Shadow Gambit w ekskluzywnej zapowiedzi: Magiczna gra taktyczna od mistrzów gatunku

0
326

Nieumarli piraci voodoo w grze taktycznej czasu rzeczywistego: W GlobalESportNews możecie przeczytać wszystko o Shadow Gambit, który ma pozostawić Commandos za sobą na dobre.

Jednym z pierwszych pytań, jakie zadaliśmy Mimimi Games w naszym wywiadzie na temat Shadow Gambit: The Cursed Crew? No właśnie, kto to może odgadnąć? Oczywiście „Dlaczego piraci ze wszystkich rzeczy?” Przynajmniej w części redakcji GlobalESportNews nie pływają pod zbyt dobrą gwiazdą. I to pomimo Guybrush Threepwood, Sid Meier”s Pirates i Sea of Thieves.

Dominik Abé, współzałożyciel i dyrektor kreatywny zespołu deweloperskiego odpowiedział nam sucho: „Ninjas, kowboje, piraci!”. Śmialiśmy się razem, bo to też mogła być prawda. W historii firmy Shadow Tactics (Ninjas) i Desperados 3 (Cowboys) oznaczają wielkie, ważne i udane gry.

Shadow Gambit powinien teraz dołączyć do tych tytułów i w idealnej sytuacji odnieść jeszcze większy sukces.Ale Dominik szybko znów spoważniał i wyjaśnił, że nieumarli piraci z gry byli decydującym punktem w wewnętrznym pitchu dotyczącym oprawy.

Mimimi chce przenieść taktykę czasu rzeczywistego na nowy poziom z Shadow Gambit: The Cursed Crew.Z dala od półrealistycznych scenariuszy, takich jak Japonia okresu Edo czy westerny w kierunku większej swobody twórczej.

(Wyspy w Shadow Gambit nie tylko są pełne palm i krzewów, Inkwizycja wybudowała na nich także mniejsze i większe forty)
(Wyspy w Shadow Gambit nie tylko są pełne palm i krzewów, Inkwizycja wybudowała na nich także mniejsze i większe forty)

The Venture

To, że stworzenie udanej gry taktycznej czasu rzeczywistego nie jest łatwym zadaniem, widać już po pierwotnej grupie docelowej. W 2016 roku Shadow Tactics początkowo spodobało się osobom, które wychowały się na grach takich jak te z serii Commandos lub oryginalnych tytułach Desperados. Prawdopodobnie są to osoby w wieku od 35 do 50 lat, posiadające siłę nabywczą, ale i krytyczne. Przez doświadczenie życiowe, ale także przez gloryfikację spojrzenia nawet na rzeczy, które nie były tak dobre w ówczesnych grach.

Mimimi udało się jednak dokonać wyczynu polegającego nie tylko na zainspirowaniu tych osób Shadow Tactics: Blades of the Shogun, ale także na pozyskaniu części pokolenia YouTube”a dla taktyk czasu rzeczywistego. Jeśli przejrzycie (ponad 26 tysięcy) recenzji użytkowników (status: „extremely positive”) na Steamie, przeczytacie raz po raz słowa „jak Commandos”, ale także o tym, jak kompletni początkujący przedstawiciele gatunku zostali złapani w spiralę quicksave-quickload dzięki trzymającej w napięciu mechanice, ładnej historii i dobrze wykreowanym postaciom.

(Piraci wszystkich rzeczy! Afia jest (nie)tajną główną bohaterką na pokładzie)
(Piraci wszystkich rzeczy! Afia jest (nie)tajną główną bohaterką na pokładzie)

A jeśli wyszukacie „Shadow Tactics Speedrun” na YouTube, możecie nawet nie wiedzieć od czego zacząć, więc obfita oferta. W skrócie: odważny krok, jakim była chęć ożywienia taktyki czasu rzeczywistego, opłacił się, Mimimi Games można nazwać Pyro Studios naszych czasów najpóźniej od czasu Desperadosa 3. I znowu nie, bo w przeciwieństwie do rodziców komandosów z Hiszpanii, monachijczycy chcą uczynić taktykę czasu rzeczywistego większą, lepszą i bardziej różnorodną niż znaliśmy ją do tej pory. I tu właśnie pojawia się Shadow Gambit.

Shadow Gambit: The Cursed Crew to przedsięwzięcie szczególne nie tylko ze względu na piratów (szydera!). Jest to również pierwsza gra, którą Mimimi wprowadziło na rynek poprzez self-publishing. Studio nie musi jednak ponosić wszystkich kosztów samo, przynajmniej nie od razu; na pokładzie jest bowiem Fundusz Gier Wideo Kowloon Nights (więcej o tym w ramce). Znacznie bardziej ekscytujące jest jednak to, że Mimimi chce zerwać ze sporą częścią tego, co znamy z Shadow Tactics i Desperados 3 – i jednocześnie zbudować na mocnych stronach tych dwóch gier. Brzmi sprzecznie? Tak i nie.

Co to jest Kowloon Nights?

Za nazwą kryje się nie tylko pora dnia w jednej z dzielnic Hongkongu, ale także fundusz na gry wideo, który obiecuje studiom maksymalne samostanowienie. Kowloon (częściowo) finansuje rozwój gier, ale nie ingeruje w proces twórczy ani późniejszy marketing. I co szczególnie ważne dla mniejszych studiów: każdy przychód wygenerowany przez grę trafia najpierw do studia, a nie jest od razu sączony przez fundusz. Kowloon Nights na przykład sfinansowało już Sifu, Scorn czy Welcome to Elk.

Magiczne słowo: Fantasy

Już kilka tygodni temu świętowaliśmy fantasy naGlobalESportNews. I teraz jest to decydujący czynnik, który powinien odróżnić Shadow Gambit od Shadow Tactics i Desperados 3. Zamiast polegać wyłącznie na półrealistycznych umiejętnościach, takich jak odwracanie uwagi za pomocą butelki po ryżowym winie lub rzuconego kamienia, Shadow Gambit ma rybę-widmo o imieniu Sir Reginald wyskakującą z solidnego podłoża w pięknej animacji wody i skoku. Tak, z ziemi!

Zamiast mozolnie przebijać się przez ściany lub zakradać do pomieszczeń, Pan Mercury, właściciel Sir Reginalda, podobnie jak jego mała rybka, po prostu nurkuje w dół, niezależnie od tego, czy pod nim jest trawa, czy twardy kamień, a następnie wyskakuje z powrotem z ziemi w określonym promieniu. Najlepiej w taki sposób, aby po wynurzeniu się również zatopił przeciwnika bez śladu swoją potężną kotwicą.

Można już powiedzieć: zasady w Shadow Gambit są w zasadzie nadal stare, każda postać ma określony zestaw umiejętności. Wykorzystanie tych umiejętności z czujnym umysłem, z okiem na teren i rozmieszczenie wrogów, to jest właśnie fascynacja tym gatunkiem. Jednak umiejętności są zupełnie inne niż te, z którymi mieliśmy do tej pory do czynienia. Jest to możliwe dzięki nieumarłym piratom i oprawie fantasy.

Of Pirates and Hypocrites

Ci, którym przypomniała się seria filmowa „Piraci z Karaibów” nie mylą się daleko, bo banda piratów z Shadow Gambit również rusza w świat w złotej erze piractwa na Karaibach. Na przesiąkniętych magią Karaibach, gdzie duchy i nieumarli, a także magia są czymś normalnym i w pełni akceptowanym przez społeczeństwo. Quasi jak zabawa w zabijanie… strzelanek w Niemczech. Jedynym problemem jest inkwizycja płomiennej panny.

Insert: W wersji angielskiej gang nazywa się Inquisition of the Burning Maiden. To od razu sprawia, że wszystkim dzwoni w uszach, automatycznie myślą o Iron Maiden, czy to o muzycznym combo, czy o narzędziu tortur, co zresztą dla wielu osób ma być synonimem, jak słyszę. W każdym razie od razu wiedziałbyś, na czym stoisz z tymi facetami, gdyby Inkwizycja była Iron Maiden. Z drugiej strony Blazing Maiden? Czy służąca nieszczęśliwie wymachiwała świecą dookoła? Oczywiście przesadzamy, ale nasze poczucie języka krzyczy Iron Maiden. Mimimi, swoją drogą, jest świadoma naszego stanu emocjonalnego, ale (aktualnie jeszcze) ma inne zdanie, pfff!

(Na wyspach rzadko wszystko jest w porządku, tutaj Inkwizycja eksperymentuje z magią duszy)
(Na wyspach rzadko wszystko jest w porządku, tutaj Inkwizycja eksperymentuje z magią duszy)

Powrót do inkwizycji blagi… no właśnie, powrót do inkwizycji. Ma masywną rzecz przeciwko magii, znacie ją z Mrocznych Wieków. Gnębi ludność, która jest fajna w tym wszystkim, a także chciałaby wygnać wszystkich nieumarłych i duchy z Karaibów. Aby tego dokonać, używa nie tylko siły rąk, ale i samej magii, a konkretnie ognia pochłaniającego dusze.

I tak się dzieje, że dzielna załoga statku widmo Red Marley płynie nagle przez Karaiby zaskakująco zdziesiątkowana, inkwizycja unieruchomiła znaczne jej części poprzez wspomniany pożar. W związku z tym, jednym z naszych pierwszych oficjalnych działań w Shadow Gambit jest postawienie na nogi kilku korsarzy – zanim wyruszymy na poszukiwanie skarbu legendarnego Mordecaia. Który niemal na pewno posiada jakąś moc, która pozwoli raz na zawsze położyć kres Inkwizycji.

Eight Friends

W zasadzie brzmi to dość podobnie do Shadow Tactics czy Desperados 3, prawda? W tych grach nie zaczynasz od początku ze wszystkimi bohaterami i bohaterkami. W Shadow Tactics na przykład Ninja Hayato spotyka na początku „przypadkowo” samuraja Mugena i snajpera Takumę. W kolejnej misji młoda Yuki dołącza następnie do Blades of the Shogun. I tak dalej.

Swoją drogą, podobnie jest w Desperados 3, gdzie John Cooper również zbiera swój westernowy gang w trakcie pierwszej tercji. Dzieje się tak w misjach liniowych, które również posuwają fabułę do przodu i pogłębiają chemię między bohaterami. Nic więc dziwnego, że w tych tytułach nie możemy sami decydować o tym, kto idzie z nami wykonać misję XYZ. W obu przypadkach gra lub Mimimi załatwia to za nas.

Shadow Gambit jest inny: nie dość, że kobiety i mężczyźni są znacznie bardziej rozbudowani – w sumie jest osiem postaci – to jeszcze przed każdą misją możemy wybrać własny skład. W zależności oczywiście od tego, kogo wcześniej „ożywiliśmy”.

(Tutaj ekipa siada razem przy stole. I tu też wybieramy naszych bohaterów do nadchodzącej misji)
(Tutaj ekipa siada razem przy stole. I tu też wybieramy naszych bohaterów do nadchodzącej misji)

Spitzfindigen Menschen dürfte inzwischen spätestens jetzt auffallen, dass auf dem Artwork aber neun Seeräuber zu sehen sind. Jednak według Mimimi, jeden z nich (Virgilio, u góry po lewej) nie jest grywalną, ale niezmiernie ważną postacią w fabule. A jak już się do tego zabierzemy, to tak naprawdę na artworku jest dziesięć postaci, ale o dziesiątce więcej później.

Trójka przyjaciół

Magiczna liczba w misjach to trzy. Na misje będziemy mogli zabrać ze sobą maksymalnie trzech nieumarłych korsarzy. Jedynym wyjątkiem wydaje się być finał, który według Mimimi rozpocznie się dopiero wtedy, gdy będziemy mieli wszystkich ośmiu piratów wesoło zgromadzonych na pokładzie Red Marleya. Swoją drogą, twórcy nie wymyślili liczby trzy, wykrystalizowała się ona w playtestach.


Dobra rzecz: W idealnej sytuacji nie dźwigamy zbędnego balastu, czyli postaci, która musi spędzić większość misji zaparkowana w jakimś krzaku, czekając aż będzie mogła raz czy dwa użyć swojej fajnej umiejętności. Tak stało się ostatnio w Aiko”s Choice, dodatku do Shadow Tactics, kiedy to kompaktowy samuraj Mugen musiał kręcić się bezużytecznie na stałym lądzie przez dłuższy czas, podczas gdy reszta drużyny przebywała na przybrzeżnych wyspach. Powód: Mugen nie potrafi pływać.

Pierwsze trzy znaki

Takie (być może) złe rozwiązanie: ugrzęźniemy w swoich wyborach i dotrzemy do punktu x tylko z wybranymi przez nas postaciami, albo będziemy musieli nieproporcjonalnie mocno walić głową, bo umiejętności nie są dobrze dobrane. To pierwsze jest raczej mało prawdopodobne, bo mapy w Shadow Gambit mają być znacznie bardziej sandboksowe niż w Shadow Tactics czy Desperados 3, co oznacza, że znajdziemy więcej możliwych dróg do naszych celów. Nawet z niezbyt szczęśliwie zmontowanym trio.

(Oczywiście w Shadow Gambit też są kamienie do zrzucania na głowy)
(Oczywiście w Shadow Gambit też są kamienie do zrzucania na głowy)

Teoretycznie jednak to drugie może się zdarzyć. Do tej pory znamy jednak szczegółowo tylko trzech członków pirackiego gangu i nie możemy ustawić strachu w kamieniu. Mamy raczej nadzieję, że umiejętności są tak zaprojektowane, że wszystko da się zrobić ze wszystkimi kombinacjami, bo… ci, którzy chcą grać szczególnie ostro, mogą też wyjść tylko z dwoma piratami. Albo nawet tylko jeden. Niewielu z nas to zrobi, ale po dwóch, najpóźniej trzech tygodniach YouTube z pewnością zawstydzi nas speedrunami z jedną postacią.

Adieu Commandos!

Zastanawiam się trochę, dlaczego fantasy dopiero w roku 2023 tak naprawdę wkracza w sferę taktyki czasu rzeczywistego à la Commandos. Nasza teoria jest właśnie taka: Komandosów. Na to gatunek nastawiony jest już zdecydowanie zbyt długo. Jedyny zauważalny zasięg w sferze nadprzyrodzonej przez te wszystkie lata? Pani voodoo w Desperados 3. Więc teraz pełny magiczny atak.

Trzy postacie, które już znamy w szczegółach i widzieliśmy w akcji to wspomniany John Hughes Mercury i jego ryba-duch Sir Reginald, olbrzymka Gaëlle le Bris, która ze swojego działa może strzelać zarówno do przyjaciela jak i wroga oraz Afia Manicato, która dzięki swojej magicznej szabli może błyskawicznie zbliżać się do wrogów, a następnie ich załatwiać. Podczas gdy Pan Merkury odwraca uwagę wrogów za pomocą ryb widmowych, Gaëlle robi to za pomocą petard. A Afia potrafi zatrzymać czas na kilka sekund dla pojedynczych osób.

(Dzięki swojemu specjalnemu atakowi Afia może nie tylko błyskawicznie zdejmować wrogów, ale także pokonywać krótkie dystanse)
(Dzięki swojemu specjalnemu atakowi Afia może nie tylko błyskawicznie zdejmować wrogów, ale także pokonywać krótkie dystanse)

W dodatku wszystkie mają standardowy atak i pistolet kagańcowy z jednym strzałem każdy. Ta trójka to – jak na nasze doświadczenia (zobaczcie jeszcze raz wideo) – całkiem udane połączenie na początek:

Jeśli na przykład Inqusitionshansel stoi na podwyższeniu, do którego nie może dotrzeć ani Pan Merkury ze swoim magicznym nurkiem, ani Afia ze swoim zaklęciem błyskawicznej szabli, Gaëlle siorbie jedną z dwóch postaci do swojego działa i wystrzeliwuje ją w stronę przeciwnika. Czaszka przeciwnika nie dość, że szumi, to jeszcze przez chwilę jest bezbronny i można go związać i zakneblować, a następnie ukryć. Dzięki zaklęciu czasu Afia tworzy bezpieczną trasę biegu dla całej trójki. A jeśli trzeba pozbyć się wroga w pośpiechu, a w pobliżu nie ma żadnej kryjówki, Pan Merkury po prostu sprawia, że trup znika w ziemi.

Specjalne umiejętności poszczególnych postaci mają minimalny czas ładowania, ale to raczej nie ma znaczenia. Tymczasem to, co szybko staje się oczywiste: Shadow Gambit gra bardziej dynamicznie niż Shadow Tactics czy Desperados 3, przynajmniej przy połączeniu Afii, Gaëlle i Pana Mercury”ego. Również dlatego, że możemy teraz ożywiać wyeliminowane bohaterki i bohaterów w ramach misji, jeśli choć jedna z naszych postaci przeżyje walkę.

Czy ta dynamika utrzyma się w przypadku bohaterów, których wciąż nie znamy szczegółowo? Będziemy musieli poczekać i zobaczyć. Idealnie byłoby jednak, gdybyśmy w drodze do finału przynajmniej raz wypróbowali wszystkich bohaterów. Jeśli ograniczymy się do tej samej trójki, to w najgorszym wypadku będziemy stać w ostatniej misji ze spuszczonymi spodniami i nie wiedzieć co zrobić z pięcioma nieumarłymi w detalu. Albo przynajmniej nie dość szybko, jeśli sprawy przybiorą zły obrót.

(Ciekawe czy to jest miejsce na Red Marley, gdzie przywracasz do życia martwych członków załogi?)
(Ciekawe czy to jest miejsce na Red Marley, gdzie przywracasz do życia martwych członków załogi?)

The magic ship

Bezsensowne jest też „gdy robi się ciężko”, bo Shadow Gambit to wciąż taktyka w czasie rzeczywistym. Żyje on z tego, że w niezwykłym stopniu nadużywamy przycisków quicksave i quickload. Jeśli zapomnisz o tym na chwilę, przypomni Ci o tym dzwon okrętowy, który rozbrzmiewa dużym i zielonym dźwiękiem na całym monitorze.

(Dzwonek Czerwonego Marleya przypomina nam o oszczędzaniu po określonym czasie)
(Dzwonek Czerwonego Marleya przypomina nam o oszczędzaniu po określonym czasie)

Ship”s Bell nieprzypadkowo, bo w przeciwieństwie do innych tytułów z gatunku, ta podstawowa mechanika jest wpleciona w narrację. Red Marley, nasz magiczny statek-widmo, daje nam tę możliwość. Jest więc dziesiątą postacią, o której mówiliśmy. Mówiąc o mówieniu: Nasz statek jest nie tylko magiczny, ale i gadatliwy. Będzie komentować (chętnie froterując ironicznie) nasze poczynania, pewnie najlepiej te, w których trochę się wygłupiliśmy.

Do zdolności, które daje nam Red Marley, należą również Shadow Mode (Shadow Tactics) oraz Showdown Mode (Desperados 3). Mimimi nie wie jeszcze jak nazywa się w Shadow Gambit. Proponujemy coś z „sh” i „o” i „w” i może „Mode”. Aktualizacja: Według Mimimi, może to być Ghost Mode. No, co ty wiesz!

(Według Mimimi, tajemniczą gwiazdą jest statek widmo. Tutaj trójka bohaterów wyrusza na misję pontonem)
(Według Mimimi, tajemniczą gwiazdą jest statek widmo. Tutaj trójka bohaterów wyrusza na misję pontonem)

Wszystko to akcja pozwala nam skrupulatnie zaplanować (grupowe) ataki z wyprzedzeniem, a następnie zlecić ich wykonanie za pomocą „Entera”. Naprawdę fajne: Shadow Gambit pokazuje nam w takich sytuacjach, w których przesuwamy pozycję figury, mały podgląd za pomocą figury ducha naszej … figury ducha, w celu wizualizacji ewentualnych błędów w naszym planowaniu.

Jedna wyspa, dwie misje

Na odosobnionej wyspie Moldy Grove czeka na nas kilka misji, dwie pokazujemy we fragmentach.

  • W zielonej misji mamy za zadanie szpiegować plany naszego przeciwnika Inkwizytora Ignacia. Ponieważ jest to misja główna, pod koniec robi się podwójnie zdradliwa.
  • W czerwonej misji musimy odzyskać jedną z cennych czarnych pereł, zanim Inkwizycja wyśle ją na jedną ze swoich wysp krematoryjnych, by zniszczyć ją na zawsze.

The Red Marley is the Normandy?

Ale musimy zacząć od jakiejś postaci, ktoś musi być u steru, ktoś nie może być okaleczony przez Inkwizycję. Kurtyna w górę dla Afii (nacisk na „fia”). Jest również nawigatorem Czerwonego Marleya.

Z Red Marleyem płyniemy przez Karaiby i możemy dowolnie kierować się na wyspy, po ich odnalezieniu wypełniając czekające tam misje. Dzieje się to w podobny sposób jak w Mass Effect: przy stoliku z mapą na Red Marley wybieramy cel podróży i ruszamy. Na każdej z wysp znajduje się kilka misji z różnymi punktami wejścia i wyjścia, które możemy następnie wybrać lub obejrzeć osobno na szczegółowej mapie.

(We wciąż bezimiennym trybie planowania (Showdown Mode w Desperados 3) upiorna postać pokazuje trasę biegu).
(We wciąż bezimiennym trybie planowania (Showdown Mode w Desperados 3) upiorna postać pokazuje trasę biegu).

Misje podzielone są na te z głównego wątku fabularnego, z których dwie mogą być dostępne w tym samym czasie. Ponadto są misje, w których musimy zdobywać czarne perły oraz takie, w których zbieramy magię dusz. Potrzebujemy pereł i magii dusz, aby ożywić członków załogi.

Są też opcjonalne misje, które kręcą się wokół poszczególnych piratów i pirackich kobiet. W tych misjach dowiadujemy się następnie więcej o przeszłości poszczególnych bohaterów. I wreszcie Shadow Gambit oferuje tzw. misje hubowe, również opcjonalne. Te odbywają się tylko na Czerwonym Marleyu. Kiedy zapytaliśmy o cel misji opcjonalnych, Matthias Kraut, Communications Lead w Mimimi, odpowiedział: „Pomagają ci.” Aha, jakiś system progresji? Albo jeszcze bardziej dzikie: Misje lojalnościowe w stylu Mass Effect? Wszystko jest możliwe, Matthias w każdym razie otulił się wymownym milczeniem po swojej podpowiedzi.

(Tak wyglądają wyjścia na mapach, które łączą nas z Czerwonym Marleyem)
(Tak wyglądają wyjścia na mapach, które łączą nas z Czerwonym Marleyem)

Ale teraz wgryzamy się w ten pomysł i zastanawiamy się, czy w Shadow Gambit też będzie jakaś scena snusnu przed finałową misją. W końcu członkowie załogi mają tworzyć bliższe więzi podczas pobytu na Red Marley. A czy Mugen i Aiko nie udowodnili już w Shadow Tactics, że między bitwami jest jeszcze wystarczająco dużo czasu, by Szogun mógł się zbliżyć?

Poza tym, skoro widzieliśmy jak wielka czerwona jaszczurka i szkielet znikają razem za ekranem na Lady Vengeance (też żywy statek!) w Divinity: Original Sin 2, to nic nas w tej kwestii nie dziwi! I szczerze mówiąc, co jest złego w grze, w której gigantyczna nieumarła kobieta strzela z armaty do swoich towarzyszy broni przez karaibskie wyspy?

Editor”s verdict

    Kiedy Kevin podszedł do mnie i niewinnie zapytał, czy nie chciałbym napisać o nadchodzącej grze Mimimi, znał już moją odpowiedź: „Oczywiście!”. Przecież już ponad sześć lat temu miałem swego rodzaju odrodzeniowe doświadczenie z Shadow Tactics. A dokładnie odrodzenie, bo myślałem, że takie gry jak Commandos są martwe i zapomniane. Blades of the Shogun udowodnił, że się myliłem.

    A teraz, dzięki Shadow Gambit (proszę policzcie dla mnie ile razy napisałam „Shadow” w tym artykule, sama się nie odważę), Mimimi idzie drogą, którą podpowiedzieli mi lata temu: Z nieumarłymi piratami studio naprawdę puszcza parę. Oczywiście umiejętności nadal muszą spełniać pewne zadania, rozproszenie uwagi np. Albo szybka eliminacja. A wszystko to w taki sposób, że idealnie łapie się to od razu przy pierwszym oglądaniu. Ale to są jedyne bariery. Nie wiem jednak, co bardziej mnie cieszy: umiejętności pozostałych członków załogi, rozmiar gry, czy narracja lub chemia na pokładzie statku. Jeśli wszystko potoczy się tak, jak mi się marzy, Shadow Gambit może naprawdę być trochę jak Mass Effect, snusnu scene at the end or not.