Esport Call of Duty na krawędzi? Profesjonalna scena brzmi jak alarm

0
421

 

Activision chce wprowadzić esport CoD do wielkiego czasu dzięki CDL. Do tej pory jednak liga pozostawała pod radarem. Teraz dwóch byłych profesjonalistów z CoD postawiło na swoim

Po tym, jak Activision uczyniło Call of Duty League swoją własną ligą franczyzową na początku sezonu 2020, wielu myślało, że na scenie rywalizacji wszystko zmieni się na lepsze. W końcu za miejsce w lidze drużyny musiały zapłacić 25 milionów dolarów. Ale wydaje się, że rozwój uległ stagnacji.

Esporty to tylko poboczny biznes

Od czasu premiery Call of Duty: Ghosts w listopadzie 2013 roku, turniejom i ligom dewelopera brakowało atrakcyjności. Rok 2022 jest trzecim rokiem istnienia Call of Duty League (CDL). Począwszy od 4 lutego, dwanaście drużyn będzie regularnie rywalizować ze sobą online. Po raz kolejny jednak, sezon rozpoczyna się późno po premierze aktualnej gry, a hype już dawno ucichł. Oczekiwanie na zawody jest niewielkie. Również na Twitchu widzowie nie są zachwyceni najnowszym spin-offem, Call of Duty: Vanguard.

Na szczęście za franczyzą stoi wielomilionowa firma, która ma wystarczające zasoby, by wziąć sobie do serca problemy i odpowiedzieć na nie społeczności. Przynajmniej tak można by sądzić.

Jak w przypadku każdego komercyjnego przedsięwzięcia, deweloperzy przywiązują dużą wagę do wyników sprzedaży. W ten sposób scena rywalizacji schodzi na dalszy plan. Z tego powodu gra jest zawsze dostosowana w pierwszej kolejności do potrzeb zwykłego gracza. Profesjonaliści są na dalszym miejscu na liście priorytetów.

 

H3CZ i Nadeshot krytykują Activision

Hector „H3CZ” Rodriguez, CEO OpTic Gaming, oraz Matthew „Nadeshot” Haag, CEO 100 Thieves, to prawdopodobnie dwie najbardziej znane osobistości e-sportu na świecie. Ich organizacje są również reprezentowane w Call of Duty League. Niedawno obaj spotkali się na Twitchu i rozmawiali o aktualnej sytuacji na scenie.

Obaj są przekonani, że w e-sporcie Call of Duty jest wiele placów budowy. Sezon rozgrywek rozpoczyna się dopiero trzy miesiące po premierze gry i nie ma żadnego wydarzenia inauguracyjnego. Gracze nie mają więc szansy na wczesne wypróbowanie środowiska rywalizacji, widzowie nie mają szansy na interesującą zawartość, a sponsorzy nie mają szansy na zaprezentowanie się. W czasie do rozpoczęcia prawdziwego sezonu, nie ma regularnych turniejów i nikt nie ma możliwości sprawdzenia się w rywalizacji.

Wiele zmian, które Activision chciało wprowadzić przy tworzeniu franczyzy, nie zostało zrealizowanych do dziś. Podobnie było z silniejszym i wczesnym skupieniem się na aspektach rywalizacji w grze. Zintegrowany tryb ligowy ponownie nie był dostępny w momencie premiery. Do tej pory w Call of Duty: Vanguard nie ma takiego trybu gry rankingowej. Nadeshot chciałby, aby w przyszłości tryb rywalizacji był zintegrowany z grą od samego początku i nie skupiał się wyłącznie na nowych graczach.

Każda z dwunastu uczestniczących drużyn zapłaciła za miejsce w Call of Duty Franchise League kwotę 25 milionów dolarów. Jednakże, liga charakteryzuje się strukturami i formatami turniejowymi, które utrudniają udział w rozgrywkach nowym graczom. Drużyny z podrzędnej ligi „CDL Challengers” z powodu franczyzy nie mają szans na sprawdzenie się w starciu z czołowymi drużynami.

 

Players have responsibilities too

Ale nie tylko sami deweloperzy są zadłużeni. Nadeshot częściowo krytykuje również graczy, którzy popadli w samozadowolenie i nie oferują scenie niezbędnego wsparcia, aby mogła się dalej rozwijać. Seth „Scump” Abner jest jednym z niewielu graczy, którzy regularnie dostarczają treści dla swoich fanów. Jednak i on musiał się już przestawić na Warzone.

Powodem tego jest brak możliwości zawartości wokół Call of Duty: Vanguard. Gracze spędzają większość czasu w scrimach, ćwicząc nowe taktyki i składy. Nie nadają się one zbyt dobrze do strumieni. Profesjonaliści nie mają szans w publicznych trybach gry. Dlatego też prawdopodobieństwo, że zostaną one wzięte pod uwagę jest mniejsze.

Sytuacja jest trudna, ponieważ zmuszanie graczy do produkowania treści w celu utrzymania uwagi wokół Call of Duty League nie jest właściwym podejściem. Zawodnicy muszą sami uświadomić sobie, że są ważną częścią sceny i mogą wnieść ogromny wkład. Ponadto, strumienie i tym podobne są atrakcyjnym dodatkowym źródłem dochodu.

Obecnie stosunek pensji zawodników do zarobków z produkcji na żywo jest nieproporcjonalny. Dni meczowe z mniej niż 10,000 widzów są żenujące dla tak dużej ligi. Aby cały szkielet nie zawalił się całkowicie, coś pilnie musi się zmienić w przyszłości.

 

Jaka przyszłość czeka COD esports?

Franczyza Call of Duty ma już 18 lat i od dłuższego czasu nie widać żadnej poprawy. Według H3CZ, nawet najnowszemu spin-offowi Call of Duty: Vanguard brakuje około 50% do sukcesu. Druga połowa, która jest uzupełnieniem obecnych treści i zapewnia długoterminową atrakcyjność i więcej możliwości dla produkcji treści.

Struktury turniejowe muszą zostać przebudowane, aby umożliwić nowym, zmotywowanym graczom wejście do bańki pro. Turnieje muszą być organizowane bardziej regularnie, w najlepszym wypadku raz na tydzień lub raz na miesiąc. Ponadto, prawa do organizowania turniejów nie powinny być rozdzielane pomiędzy dowolną liczbę podmiotów. Zalecana jest centralizacja na jednej platformie. H3CZ wspomina tutaj o Faceit, który już w przeszłości oferował konkurencyjną platformę dla wielu innych strzelców.

Publiczne dyskusje wokół obecnego stanu Call of Duty w e-sporcie zdążyły już zrobić fale. Na przykład, według Mike’a „hastr0” Rufaila, właściciela Team Envy i CGO w OpTic Gaming, odbyło się już spotkanie kryzysowe, na którym kierownictwo ligi rozmawiało z drużynami. Wygląda więc na to, że w przyszłości wszystko może się zmienić na lepsze.