Battlefield 2042: DICE pilnie potrzebuje przemyśleń

0
486

opinia: Wraz z Hazard Zone, ostatni duży tryb w Battlefield 2042 został już zapowiedziany. I jest zbyt konserwatywny.


Ponad rok temu napisałem kilka kompletnych bzdur (ale oczywiście tylko raz, przed obowiązkowym komentarzem „I w cyberpunkowym teście też!”). Chodziło o Battle Royale w Call of Duty: Modern Warfare. Wtedy Warzone było jeszcze w gwiazdach, znaliśmy tylko plotki – a ja byłem pewien: to się nie uda.

Kiedy tradycyjni strzelcy mainstreamowi tańczą na zbyt wielu weselach, perfekcyjny piruet nie udaje się tak naprawdę na żadnym z nich. Widzieliśmy to w przypadku Battlefielda 5, którego Firestorm Battle Royale dusił się już jak mały płomyk, podczas gdy właściwy multiplayer otrzymał zdecydowanie zbyt mało nowej zawartości. Lepiej zrób jedną rzecz dobrze, mówi pełen mądrości Urząd Pracy.

Well, and then Warzone came along and proved otherwise.

CoD: Warzone robi wiele dobrego, jeśli chodzi o rozgrywkę. Mapa była niezwykle ekscytująca w momencie premiery, walki były ogromne, bez irytującego zarządzania ekwipunkiem, a mecze były szybkie i proste, ale taktyczne. Jednak najważniejszą receptą na sukces Warzone było i jest przede wszystkim to, że mogę w niego grać za darmo. I tu właśnie Battlefield 2042 popełnia duży błąd, na który po kontrowersyjnej becie naprawdę nie powinien sobie pozwolić.

Nowy duży tryb Hazard Zone chce zastąpić Battle Royale, dziedziczy jego mocne strony, miesza je z zaletami Tarkova czy Hunt i tworzy koktajl, który mógłby konkurować ze słabnącym obecnie Warzone – gdyby tylko był darmowy!

Strefa zagrożenia musi być wolna

Ale zanim zacznę brzmieć jak skąpy Sknerus McKwacz, muszę powiedzieć dwie rzeczy: a) Wujek Sknerus jest prawdopodobnie najfajniejszą kaczką obok Fantomiasza i Kaczora Darkwinga i b) na razie nie dbam o portfele nas, graczy. Strefa zagrożenia musi być darmowa, aby Battlefield 2042 zgarnął kasę, EA musi powiedzieć: Dobra, Battlefield jest wystarczająco silną marką, aby nadal konkurować z Call of Duty, Fortnite i innymi. Battlefield ma przyszłość.

Bo o to w tym wszystkim chodzi. O nowych grupach docelowych, o dalszym istnieniu Battlefielda, który dociera także do niezliczonych młodszych fanów CoD i Fortnite, a nie tylko do starych pokoleń, takich jak ja, którzy przeżyli Battlefielda w czasach jego świetności prawie 10 lat temu. Kiedy gra Battlefield 3 szła na rynek, nie było jeszcze nawet Netflixa, ludzie. Na nowe odcinki musieliśmy czekać tydzień – jak Mandalorianin, tylko zawsze!

Świat gier jest niewiarygodnie szybki. Wiele marek, które były ostatnimi wielkimi w latach 2000, już nie obchodzi młodych dorosłych, którzy musieli przejść przez okres dojrzewania w latach 2010 (współczuję wam). DICE od czasu Battlefronta (2015) reaguje na to, starając się przykrawać do współczesnych trendów. Tylko, że zawsze zawodzi na domowym odcinku.

Battlefield potyka się na domowym odcinku

Od sześciu lat zajmuję się grami DICE i po prawie każdym wydarzeniu Reveal myślę sobie: cholera, ale to brzmi dobrze. Wystarczy spojrzeć na kilka ostatnich meczów:

Battlefront 2: Wreszcie wszystkie epoki Star Wars, kampania sił specjalnych z punktu widzenia Imperium, Criterion rozwijający bitwy gwiezdnowojenne, dużo więcej map niż skromne cztery mapy poprzednika. -☻ A potem mamy lootbox fiasco i zbyt mało nowej zawartości w momencie premiery.
Battlefield 5: Battlefield chce wrócić do korzeni, stawia na ogromne mapy w raczej nieznanych lokacjach, obiecuje darmowe DLC i nową zawartość na lata -☻ Pierwsze naprawdę pokaźne DLC do Pacyfiku pojawia się tak późno, że baza graczy jest już wtedy nie do utrzymania

And Battlefield 2042? Wreszcie scenariusz Modern Military, po latach oczekiwania fanów na nowe Battlefield 3 i 4. Jeśli chodzi o marketing, DICE polega wyłącznie na tych momentach z gry Battlefield, które fani tak bardzo kochają. A potem twórcy przez wieki nie pokazują żadnego gameplaya, przesuwają premierę, publikują dość kontrowersyjną, zabugowaną mapę, która przy wszystkich swoich zaletach po prostu nie pokazuje gry z najlepszej strony.

A rzekomo darmowy tryb Hazard Zone, z którym Warzone mógłby się poważnie przeciwstawić? Ale dostępne tylko dla osób, które zapłacą pełną cenę zakupu. A to po prostu nie równa się większej ilości czasu. Fan Warzone nie przerzuci się na eksperymentalny tryb Battlefielda za 60 euro, gdy Call of Duty: Vanguard w tym samym miesiącu przyniesie nową zawartość do jego ulubionego Battle Royale. Tak, w Warzone dzieje się wiele złego, a nowy antycheat nie zbiera obecnie zbyt wielu pochwał, ale Battlefield 2042 musi obniżyć barierę, jeśli chce dotrzeć do grupy docelowej przyzwyczajonej do strzelanek free-to-play.

Nie po Battlefroncie 2, nie po Battlefield 5, a już na pewno nie po becie Battlefield 2042. Teraz stało się to, czego twórcy powinni unikać: Stary fundament Battlefielda się chwieje, bo wiele osób po becie nie jest pewnych, czy All Out Warfare spełni wszystkie swoje obietnice. A nowe grupy docelowe widzą tego potencjalnie fajnego konkurenta Warzone za paywallem, który dla fanów Fortnite’a wygląda pewnie jak Mur Hadriana.

Nie sądzę, by Battlefield 2042 okazał się finansową klapą. Wiele, wiele osób nawet nie zauważy wszystkich opinii z bety, głód tego typu gier jest ogromny (mi też burczy w brzuchu) – ale premiera 19 listopada 2021 roku to ostateczny termin: jeśli All Out Warfare wtedy splajtuje, baza graczy prawdopodobnie szybko się spłaszczy. A jeśli jako deweloper wciągniesz do gry znacznie mniej osób, niż byłoby to możliwe w przypadku darmowej Strefy Zagrożeń, zwiększysz tylko szansę na powtórzenie się klęski Firestorm.

Myślę, że byłby to prawdziwy wstyd. Jako fan tak bardzo chcę, aby Battlefield 2042 był dobrą grą. Ale DICE powinno zrobić z Hazard Zone darmową przystawkę – inaczej widzę wiele, wiele znaków ostrzegawczych.