Marvel’s Guardians of the Galaxy wyraźnie różni się od Marvel’s Avengers. Niemniej jednak, znane problemy pozostają – o czym przekonaliśmy się grając w nią.
Square Enix miało wiele planów związanych z Marvel’s Avengers – i niewiele z nich zrealizowało. W przypadku Marvel’s Guardians of the Galaxy zastosowano prostsze podejście: Nowa gra o kolejnej grupie superbohaterów nie ma być „bestią pociągową”. Zamiast tego skupiamy się na kompletnym doświadczeniu dla pojedynczego gracza z dużym naciskiem na fabułę
A deweloper Eidos Montreal, odpowiedzialny wcześniej m.in. za nowe gry fabularne Deus Ex, wydaje się być skrojony na miarę tego projektu. Mieliśmy już okazję spróbować swoich sił w 90-minutowym rozdziale tytułu, który ukaże się na 26 października 2021, przez trzy godziny i znaleźliśmy: Guardians of the Galaxy radzi sobie znacznie lepiej niż Marvel’s Avengers, ale zmaga się z bardzo podobnymi i jednocześnie zupełnie nowymi problemami
Table of Contents
Historia i prezentacja
Same, a jednak inne
W przypadku konstelacji Guardians of the Galaxy dla własnej gry, Eidos Montreal nie śmie eksperymentować. Fabuła kręci się wokół znanych z kinowych filmów bohaterów: Star-Lorda, Gamory, Draxa, Rocketa i Groota. Fani komiksów będą musieli się jednak obejść bez (nawet) bardziej nietypowych członków drużyny, takich jak Moon Dragon, Space Knight Venom czy Beta Ray Bill.
Niewykluczone jednak, że natkniemy się na jednego lub dwóch z nich – w końcu Mantis czy kosmiczny pies Cosmo pojawili się już w pokazanych do tej pory zwiastunach. W każdym razie, Eidos trzyma rękę na pulsie, jeśli chodzi o fabułę Guardians of the Galaxy, ponieważ nie adaptują oni żadnych znanych wątków z filmów czy komiksów.
Insomniac Games’ Spider-Man czy nawet Crystal Dynamic’s Avengers udowodniły już w przeszłości, że to może działać znakomicie. Przy całej krytyce tego ostatniego, przygoda wokół Kamali Khan nie okazała się szczególnie nowatorska
Wciąż niewiele można powiedzieć o faktycznej fabule Guardians of the Galaxy: Jak zwykle załoga Milano wynajmuje się jako najemnicy i wychodzi im to raczej kiepsko niż dobrze. I choć Peter Quill i spółka tak naprawdę próbują tylko spłacić mandat kosmicznej policji Nova Corps, natrafiają na spisek tak zwanego „Kościoła Prawdy” – starych znajomych z komiksów – który może przybrać galaktyczne rozmiary.
Much to say, little to decide
W rzeczywistości jest zdecydowanie za wcześnie, aby wyciągać wstępne wnioski na temat fabuły Guardians of the Galaxy – po prostu widzieliśmy jej zbyt mało, aby to zrobić. Ale już sama prezentacja robi dobre wrażenie i sprawia, że chcemy zobaczyć więcej. Angielscy lektorzy wydają się autentyczni i wnoszą wiele życia w dowcipnie napisane dialogi. Fakt, że twarze i animacje nie należą do najwyższej ligi, nie jest raczej czynnikiem negatywnym.
Na przykład, gdy Rocket i Quill scramble nad tym, kto jest prawdziwym kapitanem Milano lub gdy faktycznie zimnokrwisty wojownik Drax staje się niezwykle emocjonalne o mimowolnej adopcji lamy kosmicznej, to jest po prostu zabawne. Ci, którzy zwrócą uwagę na drobne szczegóły – takie jak książka „Sarcasm for Dummies” w pokoju Draxa czy plakat piosenkarki pop/mutantki Dazzler w kabinie Petera – zostaną sowicie wynagrodzeni.
Nie możemy jednak nie znaleźć winy w tym, że mamy niewiele do powiedzenia w dość licznych dialogach Petera w rozdziale, w który graliśmy. W końcu jedną z podstawowych idei gry jest pozwolić Star-Lordowi wyrosnąć na prawdziwego przywódcę – lub nie – i tutaj Eidos mógł dać nam trochę więcej swobody. Czy ukończona gra potwierdzi lub nawet obali to pierwsze wrażenie, to się dopiero okaże.
Pewne jest natomiast to, że Guardians of the Galaxy przedstawi nam kilka możliwości wyboru, ale każdy doświadczy tego samego zakończenia. Jest całkiem prawdopodobne, że inne wybory nie będą miały poważnych konsekwencji.
W rozdziale, w który graliśmy, na przykład, jedna decyzja oznaczała jedynie, że będziemy mogli rozegrać opcjonalną bitwę – lub nie. Czy i jakie będą tego dalekosiężne konsekwencje, nie jesteśmy w stanie na razie powiedzieć.
Gameplay, Skills and Upgrades
Welcome to the Guardians
Ale jak Guardians of the Galaxy w ogóle grają? W rozdziale, do którego otrzymaliśmy dostęp, zaczęliśmy na pokładzie Milano. Tam mogliśmy swobodnie eksplorować wnętrze statku, prowadzić rozmowy z resztą Strażników, odtwarzać utwory muzyczne według upodobań Petera Quilla i pięciokrotnie zamknąć zepsute drzwi lodówki.
Na pokładzie Milano otrzymujemy również dostęp do stołu warsztatowego, gdzie Rocket suteneruje sprzęt Star-Lorda w zamian za zasoby. Możemy na przykład używać pistoletów żywiołów Petera, aby oddawać potężniejsze strzały, lub pozwolić sobie na ulepszenia butów i tarcz, dzięki czemu Peter będzie twardszy i bardziej odporny w walce.
„Wybieramy różne ulepszenia w zależności od naszego stylu gry. Air Glide, na przykład, pozwala nam szybować w powietrzu przez krótki czas podczas robienia zdjęć. „<src=”https://www.global-esports.news/wp-content/uploads/2021/09/Depending-on-the-style-of-play-we-choose-different-upgrades-scaled.jpg” width=”2048″ height=”1152″ />
Całkowicie niezależnie od stołów warsztatowych, w każdej chwili można również wybrać dla Strażników szeroki wachlarz strojów, które szczególnie przyprawiają o szybsze bicie serca fanów. Dla przykładu, możemy umieścić Rocketa w stroju tajnego agenta z okularami przeciwsłonecznymi lub Gamorę w kostiumie, który mocno przypomina nam wygląd Zoe Saldany z MCU.
And don’t worry: Guardians of the Galaxy obywa się całkowicie bez mikrotransakcji. Możemy po prostu zbierać surowce do ulepszeń w grze i otwierać ukryte komnaty dla dodatkowych strojów poprzez rozwiązywanie prostych zagadek. Punkty doświadczenia, które po podniesieniu poziomu dają nam nowe punkty umiejętności, zdobywamy poprzez kończenie bitew. I oczywiście, umiejętności stają się szczególnie ważne w prawdziwych bitwach Guardians of the Galaxy.
From brawl to gunfight to brawl
Po tym jak mieliśmy okazję zwiedzić Milano, trafiamy na stację Nova Corps. Jednak rzeczy nie idą tam całkiem dobrze – czego nie chcemy spoilować w tym momencie – i Strażnicy szybko potykają się z jednej konfrontacji na drugą.
Walki w Guardians of the Galaxy są skonstruowane bardzo arenowo – konflikt zostaje rozwiązany dopiero po pokonaniu ostatniego przeciwnika. Następnie nasze wysiłki są oceniane i odpowiednio nagradzane punktami doświadczenia. W rozdziale, w który graliśmy, walczyliśmy przez różne korytarze i otwarte pomieszczenia.
Pomiędzy nimi możemy w większości swobodnie eksplorować poziomy rur, przysłuchiwać się rozmowom reszty Strażników i w razie potrzeby zabrać głos. Co jakiś czas musimy torować sobie drogę z pomocą pewnego członka drużyny, na przykład poprzez włamanie się Rocketem do drzwi – czasem dość niechętnie.
Playfully reduced, yet overloaded
Prawdziwe bitwy przypominają Marvel’s Avengers – nic dziwnego, skoro Eidos również brał udział w jej tworzeniu. W przeciwieństwie jednak do Avengers, w Guardians of the Galaxy nie pomagają nam współgracze, ale towarzysze SI. Gamora, Drax i spółka działają oczywiście mniej niezależnie.
Peter może wydawać im rozkazy do wykonywania specjalnych ataków, które zostały odblokowane za pomocą punktów umiejętności. I tutaj fajnie jest połączyć różne zdolności, aby wykorzystać odpowiednie słabości naszych przeciwników. Na przykład, przebijamy się przez ich tarcze za pomocą wariantu mrozu funkcji elementarnych Petera, aby Groot mógł ich przygwoździć swoimi drzewnymi mackami. Wreszcie, ale nie najmniej, Rocket rzuca bombę na stos i / lub Drax bierze je z zaskoczenia z atakiem burzy.
Ta praca zespołowa nie tylko zadaje wiele obrażeń, ale również jest niezwykle satysfakcjonująca do oglądania. Jednak w całym tym ekranowym spektaklu szybko ujawnia się największy problem walk Guardians of the Galaxy: przegląd, a raczej jego brak.
Just imagine: Znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym pełno jest kręcących się po okolicy wrogów. Każdy z nich wyposażony jest w kolorowy efekt świecący lub kolorową broń, która świeci lub wystrzeliwuje pociski, które są co najmniej tak samo jaskrawe. W tym samym czasie nasi czterej towarzysze SI dołączają do walki, wnosząc do zabawy swoje własne efekty i animacje. Do tego dochodzą okrzyki bojowe naszych przyjaciół i wrogów, a z głośników rozbrzmiewają piosenki takich zespołów jak A Flock Of Seagulls czy Pat Benatar. Phew.
Mając tyle rzeczy na ekranie naraz może być dość wyczerpujące. Nie pomaga też fakt, że nie ma systemu osłon dla Petera, który walczy głównie bronią palną. Oznacza to również, że musimy stale się przemieszczać, aby utrzymać Star-Lorda z dala od ognia wrogów – co oczywiście nie pomaga w orientacji na polu bitwy.
Jasne, w trakcie naszej trzygodzinnej sesji w końcu opanowaliśmy bitwy i przy odrobinie wprawy na pewno można się w nich połapać. Czy w dłuższej perspektywie czasowej walki staną się mniej gorączkowe i częściowo nieskoordynowane, nie da się na razie ocenić.