Nareszcie ArenaNet otwiera nowy rozdział w sieciowej grze fabularnej Guild Wars 2.
Pozwólcie mi zacząć od osobistej anegdoty, czegoś, co jest znane z tego, że zwiększa więź między czytelnikiem a autorem. Był rok 2006, byłem na E3 z kolegami, miałem ze sobą rozpadającego się laptopa, nawet jak na ówczesne standardy, i chciałem sobie pograć trochę w Guild Wars: Factions przy okazji załatwiania spraw targowych, nie tylko dla zabawy, ale i z powodów zawodowych.
Wszystko szło dobrze, dopóki horda z NCsoft (wydawca Guild Wars) nie wtargnęła do hotelu i nie rozciągnęła i tak już opustoszałej sieci (USA, 2006 rok, popularny, ale i dość zgniły kultowy hotel!) do maksimum. Minęły szczęśliwe godziny w L.A., kiedy mogłem skakać przez japoński świat Factions z moim asasynem (nowa klasa w tamtym czasie).
Prawie 16 lat później: jestem ponownie na terytorium Factions, ale w Guild Wars 2. Arenanet poprosił o datę premiery End of Dragons, addon ma zostać wydany w lutym przyszłego roku. I choć było to całkiem zabawne spotkanie, to muszę przyznać: Kiedyś było lepiej. Pamiętam jeszcze czasy, gdy eventy przedpremierowe Guild Wars były o wiele bardziej treściwe, a dziennikarze byli spuszczani ze smyczy. Na przykład na legendarnym evencie gry głównej, gdzie mogłem zapełnić swój dysk twardy filmami na cały weekend. Albo tygodniowy dostęp do wersji beta.
Tym razem jednak wszystko było dość uproszczone (w języku nowowysoko-niemieckim) i ograniczone do 90 minut. Głupie było też to, że nie pozwolono mi grać buildem, który znałem. Wszyscy uczestniczący przedstawiciele prasy mogli korzystać tylko z jednej z nowych klas elitarnych dodatku (więcej na ten temat później), a ja musiałem najpierw rozgrzać się do swojej – nie mogąc powiedzieć, czy Harbinger (nowa elita Nekro) jest dla mnie dobry. Ale obawiam się, że zostanę przy Żniwiarzu, bo jestem nałogowym nekro.
Ale nie było tam wiele do oglądania. A raczej nie wolno mi jeszcze mówić o wszystkim, do 8 lutego obowiązuje embargo na część wydarzenia. Oh, nie wiem…
Table of Contents
Z żółwiami do zwycięstwa
Więc jestem tam z innymi w Echo Forest znanymi z Factions i huśtam się na nowym wierzchowcu, który pojawi się wraz z End of Dragons: żółwiu oblężniczym. Jej cechą szczególną jest to, że do jej skuteczności potrzeba dwóch graczy. Jeden musi kierować bestią, drugi strzela z grubych armat, do dyspozycji jest pięć strzałów. Po wystrzeleniu, działa ładują się powoli, ale szybciej, jeśli Schildi dużo się rusza.
Mamy za zadanie ulepszać żółwia po trochu punktami mistrzostwa, na przykład dać mu na krótki czas podwójne punkty zdrowia lub sprawić, że będzie skakał wyżej i dalej.
Zaczynamy, nasza grupa powoli chwieje się przez las do celu, który przynajmniej w nieprzyjemny sposób przypomina mi Heart of Thorns. Nie z powodu poziomów wysokości, ale dlatego, że wszystko wydaje się takie ciasne. Gosh Arenanet, Path of Fire tak pięknie pokazał, że Guild Wars 2 z odrobiną więcej miejsca (także dla widoku) jest tym decydującym kawałkiem lepszego. Więc dla mnie. Cóż, może w innych miejscach będzie inaczej, las to w końcu las, ale znane do tej pory sceny z End of Dragons też wydawały się podobne.
Do celu naszej podróży, czyli znanego Fortu Espenwald, najpierw za pomocą tarcz oblężniczych rozwalamy wejście, a następnie wchodzimy coraz głębiej w budynek, gdzie w końcu kładziemy bossa. Właściwie to nie mogliśmy go zabić, bo atak na fort to wydarzenie na skalę światową, którego nie da się przeprowadzić za pomocą kilku Hanselów. Dla naszej wycieczki, jednak deweloperzy dostosowali siłę wrogów.
Misje strajkowe wliczone
Potem gramy w jedną z nowych misji Strike, czyli misji dla dziesięciu graczy, które nie są tak chrupiące jak Raidy i nie wymagają dopracowanej meta, ale wciąż pozostają na tyle wymagające, by się nie znudzić. Naszym przeciwnikiem jest pirat, którego niektórzy z Was mogą znać jeszcze z pierwszej części Living World, w którą nie można już grać. Nazywa się Mai Trin. Obrzuca nas dodatkami, musimy dostosowywać swoje pozycje w przestrzeni do jej ataków, dużo się uchylać, a na koniec następuje … no cóż, nazwijmy to niespodzianką.
Petri Heil
Wędkarstwo zawsze było popularne w grach fabularnych, czy to off czy online, ostatnio znudziło mi się robienie tego w Nowym Świecie. Znudzony być może dlatego, że jako dziecko musiałem często jeździć z ojcem na ryby. Nie chcę nawet myśleć o traumatycznym przeżyciu, kiedy podczas łowienia na muchę wbiłem własnoręcznie wykonaną super muchę taty bezpowrotnie w gałęzie pobliskiego drzewa.
I owszem, jest różnica między wędkowaniem a łowieniem ryb, ale to tylko na marginesie. W End of Dragons możesz teraz robić także to, czyli łowić ryby. Aby nie było tak nudno jak w prawdziwym życiu, możesz wypływać na wody własną małą łódką, która pomieści czterech innych graczy, i szukać tam najlepszych miejsc do wędkowania. Nawiasem mówiąc, im więcej graczy w łodzi, tym szybciej się ona porusza.
So many beautiful weapons
Przy okazji, ryby nie są przeznaczone tylko jako składniki pożywienia dla buforów, potrzebujesz również tych bardzo specjalnych do produkcji nowych legendarnych broni, które pojawiają się w End of Dragons. Nic dziwnego, że wszystkie są podporządkowane smoczemu motywowi, a prekursorzy (którzy nie są prawdziwi, bo są już właściwie legendarni) opierają się na Aurene (młodej smoczycy). Z nich następnie zrobić swój pożądany broń smoka. Na przykład, wielki miecz, który krzyczy Jormag, Mordremoth lub Zhaitan. Naprawdę miło: Jeśli chcesz mieć je wszystkie naraz, nie potrzebujesz nowego prekursora dla każdego miecza.
I wspaniała wiadomość dla wszystkich leniwych i bogatych graczy: w przeciwieństwie do legendarnych broni z drugiej generacji, tymi z następującej teraz trzeciej można ponownie handlować w domu aukcyjnym.
Nowe Elitarne Konstrukcje
W związku z bronią, musimy oczywiście wspomnieć również o nowych Elite Builds, ponieważ są one oczywiście nie tylko po to, aby dać nam więcej różnorodności i opcji, ale również po to, aby skłonić graczy do craftingu (lub zakupu) legendarnego pistoletu dla swojego Necro. Tak jak poprzednio, arsenał broni klas podstawowych zostanie ponownie rozszerzony dla nowych klas elitarnych. Nekro i wojownik będą mieli również pistolety, leśnik będzie miał młot (hach, to przywołuje wspomnienia starego dobrego wojownika młota w GW PvP), złodziej będzie miał berło.
Możemy tylko powiedzieć, jak dużo zabawy dają nowe buildy, który build jest odpowiedni dla jakiego typu gracza i jak bardzo gracze będą narzekać na balans w PvP, gdy dodatek zostanie wydany. Ale jak już wspomniałem wyżej: chyba zostanę przy moim Reaperze. Mam już dla niego dwie legendarne bronie: Rogaty Wyjec i Topór Mroźny Kieł. A ta ostatnia jest właściwie również smoczą bronią. Ha!
Editor’s Verdict
Przedpremierowo może się czytać trochę sztampowo, ale to głównie przez to, co opisałem o tym wydarzeniu. Gdybym, na przykład, był osobą decyzyjną w Arenanet, zabrałbym prasę na wielką wycieczkę po addonie, wskazałbym na szczególne rzeczy, pozwoliłbym dziennikarzom oddychać i patrzeć. Bo tylko w ten sposób można dać czytelnikom i potencjalnym graczom dodatku odpowiednie wrażenie o nim. I tak, w imię trzech diabłów, nawet wtedy można się zgodzić na szczegółowe NDA, w których jest napisane, że proszę nie spoilować wroga XYZ lub lokacji ZYX.
Ale tak czy inaczej, nie mam zbyt wiele do przekazania poza tym, co już krąży po sieci. Mam nadzieję, że udało mi się doprawić go na tyle, żebyś przeczytał do końca.
Pozostaje mi tylko powiedzieć, że nie mogę się doczekać tego dodatku (wybaczcie za wyrażenie), ponieważ po tylu latach nadal kocham Guild Wars 2 i mimo lekkiego progresu stylistycznego Heart of Thorns. Tak bardzo, że w pewnym momencie kupię jedną z nowych legendarnych broni.