opinia: Fabularna gra akcji firmy Capcom – Dragon”s Dogma – przeżywa obecnie mały renesans na Steamie. Dzieje się to całkiem słusznie, choćby ze względu na genialny system minionów w grze.
Jestem teraz w takim wieku, że w tytuły multiplayerowe gram tylko zawodowo, bo tam wolno mi bezkarnie strzelać do współgraczy. Mam ich po prostu dość na dobre: facetów, którzy kompulsywnie wrzucają jakiś licznik DPS co dwie minuty, damage dealerów, którzy nigdy nie czekają na tanka, tanków, którzy nigdy nie czekają na healera, healerów, którzy idą do łazienki na pół godziny bez informacji zwrotnej na czacie.
Coś o twoim mudderze i Chucku Norrisie w kanale handlowym. Facet, który zapisał się jako czołg do lochu, biega w skórzanej szacie i ze sztyletami. Zastępczy tank nie dostaje pożądanego lootu od pierwszego bossa i opuszcza grupę bez ostrzeżenia. I dalej, i dalej.
Czy nie byłoby wspaniale, gdyby można było jakoś zasymulować tych graczy i zmniejszyć nieco czynnik nieznośnego dupka? Dragon”s Dogma dba o to poprzez tzw. sługi i fascynującą, niezwykle złożoną SI. W pewnym sensie jest tam multiplayer, tylko bez multiplayera. Bo tutaj nadal wchodzisz w małą interakcję z innymi graczami, ale tylko w okrężny sposób i bez możliwości uczynienia przez nich twojego życia piekłem.
Table of Contents
What are vassals anyway?
Oprócz głównego bohatera, w Dragon”s Dogma tworzysz także drugą postać, dla której również określasz wygląd, płeć, klasę, zdolności i wszystko inne. Jest to świetne rozwiązanie, ponieważ możesz np. wyjść jako Łotr i wysłać swojego miniona jako wojownik, który absorbuje obrażenia. A może sam czujesz się powołany do bycia ciężkim wojownikiem walczącym wręcz i wolisz mieć u swego boku uzdrowiciela. Jak dotąd, tak zwyczajnie.
Dodatkowo możesz teraz zaprosić do swojej partii dwóch kolejnych sługusów, którzy zostali stworzeni przez innych graczy poprzez ten system. Innymi słowy, te postacie zostały stworzone przez innych użytkowników w Internecie, ale są kontrolowane przez SI, gdy zaprosisz je do swojej imprezy.
Brzmi to z początku dziwnie, ale jest niesamowicie praktyczne już od pierwszej chwili: sam decydujesz, jaki skład grupy najbardziej Ci odpowiada, masz kontrolę nad lootem i tym, które questy są grane, a Twoi sługusi nie muszą nagle AFK lub marudzić, gdy chcesz zrobić sobie przerwę na dziesięć minut.
Korzystając z funkcji wyszukiwania, możesz określić, czy pożądani towarzysze specjalizują się w walce wręcz lub na odległość, posiadają czary leczące lub niektóre żywioły, czy chętniej pracują w ramach wsparcia, czy walczą na pierwszej linii itd. Zanim ich zatrudnisz, możesz sprawdzić wszystkie umiejętności i zaklęcia swoich tymczasowych niewolników… ahem, towarzyszy. Bardzo przydatne!
Surprisingly human
Kiedy już skompletujesz swoją partię, będziesz poruszał się po otwartym świecie gry i lochach, wykonując zadania, ze swoimi sługusami u boku, używając sprzętu, umiejętności i zaklęć dostarczonych im przez ich twórców. Jeśli zaczniesz grę jako świeżo upieczony niskopoziomowy poszukiwacz przygód i zatrudnisz niedoświadczonych najemników, to i tak będą się oni obijać o świat gry.
Przy pierwszym spotkaniu z cyklopem lub chimerą, twoi koledzy są równie zdezorientowani w walce jak ty. Ale im częściej zabijają obok ciebie określone typy wrogów, tym więcej dowiadują się o ich słabych punktach. Nie tylko je wykorzystują, ale także głośno tłumaczą ci je w walce: „Jest słaby na ogień! Poke its eye out!”.
Jeśli ponownie odeślesz sługusów, na przykład dlatego, że chcesz podnieść poziom i zatrudnić silniejszą pomoc, wrócą oni do swoich twórców z nowo nabytą wiedzą. Jednocześnie Twój sługus przeżywa przygody z innymi graczami, gdy Ty jesteś offline i uczy się nowych strategii walki z wrogami.
Możesz nawet wystawić swoim towarzyszom oceny za wygląd, pomocność i siłę, a po drodze wręczyć im prezent. Im więcej taka postać jest zatrudniana i wysyłana na questy, tym z czasem staje się lepsza i skuteczniejsza w walce. Tam gdzie na początku uderzają dziko i nieskoordynowanie, nagle pojawiają się naprawdę fajne strategie.
Gra zespołowa zamiast chaosu
Oprócz nauki przez działanie, możesz dopracować się rozmawiając ze sługusami i zachęcając ich do pewnych zachowań oraz wypowiadając im mniej przydatne nawyki. Czy chcesz, aby Twój towarzysz łupał? Jeśli tak, to co i ile?
Czy wojownik powinien woleć walczyć na pierwszej linii i skupić się na najsilniejszym potworze, czy też pozostać blisko czarodzieja i chronić go przed krzywdą? Czy twój uzbrojony w krowę wojownik sztabowy powinien preferować rzucanie zaklęć wspomagających czy maksymalnie niszczących? Wszystko można dostosować do potrzeb, planowanie to połowa sukcesu. Wyniki można zobaczyć szybko.
Wielką frajdę sprawia, gdy wojownik AI, który na początku jeszcze biegał jak kurczak bez głowy, teraz łapie bandytów od tyłu i trzyma ich dla ciebie, byś mógł w spokoju ich zadźgać. Świetne jest też, gdy mag dowiaduje się, że wilki nie lubią ognia i nie rzuca samolubnie kulami ognia, tylko podpala broń całej grupy i pomaga wszystkim.
Albo po prostu niech czołg użyje swojej tarczy jako trampoliny dla łotrzyka – który następnie katapultuje się w powietrze i skacze na gryfony, by je nożować w locie. System walki ma bardziej stromą krzywą uczenia się niż, powiedzmy, Skyrim, ale kiedy już go opanujesz, nie będziesz chciał do niego wracać. Sługusy uczą się jednak kilku przydatnych sztuczek.
Blabla parallel worlds or something
Dragon”s Dogma radzi sobie z minionami podobnie jak Dark Souls ze swoimi summonami, fantomami i innymi funkcjami multiplayer: wiele współistniejących rzeczywistości, strumienie czasu, jakieś zawiłe wymówki dla twoich członków partii AI, by prawdopodobnie ukończyli zadania, zanim jeszcze je odkryjesz.
Brzmi to zupełnie niezrozumiale, ale jest niezwykle pomocne: jeśli przyjmiesz misję w grze, którą jeden z twoich sługusów już wykonał wraz z innym graczem, ta postać jest zaznajomiona z zadaniem i może udzielić ci przydatnych rad. Przykładowo, gdy musiałem oczyścić oblężoną przez potwory twierdzę, towarzysz AI wskazał mi skrót do niej. Niedoświadczony sługus nie wiedziałby o tym, a ja zająłbym się dywersją.
Wiele questów w Dragon”s Dogma nie jest do końca oczywistych. Tak, często jest tam tylko znacznik mapy do lochu, spłaszczasz tam wszystko i znowu wracasz do domu. Ale czasem masz znaleźć rzeczy lub osoby, których dokładnej lokalizacji nie ma na mapie i faktycznie musisz trochę poszukać (albo otworzyć wiki, jeśli nie jesteś aż tak ambitny, ale hejho). To nie jest tylko gimmick, że towarzysz AI może wyrazić swoją opinię o zadaniu. W tym momencie jesteś naprawdę wdzięczny za ich pomoc.
Am I beautiful?
Aby określić, które sługusy są szczególnie popularne w społeczności, kto jest uważany za szczególnie fajnie zaprojektowany, pomocny lub potężny i odpowiednio często pożyczany, dostaje również dobre miejsce w rankingu sługusów. To uczta próżności, od której nawet ja nie mogłem uciec, gdy gra wyszła na Nintendo Switch kilka lat temu.
Tutaj stworzyłem mrocznego elfa łotrzyka, w komplecie ze spiczastymi uszami, czerwonymi oczami, czarną skórą i białymi włosami, całkowicie unikalny, nie widziałem go takiego nigdzie indziej w grze. Szkoliłem ją jak szalony, znała wszystkie potwory i wszystkie questy, a gracze zatrudniali ją tak często, że trafiła do pierwszej dziesiątki z najwyższymi ocenami.
Aż pewnego dnia z radością odkryłem, że sam Jego Klinga gra w Dragon”s Dogma na Switchu i pożyczył mojego Mrocznego Elfa. Kiedy z nią skończył, pominął wszystkie oceny i prezenty, dostałam automatyczne 3/5 gwiazdek na wszystko, moja ogólna ocena poszła w dół na stałe, a tydzień później nie wystarczyła nawet do top 100. Tak, wiem, to kompletnie bez sensu i nic nie znaczy, ale w tamtym momencie było to nie do odrobienia. Dzięki, szefie!
Play it at last!
Kiedy wspominałem o Dragon”s Dogma w innym dniu, wielu z Was komentowało, że nie mogło się do gry zagrzać, bo system walki był tak mało znany, a rozgrywka nieco kulawa i trudna. W obu przypadkach to prawda, ale gra i tak zasługuje na drugą szansę.
Kiedy po chwili oswajania się z grą zrozumiemy klasy, zdolności, stwory i system walki i nagle okaże się, że wspinamy się na cyklopów i wydłubujemy im oczy, odpieramy gryfy w pełnym locie, a jako mag przyzywamy całe lodowce, ogromne tornada i deszcze meteorów, to nie tylko wygląda to niezwykle fajnie, ale przede wszystkim wciąż sprawia mnóstwo frajdy i po prostu czujemy się naprawdę dobrze.
Kiedy odblokowujesz klasy hybrydowe i strzelasz elementarnymi strzałami z magicznego łuku lub ciskasz magicznymi pociskami jako mistyczny rycerz i rozcinasz przeciwników mieczami i kijami, gra naprawdę nabiera tempa. Przede wszystkim można go dostać (na Steam)w chwili pisania tego tekstu za szumne 84 procent zniżki, a obecnie jest wyceniony na coś koło trzy-pięćdziesiątki. W ogóle nie można się za to pomylić. Jeśli nie możecie nic zrobić ze Steamem, zawsze pozostaje wersja na (GoG).