Jako ojciec, The Forest podniosło mnie na duchu bardziej niż spodziewałbym się po grze survivalowej

0
351

Wyprawa do lasu ma zaskakujące skutki dla autora Kevin rogers Zaczyna bowiem wątpić we własny rozsądek.

Więc historia zaczyna się tak: Stoję przy wraku samolotu popijając wodę sodową, fotele pasażerów są porozrzucane po polanie, na niebie widać asortyment czarnych ptaków, a mój chłopak zniknął, ale to nie musi być wada!

Dziennik questów nagabuje mnie do ratowania go, ale sam jestem na tyle rodzicem, że wiem, że pół godziny spokoju może być miłe, więc nie będę go teraz szukał. Ile razy mówiłem, nie uciekaj tak daleko. Los by mu teraz obciął włosy.

Island of the Mad

Jak kończę napój gazowany i szybko smakuję kurczaka tikka z siedzenia obok, postanawiam się trochę rozejrzeć. GlobalESportNewsEdytor Thomas powiedział mi, że The Forest to taki szok, ale skoro i tak uważam, że jestem jedynym zdrowym na umyśle, to oczywiście nie mam żadnego problemu z dzieleniem wyspy z wariatami.

(Wieczorem szybko robi się zimno i strasznie. Moja zapalniczka BIG trwa za to wiecznie:)
(Wieczorem szybko robi się zimno i strasznie. Moja zapalniczka BIG trwa za to wiecznie:)

Przekraczam las tak, jak się przekracza lasy, ostrożnie i w chodzie czapli. Obok mnie zając podnosi głowę z trawy, z wyrazem twarzy, jakby właśnie uświadomił sobie, że wyparł z dzieciństwa coś strasznego. Zabijam go z uczuciem sytości, zadowolenia.

Wszystko odbywa się w super prosty sposób. Oddzielam futro od mięsa, które schodzi niechętnie, z dźwiękiem powoli otwierających się rzepów. Obok mnie mężczyzna opiera się o drzewo i obserwuje mnie. W pysku ma piłkę tenisową, a jego oczy są ślepe i białe jak pajęcze jaja. Jego namiot grzechotał między parszywymi drzewami.

Z mięsem przechodzę przez polanę, obok płytkiego basenu ze słonawą wodą, obok niego klęczy mężczyzna wpleciony w swoją rakietę tenisową, co przypomina mi ten dowcip podczas Corony: że wreszcie można znów spotkać ludzi bez problemów, ale znaleźć ludzi bez problemów.

Water & further dreariness

Z klifów spoglądam na szare morze, które pieni się z wściekłości i szemrze, rozglądając się na wszystkie strony. Odkładam siekierę i próbuję swoich sił w zejściu. Za stromo! Pojawia się we mnie podejrzenie, że dobrym pomysłem może być podpłynięcie do małej wyspy u wybrzeża. Nie chciałbym spędzić nocy w otwartym lesie. Jak w każdym lesie w tym kraju, wszędzie podejrzewam ludzi, nagle stojących wśród sosen, w kurtkach wiatrówkach, paskach jarzeniowych na kaskach, gorączkowo drapiących w pochylonej postawie w poszukiwaniu grzybów.

(Co sądzisz o mojej wyspie?) Prawie przypomina mi Sylt ze swoją szarą plażą i niewartymi uwagi detalami)
(Co sądzisz o mojej wyspie?) Prawie przypomina mi Sylt ze swoją szarą plażą i niewartymi uwagi detalami)

Na wyspie pewnie miałbym swój spokój. Przepływam na drugą stronę i rozpalam ogień, a ogień trzaska, co właśnie robi ogień, i wkrótce ledwo widzę drugi brzeg ponad pomarańczowymi szczytami, tylko chaty ustawione na piasku jak płetwy rekina, a iskry uderzają do czarnego księżyca patrzącego na mnie sprzed wieków, a potem zasypiam.

Obóz

Następnego ranka zbieram swoje rzeczy i przedostaję się na drugi brzeg. Plaża jest szara i pusta. Woda wydaje się zimna. Dziennik questów mówi, że powinienem poszukać pozostałych pasażerów, którzy ze mną podróżowali, ale mam tu już wystarczająco dużo do zrobienia i z pewnością nie wykonuję również pracy linii lotniczych.

Zbieram gałęzie i liście, aby zbudować schronienie. Wiem, co jest mi do tego potrzebne bez dziennika questów. Dwóch bardzo dobrych przyjaciół, którzy obaj grali za dużo The Forest i Raft, właśnie odbudowują swoją osadę w moim ogrodzie. Wiem więc a) że potrzebne są do tego gałązki, kłody i włókna oraz b) że granie w zbyt dużej ilości The Forest w realnym życiu uderza w pełni w zdrowie psychiczne. GaLieGrü w tym momencie!

Znajduję w lesie miasteczko namiotowe i nie wyobrażam sobie, że zgubienie się, przy jednoczesnym dobrym widoku, może ukryć fakt, że ma się we włosach woodlice. Większość ludzi po prostu trochę zbliżyła się do słońca, mam takie podejrzenie od jakiegoś czasu.

Zastanawiam się, co robi mój chłopak. Zauważ coraz bardziej jak dopada mnie pustka i melancholia wyspy. Nadal cieszę się, że jestem sama, ale już nie tak konsekwentnie.

Kiedy próbuję manewrować kłodą przez morze na moją wyspę, uderzając w nią, patrzę na klify i czuję się jakbym siedział w swoim własnym eksperymencie z podwójną szczeliną: Kiedy nie patrzę, coś stoi i mnie obserwuje. A kiedy patrzę, już go nie ma.

Pod wieczór zgłodniały spotykam mewę i zabijam ją z powagą spóźnionego rozmówcy.

(Czy to znak tam nad moją wyspą?)
(Czy to znak tam nad moją wyspą?)

Światło jest sporne. Morze wygląda na rozedrgane. Próbuję zbierać rekiny, ale rekinów nie można zbierać i jakoś to też jest akcja tam na plaży, która w ogóle nie ma sensu.

Przechodzę przez las kroczącym chodem czapli. Zając podnosi głowę z trawy. Zabijam go. Odcinam kawałki mięsa, nad ogniem, na mojej wyspie. Off the rugged coast with the rocky cliffs.

(Realizacja, która rezonuje: nie można zbierać rekinów)
(Realizacja, która rezonuje: nie można zbierać rekinów)

Harvest sharks

Obudziłem się następnego ranka, czując się kompletnie zdruzgotany. Czy to właśnie czyni The Forest tak wyjątkowym? Nadal mam wrażenie, że jestem jedynym zdrowym, ale nie jestem pewna.

Dzwonię na wybrzeże. Wchodzę. Zabijam dwa żółwie morskie objęte ochroną gatunkową i ponownie próbuję zebrać rekina. Podczas gdy robię szmatę wokół mojego topora, żeby go później podpalić, może nawet przyciągnie statki, po raz pierwszy widzę gadzią postać na szczycie klifów. Z powodu odległości nie wiem, czy ona naprawdę mnie widzi.

Stoi tam przez kilka sekund, może to być kobieta, może to być mężczyzna, po czym odwraca się i równie szybko znika. Postanawiam iść za nią i przechodzę przez las, stąpając przez chwilę cicho po śmieciach.

(Zawsze w pewnym momencie pojawiają się: ci gadzi.)
(Zawsze w pewnym momencie pojawiają się: ci gadzi.)

Zastanawiam się, czy w ogóle mam chłopca, czy może nigdy nie było: chłopca. Może pewnego dnia obudziłabym się i zdała sobie sprawę, że ta na moim ramieniu to tak naprawdę rzepa. I że obchodzę urodziny na rzepę, przedszkole na rzepę i zapisy na rzepę. I w całym moim mieszkaniu rzepy siedziałyby przy zastawionych stołach, a ja szyłabym im małe sukienki, a ich włosy, które są słomą, byłyby rozczochrane. I patrzą na mnie uważnie; ich oczy od prawej do lewej.

Biorę głęboki oddech i staram się zachować rozsądek. To cienka linia, którą można przekroczyć tylko raz. Już nie tak szczęśliwa, że jest sama. Jaka była ostatnia sensowna rzecz, którą zrobiłem? A czego bardziej się bać – że ktoś przyjdzie, czy że nikt już nie przyjdzie?

(Upiorna pustka i cisza na wyspie, zwłaszcza w nocy, jest przejezdna i naprawdę dobrze zrobiona).
(Upiorna pustka i cisza na wyspie, zwłaszcza w nocy, jest przejezdna i naprawdę dobrze zrobiona).

Kobieta, ma piersi

Jedząc jagody z krzaków, które nie są jadalne i rujnują mój żołądek, przedzieram się przez runo leśne, zdezorientowany, pozbawiony czasu i celu. Wędruję po pustych chatach i patrzę na przenikające przez dachy puzzle światła na suficie. Wsłuchaj się jak w transie w brzęk czaszek zawieszonych na strunach. Na Bali ludzie zostawiliby za to mnóstwo pieniędzy.

(Chatki na plaży przypominają, że architekt próbował tu przestrzennie oddać swoją depresję).
(Chatki na plaży przypominają, że architekt próbował tu przestrzennie oddać swoją depresję).

Zauważając, że jestem pokryty krwią rekinów, brodzę w basenie i obficie się myję. Znowu ta kobieta. Zastanawiam się, co ona myśli: że jestem jednym z nich czy że jestem sobą?

To musi być kobieta, ma piersi. Jej długie włosy zwisają z głowy ociekające wilgocią w długich, brudnych pasmach. Spieszę się. Ona się spieszy. Spieszę za nią radośnie, z wyciągniętymi ramionami. Ucieka najszybciej jak potrafi w podszycie, ja za nią. Czuję się wolna i radosna jak dziecko pędzące przez łąkę. Czekaj, dzwonię.

Zabijam ją z bogatym, zadowolonym uczuciem.

(W te ciemne noce nigdy nie wiesz, czy to księżyc, czy sam stoisz na księżycu, patrząc na odległą ziemię)
(W te ciemne noce nigdy nie wiesz, czy to księżyc, czy sam stoisz na księżycu, patrząc na odległą ziemię)

Nigdy nie wolno bać się mordercy. Morderca zawsze musi się ciebie bać. Bo czego to moi znajomi tutaj nie wiedzą: Spotkałem wcześniej prawdziwych kanibali, 2020 i 2021 czyli.

Siedziałem w salach widzeń różnych zakładów karnych o długim wyroku w dyskusyjnym świetle lampy wiszącej i przeprowadzałem wywiady ze skazanymi i nie skazanymi kanibalami. Innymi słowy, ci, którzy byli podejrzani. W większości byli mili i schludni, i dopiero gdy zapytałem jednego z nich, jak właściwie głowa trafiła do garnka, pojawił się ten krótki, przeszywający błysk. Jakby źrenice, łącznie z tęczówką, zrobiły się na sekundę czarne, jak księżyc nad moją wyspą. A potem powiedział: Po prostu nie mógł już dłużej znieść wyglądu swojej ofiary. Co teraz, na mojej wyspie, wydaje mi się całkowicie spójne.

Napisałem do Piotra maila z pytaniem, czy mogę opublikować tę anegdotę w jego magazynie młodzieżowym. Odpisuje: „Ok. Pod warunkiem, że nie napiszesz, że jedzenie ludzi jest zupełnie fajne”. Naprawdę zastanawiam się, skąd on bierze takie pomysły. Czy sprawiam takie wrażenie? To by wyjaśniało, dlaczego wszyscy na wyspie patrzą na mnie tak znajomo, jakbym był jednym z nich.

Czy mam w kieszeni piłki tenisowe?

Tak. W moim spisie.

Dlaczego?

(Kindle. Kindle. Który z nas jest teraz zły?)
(Kindle. Kindle. Który z nas jest teraz zły?)

French fry yellow grass

Zmywam resztki krwi (czyżby z chłopca?) i ruszam w poszukiwaniu dziecka. Czy istnieje jakiś ważny dowód, że posiadam dzieci? Nie mam żadnych zdjęć rodzinnych ani nic. Tak, mam. Przyklejony do mojego plecaka. Wszystko jedno. Zapisz swojego chłopca, mówi dziennik questu.

Jestem teraz zdeterminowany. Las leży tam jak otwarta księga. Skulony, podążam ścieżkami, które znam. Uratuję mojego chłopca, bez względu na koszty. Na skraju niewielkiej, porośniętej zaroślami ścieżki znajduję płytki wodospad, przy którym stoją gadzi mężczyzna i kobieta. Prześladuję ich i próbuję uderzyć od tyłu.

Akurat gdy mam kobietę na kolanach, inny atakuje mnie od tyłu i powala na ziemię. Moje ostatnie spojrzenie to spojrzenie polnego zająca, który właśnie uświadamia sobie, że wyparł z dzieciństwa coś strasznego i teraz brakuje mu czasu, by się z tym pogodzić.

(Niosą mnie. Śliczna przecież.)
(Niosą mnie. Śliczna przecież.)

Jestem ciągnięty przez wysoką trawę. Widzę trzymające mnie ręce i nogi przechodzące przez trawę. W kroczącym chodzie czapli. Zwisam z sufitu. Jest ciemno. Zwisam z sufitu, tak jak moja prawdziwa ofiara kanibala zwisała z sufitu w piwnicy. Blady i do góry nogami.

Z toporem walczę o wolność. Ląduję na podłodze. W ciemnych, śliskich wnętrznościach góry znajduję kilka map, kompas, włócznię i notatkę: „Zazdrosny bóg karze winy rodziców wobec ich dzieci”.

W tym momencie rozumiem, że to nie ja porzuciłam swojego syna. To mój syn mnie porzucił. Stoję tam oszołomiony przez kilka sekund. Wtedy coś wyskakuje na mnie z ciemności. Wybacz mi, szepczę.

(Cóż, to ja jestem tym złym. Macie rację. Fajna gra, naprawdę. Dzięki, Tomaszu!)
(Cóż, to ja jestem tym złym. Macie rację. Fajna gra, naprawdę. Dzięki, Tomaszu!)