Frozen Flame w teście: Dwie wielkie inspiracje, jedna dziwna gra fabularna

0
314

Frozen Flame jest inspirowany dwoma wielkimi wzorcami do naśladowania, ale czy mieszanka action-adventure i survivalu zapala się już w Early Access ?

Są gry, które od razu wydają się znajome. Czasem to dobrze, bo od razu czujesz się jak w domu, potrafisz intuicyjnie ogarnąć podstawową mechanikę, a przez to zwracasz większą uwagę na atmosferę i indywidualne cechy.

Ale strzał może też okazać się nietrafiony, jeśli generycznie wyglądające elementy scenografii wyrwą cię z tej właśnie atmosfery, a rzekomo nowo zmontowane elementy z innych gier nie będą już do siebie pasować.


W swojej wersji Early Access wydanej 17 listopada 2022 roku, Frozen Flame złowieszczo zbliża się do drugiej kategorii. Dlaczego survivalowa gra fabularna dla jednego do pięćdziesięciu (!) graczy od rosyjskiego dewelopera Dreamside Interactive ma jeszcze spory potencjał, opowiemy w naszym teście. Aby z góry dać wam pojęcie o grze, oto dziesięć minut rozgrywki:

Zelda, czy to ty?

Podobieństw do The Legend of Zelda: Breath of the Wild nie można odmówić w Frozen Flame bardziej niż swego czasu w Genshin Impact. Od zredukowanej, komiksowej grafiki, przez strzelanie do potworów za pomocą kruchej (ale dającej się naprawić!) broni i niezliczonych mini-zagadek, po relaksującą eksplorację świata za pomocą szybowca… er ghost bird, wszystko tu jest.

(Pierwszy rozdział rozgrywa się w dolinie poniżej, drugi na latających wyspach poza nią. Odblokowany tam tryb lotu sprawia, że podróżowanie staje się znacznie przyjemniejsze:)
(Pierwszy rozdział rozgrywa się w dolinie poniżej, drugi na latających wyspach poza nią. Odblokowany tam tryb lotu sprawia, że podróżowanie staje się znacznie przyjemniejsze:)

Nie mniej jednak nie spodziewajcie się jeszcze epickiej przygody z kretesem Nintendo, bo poza tym, że Frozen Flame ma jeszcze długą drogę do przebycia, to emuluje znacznie więcej niż tylko jeden model.

Jest też system budynków z rudymentarną statyką à la Valheim. No i jest jeszcze destrukcyjny survivalowy multiplayer z opcjonalnym PvP, który leży zakopany głęboko w szkicach projektowych – ale o tym za chwilę.

W obecnej formie gra jest przede wszystkim przygodówką akcji z perspektywą naramienną, w której trzeba uratować kolorowy świat fantasy Arcana przed nieuchronnym zniszczeniem przez supervillaina. Tak zwany „Bez Twarzy” zdobył lodową fortecę intronizowaną na horyzoncie już na samym początku, aby stamtąd polować na fale zniszczenia po krainie.

Z pomocą wiecznego smoka Chronosa, obdarzony magią strażnik Mitra, jeden z ostatnich ludzi, przywraca dawnych bohaterów ze sfery umarłych, by pokrzyżować paskudne plany pozbawionego humoru Minus Visage.

Survival? Tylko na papierze

Mitra podrzuca cię w zielonej dolinie i zostawia półnagiego, byś zmierzył się z siłami natury. Twoje pierwsze kroki to typowy survival: zbieraj z ziemi gałązki i kamienie, zrób siekierę, ścinaj drzewa, zbuduj swoją pierwszą broń i rykowisko.

Ponieważ, z grubsza rzecz biorąc, potrzebujesz swoich przyborów do craftingu tylko raz na rozdział/świat, aby zbudować nowy sprzęt, aspekt przetrwania jest natychmiast stracony. W pozostałym zakresie wystarczy co jakiś czas ustawić pakowny stół warsztatowy do napraw. Możesz jeść, pić lub spać, ale nie musisz.

Sześćdziesiąt przepisów kulinarnych, składających się z siedmiu składników, z których każdy może być ugotowany w parze, takich jak nogi mięsne czy grzyby, służy jedynie do leczenia w walce i przynosi marginalne bufy zdrowia, wytrzymałości czy odporności. Alternatywnie możesz po prostu uczyć się zaklęć leczniczych, warzyć mikstury (uzdrowienie, wytrzymałość i energia bojowa) lub chrupać surowe jedzenie.

Odpowiednio skonstruowany dom skutecznie ochroni Ciebie i Twoje skarby przed (teoretycznie) trudnymi warunkami środowiskowymi, ale ze względu na opinie społeczności, twórcy wyłączyli teraz całkowitą dezintegrację struktur. Wrogowie i tak nie będą atakować twoich skrzyń i stołów warsztatowych, a aktualny zestaw zbroi zapewnia wystarczającą ochronę przed nocnym chłodem.

W ogóle poziom trudności (który można zmienić tylko poprzez plik .ini) jest niezwykle płytki. Na początku będziesz regularnie spadał z nóg w walce w zwarciu, ale po pierwszej przeszkodzie rzemieślniczej (i ewentualnym przejściu na walkę dystansową) nie ma prawie żadnych większych przeszkód na twojej drodze. No może poza nieprecyzyjnymi informacjami o mapie, która nie pokazuje nawet nazw zarejestrowanych NPC.

Choć na stronie produktu reklamowana jest już rozgrywka survivalowa i budowa własnych fortec przeciwko niszczycielskiej sile Wiecznej Zimy, to według mapy drogowej funkcje te będą musiały poczekać zapewne przynajmniej do drugiego kwartału 2023 roku. Najwcześniej pojawi się osobny tryb gry survivalowej. Nie wiemy też, jak nazywa się aktualnie grywalny tryb.

Bez klasy i jak na razie bez klasy

W walce masz do dyspozycji maksymalnie trzy specjalne zdolności, które stopniowo odblokowujesz w drzewku talentów w kształcie pierścienia, w tym wspomniane wcześniej leczenie czy ataki obszarowe. Dodatkowo w walce ładuje się swoisty pasek adrenaliny, który dwuręczni posiadacze mogą rozładować np. w postaci potężnego ataku wichrem.

Jako że nie ma systemu klas, możesz dowolnie mieszać i dopasowywać lub przede wszystkim grać w sekcjach, które harmonizują z preferowanym typem broni. Możesz wybierać spośród łuków, różdżek i broni tnących, takich jak miecze i topory, które zużywają twoją wytrzymałość w walce. Zarządzanie własnym zapasem wytrzymałości jest najważniejszym wymogiem taktycznym podczas walki i szybowania, a pomagają w tym pewne kluczowe talenty.

Wyższe poziomy (od 1 do 40) powodują jedynie ograniczone szkody. Największy skok następuje wyraźnie po przejściu na kolejny, wyższy poziom materiału. Obecnie istnieją tylko dwa z nich: kamienny i kostny. Żelazne bronie i zbroje, a także budynki z kamienia, będą dostępne dopiero pod koniec grudnia, kiedy to kolejny obszar i rozdział fabularny, Smoczy Gaj, będzie tuż za rogiem.

Rozdział Story jest tu chyba trochę na wyrost, bo dotychczasowa opowieść o apokalipsie wywołanej przez Bez Twarzy, która wymazała prawie wszystkich ludzi, ich tytanów bojowych i magiczne smoki, to coś, co będziecie musieli sobie sami dopowiedzieć kawałek po kawałku nad leżącymi w pobliżu kamiennymi tablicami.

Raczej celowe monologi NPC w formie tekstowej (twoje opcjonalnie żeńskie lub męskie alter ego pozostaje nieme jak inne postacie) dają ci tylko mrugające instrukcje i trudno je nazwać urządzeniami fabularnymi. Niemieckie tłumaczenie jest solidne, poza sporadycznymi urywkami tekstu angielskiego i dziką mieszanką „Siezen” i „Duzen”.

Płynne animacje, w tym umiejętne nurkowanie w wodzie, oraz ładna atmosfera świetlna zapewniają klimat. W przeciwieństwie do Valheim, które mimo prostej grafiki, dzięki licznym sztuczkom projektowym, potrafi emanować niesamowitym urokiem, piękne zachody słońca nie są w stanie pocieszyć nas za to, że Frozen Flame wydaje się być ogólnie słabo dopracowany. Nie doczekaliśmy się też specjalnej pogody – nawet deszczu!

Gra o dobre początki

You can just tell Frozen Flame is not finished yet. Choć istniejące elementy, w tym co-op, działają całkiem dobrze i napotkaliśmy bardzo mało bugów, to nadal brakuje treści i spójnej inscenizacji we wszystkich obszarach.

W zależności od twojej chęci budowania i stylu gry, prawdopodobnie przejdziesz przez dwa dotychczasowe rozdziały w ciągu pięciu do piętnastu godzin. Mądra SI, która lubi bezbronnie wbijać się w obiekty i daje się bez trudu przechytrzyć także na inne sposoby, nie stanowi żadnego wyzwania.

Ponieważ poziom trudności nie wydaje się podnosić nawet w co-opie z przyjaciółmi, problem tylko pogarsza się w sieci. Podczas gdy administrator hosta/serwera może podrasować obrażenia gracza i potworów, a nawet dodać utratę ekwipunku przy śmierci, bez lepszego AI i bardziej wyrafinowanej mechaniki walki raczej nie pomoże to zbytnio.

W dniu premiery przez społeczność przeszło oburzenie, gdyż deweloper Dreamside Interactive zdawał się ukrywać za paywallem stworzenie dedykowanych serwerów kooperacyjnych do zabawy z więcej niż czterema (teraz sześcioma) graczami.

Jedyną opcją był link do firmy wynajmującej serwery GPortal z uwzględnieniem podziału zysków dla deweloperów. Niecałe 24 godziny później Dreamside udostępniło pliki serwerowe i od tego czasu dokłada wszelkich starań, aby wspierać graczy w ich kooperacyjnych przedsięwzięciach.

W każdym razie nie mieści nam się w głowie, jak do 50 graczy ma się zajmować na planowanych serwerach publicznych. Własne postępy w questach są instancjonowane, więc mogą być jedynie promowane przez innych, ale nie sabotowane, czy to celowo, czy niecelowo, a system budynków jest nadal zdecydowanie zbyt płytki dla większych projektów społecznościowych lub oblężeń PvP.

Pierwotnie planowano jednak zlecenia PvP z różnymi bonusami i questami, a także cykliczne oczyszczanie świata gry, gdzie pewne sukcesy współgraczy odbijają się echem w kolejnym przebiegu. Ten nadrzędny progres miał zapewnić długotrwałą motywację pomimo resetów i ostatecznie zwieńczyć ostateczny world save.

Czy te plany nadal istnieją, nie wiemy. Spojrzenie na (developers)tablicę planistyczną ujawnia, że do marca 2023 roku mają się pojawić jedynie uzupełnienia action-adventure. Mianowicie smoczy gaj, nowe klasy broni takie jak włócznie, tarcze i młoty, żelazny i chitynowy ekwipunek, tabela zaklęć, wierzchowce, a także instrumenty muzyczne.

Wobec (trzeźwiących liczb graczy)maksymalnie 5,500 jednoczesnych użytkowników (z silną tendencją spadkową), pozostaje zobaczyć, w jakim stopniu Frozen Flame może zrealizować swoje wzniosłe plany.

Preliminary rating box

Wniosek redakcyjny

Miałem tę przewagę, że mogłem wyruszyć do Arcanów stosunkowo nieobciążony. Inni gracze, którzy śledzili projekt od momentu powstania studia w 2016 roku lub kampanii crowdfundingowej w 2020 roku, są teraz wyraźnie skwaszeni z powodu wciąż brakujących funkcji.

Niemniej jednak muszę przyznać, że moje pierwsze wrażenie podczas prologu było również takie, że gram tutaj w prototyp lub typowy projekt studencki na silniku Unreal Engine. Dopiero po odblokowaniu trybu samolotowego i kilku przyjemnych godzinach kooperacji rozbłysnął potencjał drzemiący w Frozen Flame. Teraz pojawiły się też jakieś zabawne questy poboczne, np. dzik, który przeklina mnie za to, że śmierdzę tak nędznie jak on. Albo skarbnica, która jest zazdrosna o zawartość innej. Więcej tego, proszę!

Życzyłbym tego deweloperom i wieloletnim fanom, aby istniejący potencjał mógł być wreszcie wykorzystany. Jednak ze względu na skromną substancję gry, mogę ją tak naprawdę polecić tylko fanom co-opa, którzy chętnie eksperymentują i dla których wystarczy mały weekendowy kąsek.