Evil West w teście: kontrprojekt do współczesnych strzelanek nie jest dla każdego

0
228

Liniowa strzelanka bez otwartego świata czy usługi Live brzmi dla Was jak wspaniała zmiana tempa? Więc Evil West jest stworzony dla ciebie

Jednej rzeczy na pewno nie można zarzucić Evil Westowi: Że udaje coś, czym ani nie chce być, ani nie może być. W dzisiejszych czasach gry w ogóle, a strzelanki w szczególności, muszą odhaczyć niezliczoną ilość pól wyboru: musi być multiplayer i najlepiej obsługa na żywo, otwarty świat jeśli to możliwe, a przynajmniej nie z poziomami strunzlinearnymi.

Evil West nie oferuje nic z tych rzeczy, to gra akcji z innego czasu, głośna, głupia i inspirowana oldschoolowymi strzelankami. Ci, którzy oczekują po prostu kapryśnej (ale krótkiej) strzelaniny w rozrywkowej kampanii solowej (z opcjonalnym trybem kooperacji), lubią kołkować wampiry tuzinami i lubią skomplikowane systemy walki, będą więc mieli sporo frajdy z Evil West, o ile wcześniej obniżą swoje oczekiwania co do grafiki i fabuły.

Gruesome Entry

Evil West nie pozostawia dobrego pierwszego wrażenia. Grafika jest staroświecka, liczne cutscenki często rozpoczynają się i kończą zupełnie gwałtownie, a niekiedy występują nagłe przeskoki w fabule, system walki jest początkowo bardzo trudny. Zaczyna się to od tego, że protagonista o chrystusowym imieniu Jesse Reindeer na początku radzi sobie z przeciwnikami głównie w walce wręcz. Chwilę później znajdujesz rewolwer, ale na początku zadaje on tak małe obrażenia, że jest to bardziej frustrujące niż zabawne.

(W bladym świetle księżyca walczymy z wampirami przed płonącym kościołem)
(W bladym świetle księżyca walczymy z wampirami przed płonącym kościołem)

A chwilę później otrzymujesz karabin, który również zadaje raczej niewielkie obrażenia i służy głównie do przerywania ataków bossów lub strzelania w okazjonalnie odsłonięte słabe punkty niektórych śmieciowych mobów.

Po niej następuje strzelba, która uderza z siłą mrówczego wzdęcia – odgłos strzału często całkowicie ginie w nieco niefortunnym miksie dźwięków, efekt obrażeń jest ledwie wart wspomnienia bez ulepszeń, a po jednym strzale whippersnapper ma czas odnowienia, który wydaje się trwać pół godziny. Flying Wild Hog faktycznie udało się sprawić, że shotgun jest nudny w strzelance! Lepiej niż to zrobili w Shadow Warrior.

Klawiatura tylko dla kałamarnic

W Evil West można grać albo za pomocą gamepada, albo za pomocą myszki i pianina. Godne pochwały: można dowolnie przypisać wszystkie klawisze. Jeśli jednak go macie, to zdecydowanie powinniście grać z gamepadem, bo klawiatura… ujmijmy to tak: uderzacie w nią lewym przyciskiem myszy, chyba że przytrzymacie prawy przycisk myszy – wtedy strzelacie z pistoletu.

E odpala rewolwer, F operuje shotgunem, z Q możesz blokować, Q+W to atak pędzący, z W+S przyciągasz wrogów do siebie. Jeśli trzymasz wciśnięty lewy przycisk myszy, rozpoczynasz ciężki atak wręcz. Jeśli jednocześnie przytrzymasz W, to wyrzucisz wroga w powietrze. Jeśli zamiast tego zrobisz to w sprincie, nastąpi atak z wyskoku.

Użyj R, aby kopnąć i przerwać. Jest też elektryczny cios, pasek wstrząsów i osobne przyciski dla trybu super, dla Gatling gun, kuszy, materiałów wybuchowych, a także miotacza ognia. Grałem w flight simy, gdzie sterowanie z klawiatury było mniej rozbudowane.

Nie twierdzę, że nie można się tego nauczyć i opanować, ale jeśli jesteś raczej zwykłym graczem i robisz sobie sporadycznie dwu- lub trzydniowe przerwy między sesjami – baw się dobrze, próbując przypomnieć sobie, jak się gra w Evil West! Sterowanie Gamepadem jest łatwiejsze i bardziej intuicyjne, choćby dlatego, że interfejs jest całkowicie zaprojektowany wokół niego i niewiele pomaga przy korzystaniu z klawiatury.

(Niszczysz mocno poturbowanych wrogów krwawymi finisherami)
(Niszczysz mocno poturbowanych wrogów krwawymi finisherami)

It gets better

Po pierwszej garści misji, gra powoli staje się przyjemniejsza. Zdobywanie poziomów i waluta w grze odblokowują ulepszenia i atuty, które zwiększają twoje obrażenia, a bitwy stają się bardziej płynne. Niemniej jednak więksi wrogowie potrafią przyjąć sporo kary zanim w końcu zginą, nawet na normalnym poziomie trudności.

Byłem zbyt dumny na tryb fabularny, a za mało masochistyczny na poziomy trudności powyżej normalnego i tryb permadeath. Nie zrozumcie źle: Gra nie jest zbyt trudna na Normalu, niektóre walki po prostu zajmują dużo czasu, zwłaszcza kilka dużych bossów kończących historię.

Generalnie przydaje się szybki refleks przy unikach i parries, nawet jeśli okno parry jest tu znacznie hojniejsze niż np. w Dark Souls czy Elden Ring. Dobra gra jest nagradzana w Evil West i wygląda naprawdę fajnie! Jeśli jednak liczycie na to, że po prostu wygodnie odstrzelicie wszystko, to tytuł może was przytłoczyć. Pistolety służą tu bardziej jako narzędzia sytuacyjne niż broń masowego rażenia.

Dla mnie Evil West sprawia wrażenie przeładowanego swoimi ruchami i opcjami. Z jednej strony mam ogromny smorgasbord materiałów wybuchowych, duże i małe pistolety, minigun i miotacz ognia, z drugiej strony wszystko to ma niezwykle rzadką amunicję i wiecznie długie cooldowny jak w MMO. Wszystko chce być wykorzystane mądrze i strategicznie.

(Wiele obszarów jest jasnoczerwonych i płonie. Wygląd gry często wydaje się nieco przykurzony)
(Wiele obszarów jest jasnoczerwonych i płonie. Wygląd gry często wydaje się nieco przykurzony)

Połowa ilości broni w zupełności by mi wystarczyła, gdyby w zamian miały więcej mocy i krótsze cooldowny. A może shotgun z więcej niż jednym strzałem na cooldown. Co najważniejsze, Jesse wygląda jak chodząca kolekcja złomu z w pełni odblokowanym arsenałem, ponieważ każda broń jest widocznie wyeksponowana na jego ciele.

Usympatyczni faceci

W grze spotkasz dwa rodzaje postaci: Bad-tempered creepy, którzy krzyczą cztery litery na świat non-stop i społecznie nieudolnych nerdów, które są wykorzystywane do lame gagi. Zamiast jakichkolwiek fajnych one-linerów jest przeklinanie, żadna z postaci nie jest w żaden sposób lubiana czy interesująca. Gdy w trakcie opowieści życie towarzysza Jessego, Edgara, jest zagrożone, obchodzi mnie to zero, bo żaden z nich nie ma osobowości. Historia jest pełna zwykłych klisz, wszelkie zgony czy dramatyczne momenty nie wywołują żadnych emocji.

(cutscenki nie dorównują poziomowi, historia jest pełna dłużyzn i klisz)
(cutscenki nie dorównują poziomowi, historia jest pełna dłużyzn i klisz)

Wrażenia z gry dopełnia problematyczna technologia. Mój system znacznie przekracza zalecane specyfikacje systemowe, a mimo to w mojej wersji testowej co jakiś czas występują irytujące szarpnięcia i zawieszenia.

Efekt dźwiękowy miotacza ognia regularnie kończy się w niekończącej się pętli, która wylewa się z głośników aż do końca poziomu lub przynajmniej do restartu. Po większej zagadce Jesse postanowił utknąć w ziemi podczas testu i od tego momentu nie ruszał się z miejsca.

Jedyne rozwiązanie: powrót do ekranu tytułowego. Z następującą nakładką: „Czy na pewno? Wszystkie niezapisane postępy zostaną utracone. Ostatnio zapisane: 15 minut temu”. Nie pomogły też liczne automatyczne punkty kontrolne.

Cool moments

To wszystko może teraz brzmieć zupełnie źle, ale Evil West ma swoje mocne strony. W późniejszych etapach gry jest kilka poziomów, które są naprawdę warte zobaczenia i są dobrze zainscenizowane, a także jest kilka nifty efektów, gdy tworzysz pęknięcia w pozornej rzeczywistości, aby dostać się na trop ukrytych wampirów.

Wampiry stają się coraz bardziej odjechane i niebezpieczne. Historia ładnie się rozkręca w ostatniej tercji i, choć nigdy nie jest naprawdę zaskakująca czy oryginalna, przynajmniej popycha akcję w rozsądnie rozrywkowy sposób.

(Czasami tworzysz pęknięcia w rzekomej rzeczywistości, aby ujawnić ukryte wampiry)
(Czasami tworzysz pęknięcia w rzekomej rzeczywistości, aby ujawnić ukryte wampiry)

Gdy w pełni opanujesz walki i zrozumiesz, które bronie i manewry są odpowiednie w jakich sytuacjach, bijatyki wyglądają naprawdę dobrze i są też dobrą zabawą. Ciężko ranni wrogowie mogą być zabijani z efektownymi wykończeniami, artystycznie wyeliminowani przeciwnicy pozostawiają po sobie więcej pickupów i napędzają lepsze, szybsze bitwy.

Dobrze jest pokonać legiony stworów, które jeszcze kilka misji wcześniej były pośrednimi bossami, i ostatecznie nie zostać zadrapanym. Można poczuć, że jest się coraz lepszym w grze. System aktualizacji jest również ciekawy w większości przypadków.

(Ulepszenia broni są zabawne i sprawiają, że wiele słabych strzelających nietoperzy staje się o wiele bardziej rozrywkowe)
(Ulepszenia broni są zabawne i sprawiają, że wiele słabych strzelających nietoperzy staje się o wiele bardziej rozrywkowe)

Tak, od czasu do czasu pojawia się kilka kiepskich upgrade”ów, jak dodatkowy nabój w magazynku czy lekko skrócone cooldowny, ale kiedy twoje rzucane ładunki wybuchowe nagle uruchamiają tornada lub twój rewolwer strzela elektro pociskami, które wędrują od wroga do wroga, ma to zauważalny wpływ na twoją sprawność bojową, a tym samym na frajdę z gry. Jak miło, że wszystko to można przenieść do New Game Plus po ukończeniu historii!

(Grube łby, które pojawiają się na początku jako pośredni bossowie, później stają się regularnymi przeciwnikami. Będziesz potrzebował całego swojego arsenału!)” src=”https://www.global-esports.news/wp-content/uploads/2022/11/Big-chunks.jpg” width=”1920″ height=”1080″ /☻

Przy około dziewięciu godzinach Evil West był dla mnie prawie trochę za długi, bo mimo dużej różnorodności wrogów, pod koniec powtarzali się oni dość często, ale przynajmniej masz tu co robić. Dodatkowo, mimo tubowego designu, wszędzie są ukryte skrzynki z perkami, skinami i innymi dobrymi rzeczami, dzięki czemu kilkukrotne granie jest nagradzane.

Editor”s Verdict

Aby rozgrzać się w Evil West, trzeba zaakceptować i poznać jego nietypowy system walki. Walka wręcz jest tu równie ważna jak broń palna, dobry timing do uników i do blokowania jest obowiązkowy. Za pomocą karabinu możesz celować we wrogów z bezpiecznej odległości. Ale nawet gdy w pełni ulepszyłem go do railguna, obrażenia były po prostu niewarte uwagi, walki z naprawdę grubymi potworami trwały wieczność. Twoi przeciwnicy to nadnaturalne gąbki na pociski, które pochłaniają ogromne ilości obrażeń.

W zasadzie nie mam nic przeciwko skomplikowanym systemom walki, ale ich implementację tutaj przynajmniej w części uważam za niepotrzebną i często bardziej frustrującą niż dającą radość. Co do cholery mam zrobić ze strzelbą, z której mogę strzelać dokładnie raz na pięć minut? Tak, jest to zamierzone w projekcie gry, ale jest to polaryzujące. Dla mnie broń jako narzędzie jest tylko umiarkowanie zawiesista, innym może się podobać, bo jest bardziej taktyczna w ten sposób.

Nie potrzebuję też kulawych zagadek z przełącznikami w skądinąd szybkich strzelankach. Albo dobre trzy miliardy cutscenek, gdy historia jest nudna i przewidywalna przez długie odcinki, a postacie mają zero osobowości. Zwłaszcza, gdy często zdarzają się zagmatwane zmiany scen, a prezentacja sprawia wrażenie takiej przykurzonej. Najważniejsze jest to, że walki nadal wyglądają seksownie i bawią, gdy już je opanujesz.

Evil West to typowa gra AA, która nie może odmówić sobie skromnego budżetu. Pozostaje pytanie, czy jest warta tych 50 euro, czy może wolicie poczekać na kolejną wyprzedaż. Na razie nie będę go dewaluował za trudności techniczne, które napotkałem, bo kolega Fritz nie miał żadnych problemów na innym komputerze.