie odwracania się na mgnienie oka przed uderzeniem. Przez większość czasu to nie działa dla mnie, ale hej, praktyka czyni mistrza i przynajmniej moja porażka tutaj nie zależy od tego, czy znajdę przycisk Q wystarczająco szybko.
Quantic Dream nie musi też całkowicie wypierać się swoich korzeni. Dla mnie Eclipse może być przede wszystkim przygodówką, która wykorzystuje mocne strony twórców w zakresie fabuły i postaci. Ale akcenty akcji z intensywnymi wrażeniami z Gwiezdnych Wojen mogłyby wynieść grę na poziom, którego nawet w najlepszych momentach odmówiłyby jej Detroit czy Heavy Rain. Mimo to, Eclipse może wyciągnąć wnioski z mocnych stron tych spotkań.
Oskarżenia przeciwko Quantic Dreams:
Developer Quantic Dream od 2017 roku był wielokrotnie oskarżany o sprzyjanie toksycznemu środowisku pracy. W wielu publikacjach dziennikarskich przytacza się świadectwa byłych pracowników, którzy skarżą się na problematyczne obciążenie pracą, kulturę crunchu oraz seksistowskie i rasistowskie zachowania. Debata doprowadziła do wieloletniej batalii prawnej, która przeciągnęła się do 2021 roku.
Prawdziwa siła dewelopera
With a bit more play in the interactive movie, Quantic Dream is defiantly a great choice for Eclipse for me. Bo to, co deweloper robi naprawdę dobrze, świetnie pasuje też do Star Wars: każdą historię przeżywam z zupełnie innych punktów widzenia. Mogę być tajnym agentem ścigającym mordercę, dziennikarzem prowadzącym badania lub ojcem zaginionego chłopca. Wślizguję się w rolę androida, który zaczyna marzyć o wolności lub steruję kolegą-robotem, który po stronie policji ma temu zapobiec.
To wypełnia narracje życiem i wieloma ekscytującymi perspektywami i pytaniami, których nigdy bym sobie nie zadał, mając tylko jednego bohatera. Poznaję, rozumiem i w końcu kocham wszystkie strony. Stanowi to doskonały szablon dla Gwiezdnych Wojen, gdzie mogę towarzyszyć przemytnikom z blasterami w pogotowiu, ale równie dobrze praworządnym Jedi u szczytu swej potęgi, śmiałym pilotom statków kosmicznych, przedstawicielom ledwo oświetlonych obcych ras, czy nawet zwykłym ludziom walczącym o przetrwanie na jakiejś planecie i przypadkiem konfrontującym się z reperkusjami swoich działań w zupełnie innej roli.
To jest to, w czym Quantic Dream błyszczy, i to jest dokładnie to, co może stać się wielką siłą Eclipse, jeśli deweloperzy wykażą się odwagą, by nie polegać tylko na tym.