AC Valhalla: Znaki Ragnarok w teście – ogromne DLC zasługiwało na więcej miłości

0
420

Chociaż ten duży dodatek przynosi wiele godzin fabuły i zajęcia w otwartym świecie, pozostawia pewne szanse w testach. I to jest wielka, wielka szkoda.

„Meteor” był kryptonimem AC Valhalla: Znaki Ragnaroku. To DLC powinno być ogromne, spektakularne, powinno naprawdę uderzyć w dom i wywołać fale podniecenia! Czy na pewno musi być coś więcej niż dwa pierwsze dodatki? Nowe rozszerzenie poświęcone Odynowi, ojcu bogów, nie spełnia tych oczekiwań, choć jest w nim kilka naprawdę ciekawych pomysłów. Ale aby zabłysnąć, potrzebowaliby więcej miłości i odwagi.

Ponownie zarzuciliśmy dla Was wilczą pelerynę, przypięliśmy topory do pasów i pomaszerowaliśmy do Svartalfheimu, by uratować Baldra. A co ważniejsze, powiemy wam, czego możecie się spodziewać po DLC, a czego nie.

O czym są Znaki Ragnaroku?

W rozszerzeniu trzeba będzie szybko pożegnać się z Eivorem. Dobra, brzmi to bardziej dramatycznie, niż jest w rzeczywistości. Tym razem wcielasz się w postać Odyna, ojca bogów (tutaj zwanego Havi), ale nie ma między nimi prawie żadnej zauważalnej różnicy – co ma swoje uzasadnienie fabularne. Niemniej jednak pierwsza szansa została tutaj zmarnowana. Byłoby ciekawie poznać zupełnie nową postać w Havi, zamiast spędzać godziny z Eivorem 2.0.

W końcu tym razem wybieramy się nie do innego kraju, ale do zupełnie nowego, rozległego świata. Naszym celem jest Svartalfheim, królestwo krasnoludów, które zostało najechane przez ogniste hordy z Muspelheimu. Nie znajdziesz tu więc historycznych miast, ale wspaniałe budowle, ogromne posągi i dosłowne góry złota, a wszystko to poprzecinane potężnymi korzeniami Drzewa Świata. Doskonałym krajobrazom towarzyszy jak zwykle pomysłowa ścieżka dźwiękowa.

Svartalfheim wygląda naprawdę imponująco.
Svartalfheim wygląda naprawdę imponująco.

Syn Haviego, Baldr, został porwany przez nieśmiertelnego ognistego olbrzyma, Surt’a. I oczywiście tatuś i mamusia bogów chcą odzyskać swoje potomstwo – ale szybko muszą się zmierzyć z całą rodziną arcywroga i jego poplecznikami. Z kolei ukrywające się krasnoludki mają nadzieję, że Havi uwolni je z niewoli, choć sam nie ma na to ochoty

Własna postać czy automatycznie ulepszana?

Możesz wybrać, czy chcesz rozpocząć grę swoją postacią z gry głównej i zabrać ze sobą własne umiejętności i wyposażenie. Zalecany jest poziom 340, jeśli jesteś znacznie powyżej tego poziomu, DLC będzie bardzo łatwe.

Albo możesz awansować automatycznie, zdobyć wiele potężnych przedmiotów w plecaku i wskoczyć w wir fabuły. Ale uwaga, nie ma tu prawie żadnych samouczków, więc The Marks of Ragnarok nie nadaje się do rozpoczęcia gry na zimno.

Jakie korzyści przynosi opowieść o Ragnaroku?

Przeżycie sagi o Havi i walce z Małżami zajmuje około 20 godzin. Historia ani nas nie porwała, ani nie zmroziła – jest gdzieś pośrodku letniego pola. Fani mitologii nordyckiej z pewnością zwrócą uwagę na niektóre postacie i imiona, ale nie spodziewajcie się zbyt wiele.

Biorąc pod uwagę, że w tytule pojawia się Ragnarok, a ewentualna śmierć Baldra może zwiastować zmierzch bogów, o zbliżającym się końcu Dziewięciu Światów jest zaskakująco mało. Havi nigdy nie wydaje się tym szczególnie przejęty i zawsze jest w nastroju do żartobliwych uwag. W rezultacie rzadko mamy wrażenie, że stawka jest naprawdę wysoka. Trzeba też umieć wybaczyć pewne luki w logice (ukryte krasnoludki oznaczają swoje tajne schronienia grubymi, pomarańczowymi strzałkami). Przy okazji, dodatek DLC Ragnarok nie oferuje swobody wyboru ani różnych zakończeń.

Ukryte znaki krasnoludów wskazują ci drogę do kolejnej tajnej kryjówki.
Ukryte znaki krasnoludów wskazują ci drogę do kolejnej tajnej kryjówki.

Pomimo wszystko, historia utrzymuje nas w zainteresowaniu dzięki kilku ciekawym zwrotom akcji i motywuje do przejścia jej przynajmniej raz. Jeśli jednak jest to jedyny powód, dla którego zastanawiacie się nad zakupem DLC za 40 euro, nie polecamy go. Powinieneś też dobrze się bawić przy znanej z Valhalli rozgrywce.

Ekscytujące pomysły, ale znów za mało nowych rzeczy

Najpierw dobra wiadomość: Znaki Ragnaroku wprowadzają więcej innowacji do rozgrywki niż dwa ostatnie DLC. Zwłaszcza nowe umiejętności Haviego, które kradnie on lub ona poległym wrogom, powinny zapewnić często pożądane urozmaicenie. Na nowej arenie Walkirii możesz także tworzyć własne wyzwania, aby system walki był jeszcze przyjemniejszy. A teraz zła wiadomość: działa to tylko połowicznie.

Pole walki oferuje różne rodzaje starć, na przykład z dużymi hordami przeciwników lub potężnymi bossami. Przed meczem Havi może się naprawdę popisać i w ten sposób zyskać zabawne minusy. Na przykład, otrzymujesz więcej obrażeń od walki wręcz lub twoje ataki stają się stopniowo słabsze. Powinno to przypaść do gustu tym z was, dla których walki w Valhalli są zbyt łatwe i którzy rozpoczynają grę w DLC na bardzo wysokim poziomie. Jednak po kilku rundach całość staje się bardzo powtarzalna, a nagrody (fryzury, runy, ekwipunek) prawdopodobnie nie powalą już nikogo na kolana.

Weźmy na przykład pięć nowych zdolności, z których aktywujesz tylko dwie. Twórcy gry chcą dać ci strategiczną swobodę, abyś mógł podejść do każdej misji na swój własny sposób. Dwie z tych umiejętności są jednak o tyle bardziej przydatne od pozostałych, że pozostałe przydają się tylko do zdobywania trudno dostępnych przedmiotów. Prawie zawsze byliśmy wyposażeni w:

* Moc Muspelheimu: Dzięki niej chodzisz po lawie, jakby to był wygodny dywan. Jest to bardzo przydatne, ponieważ pęcherzyki powietrza pojawiają się niemal wszędzie, a dotknięcie ich powoduje dość szybkie ugotowanie. Równie przydatne: otrzymujesz także kamuflaż społeczny i możesz poruszać się pod małżami, nie dając się wykryć. Jest to elegancki sposób na uniknięcie walki.

* Moc Kruka: Havi przemienia się w biało-złotego kruka, którego kontrolujesz tak, jak swojego znajomego ptaka. Nowością jest to, że teraz możesz wykonywać zabójstwa z powietrza i teleportować się w miejsce, w którym wyląduje twój pierzasty przyjaciel. Przydatny do szybkiego dotarcia do odległych miejsc, ale nie jest zbyt ekscytujący

Speaking of Raven: Bardzo smutne, że Havi również odsyła Synina, tak jak zrobił to Eivor w głównej grze. Dlaczego nie ma przy sobie Hugina i Munina, jak w sagach? Takie drobiazgi sprawiłyby, że Havi stałby się choć trochę bardziej samodzielną postacią. Nawet Jomswikingowie, którzy wspierają cię w Svartalfheim podczas najazdów, nadal nazywają cię „Eivor”. W twojej załodze nie ma też Walkirii ani nordyckich bohaterów, lecz dokładnie ci sami wikingowie, których znasz już z gry głównej.

Zadania polegające na zbieraniu, łamigłówki i misje poboczne również nie będą Ci obce. Niektóre materiały mają inne nazwy, ale poza tym wszystko działa tak samo jak w grze głównej. Jeśli więc lubisz Pętlę Valhalli i lubisz zbierać mnóstwo rzeczy, będziesz miał tu mnóstwo zapasów.

Wiele z odblokowanych przedmiotów, takich jak nowa broń Atgeir, może być używanych przez Eivora w trakcie kontynuowania gry po zakończeniu dodatku DLC. Posługiwanie się nim jest przyjemnie płynne, zwłaszcza gdy otacza nas kilka gniewnych małży.

A co z technologią? Byliśmy w stanie przetestować grę AC Valhalla: The Marks of Ragnarok tylko na jednym komputerze (GeForce RTX 3070, AMD Ryzen 5 3600X). Nie napotkaliśmy żadnych poważnych błędów. Havi od czasu do czasu utknął w otoczeniu, a jeszcze rzadziej przeciwnicy utknęli w kącie. Zdarzało się, że podczas wspinaczki nasza postać nagle się zatrzymywała i trzeba było zaczynać od nowa. Nic z tego nie zakłóciło płynności rozgrywki, ale uważnie przyglądamy się temu, jak Ragnarök zachowuje się na słabszych systemach. Niestety, nie byłby to pierwszy przypadek problemów z dodatkiem Valhalla – będziemy Was informować na bieżąco o nowościach!

And is it fun now?

Is Dawn of Ragnarok fun now? Tak, z tym samym, ale z tym samym, co Valhalla: Musisz polubić ten napakowany otwarty świat, w którym wszędzie jest pełno błysków i zawsze jest więcej do zrobienia. Rozszerzenie, które będzie kosztować 40 euro i nie jest częścią Przepustki Sezonowej, ma zawierać w sumie 35 godzin zawartości. Na fabułę przypada niecałe 20 z tego, ale na bardzo wysokim poziomie przejdziesz ją szybciej.

To, czy powinieneś kupić DLC, czy nie, zależy od twojego stosunku do Valhalli.

Krótka wersja: Jeśli po 80 godzinach nadal podobała Ci się główna gra i lubisz mitologiczne elementy Assassin’s Creed, to śmiało możesz ją kupić. Nie należy jednak oczekiwać takiej różnorodności, jaką przyniosło fantastyczne DLC Atlantis do Odysei – Ragnarokowi bliżej jest do Wrath of the Druids i Siege of Paris.

I właśnie dlatego po raz trzeci wyciągamy niemal ten sam wniosek: DLC ponownie nie odkrywa koła na nowo, ale dostarcza sporą dawkę tego samego. Tym razem wprowadzono co najmniej kilka zabawnych innowacji – ale Ubisoft naprawdę musi znaleźć odwagę, by wymyślać nowe pomysły. Ragnarok ma kilka z nich, ale nie wykorzystuje ich wystarczająco kreatywnie