Halo: Infinite w teście: tak powinno się grać w strzelankę

0
577

Halo: Infinite ujawnia w naszym teście, dlaczego otwarte światy też mogą być problemem. Mdły świat gry odwraca uwagę od genialnej rozgrywki w strzelance.

Halo: Infinite walczy na wielu frontach, a przy okazji stawia sobie – adekwatnie do tytułu – pozornie niemożliwe do wykonania zadanie. Jako strzelanka wieloosobowa, gra musi nie tylko utrzymać się w czołówce Battlefielda i Call of Duty, ale także zdobyć starych i nowych fanów dzięki kampanii. W końcu kontrowersyjne Halo 5 uraziło i zraziło do siebie wielu wiernych graczy, których Master Chief musi teraz ponownie pozyskać.

Z drugiej strony, społeczność pecetowa miała znacznie mniejszy kontakt z historyczną serią na Xboxa. Gra wkracza nawet w obecny trend otwartego świata i przywraca Master Chiefa w najlepszej formie. Ale czy to wystarczy, by utrzymać równowagę?

Historia jest straszna …

Have your paper and pen ready, this will be on the exam: 18 miesięcy po Halo 5: Guardians, pilot statku kosmicznego Pelican, Echo 216 wykuwa Master Chiefa, aka Spartan numer 117, aka John, który dryfuje w kosmosie. John dziękuje swojemu wybawcy, ciągnąc go z powrotem do ostatniego pozostałego pierścienia Halo, Zeta – znanego również jako Instalacja 07. Miejsce przesiąknięte historią: To tutaj ludzkość przegrała swoją ostateczną bitwę z wygnańcami pod wodzą Warchiefa Atrioxa, który pokonał Master Chiefa w walce wręcz i wyrzucił go w przestrzeń kosmiczną.

Jeśli już kręci ci się w głowie, to tak właśnie będziesz się czuł przez większą część kampanii Halo: Infinite. Deweloper 343 nie traci czasu na wyjaśnianie podstaw nowym graczom czy wprowadzanie nowych postaci. Zamiast tego jesteś nieustannie bombardowany znaczącymi nazwami i terminami, takimi jak Cortana, Blood Fathers, Atriox czy Infinity, które ukrywają to, co w rzeczywistości jest stosunkowo prostą historią: Po zniknięciu Atrioxa zamieszkali tu ponurzy wygnani kosmici. Z pozostałymi ludźmi prowadzimy rodzaj wojny partyzanckiej przeciwko nim, aby uniemożliwić im użycie Halo Ring jako broni, i toczymy osobistą waśń z nowym wodzem Escharumem, który akceptuje nas jako równego przeciwnika.

Jednocześnie chcemy dowiedzieć się, co stało się z naszą byłą partnerką Cortaną. Pomaga w tym dobroduszny towarzysz SI, Weapon, którego wyławiamy z konstrukcji Bloodfathera – już teraz można powiedzieć: trzeba znać Halo, żeby zrozumieć Infinite.

Brak wprowadzenia to jednak tylko jeden z problemów kampanii, która trwa około 10 do 20 godzin. Czas gry zależy w dużej mierze od tego, jak intensywnie eksplorujesz światy w hubie. Liczne problemy poboczne w otwartym świecie odbierają fabule wiatr z żagli i niepotrzebnie ją rozciągają. W jednej chwili spektakularnie uciekasz z eksplodującego statku kosmicznego, a w następnej musisz dezaktywować trzy działa przeciwlotnicze lub odczytać dane z czterech nadajników. Yawn!

.. i fantastyczne!

To, co dla nowicjuszy jest trudne do strawienia, sprawia, że serca fanów biją szybciej. Osoby zaznajomione z Halo mogą zignorować krytykę braku trzymania za rękę i przygotować chusteczki i koce na łzy i gęsią skórkę. Znajoma, imponująca ścieżka dźwiękowa goni cię przez opuszczone ruiny, w których pobrzmiewają echa rozległego międzygalaktycznego dziedzictwa, a fantastycznie napisane dialogi, znakomicie zdubbingowane w języku angielskim i niemieckim, przekazują znacznie więcej niż tylko puste frazesy.

Master Chief jest sympatyczny i ludzki, nawet gdy nosi hełm, a z SI komunikuje się w zachwycająco suchy sposób. Potrafisz to zhakować? Nie! i już pancerna pięść ląduje w filigranowej technologii obcych. Dobra, tak to się robi. Obaj nie mogą powstrzymać się od kpiącego komentarza, podczas gdy podekscytowane Echo wzywa do ostrożności przez radio lub strofuje lekkomyślny duet. Trzeba tylko wziąć sobie te trzy osoby do serca.

Dynamiczne trio przechodzi razem w Infinite przez grubą i cienką skórę.
Dynamiczne trio przechodzi razem w Infinite przez grubą i cienką skórę.

Jest w tym jednak coś więcej niż lekka rozrywka. Halo: Infinite jest niesamowicie naładowane emocjami, ponieważ pod powierzchnią kryje się tak wiele. Master Chief wydaje się być silny i opanowany, ale wewnątrz jest bardzo skłócony z samym sobą. Jest trawiony przez poczucie winy, ponieważ stracił swoją towarzyszkę Cortanę i walkę z Atrioxem.

Jednocześnie cały czas wyczuwa się, jak bardzo intymna jest ich relacja, nie wymagająca wielu słów. Nawet Escharum, który mógłby pochodzić z Rogues for Dummies ze swoją płytką motywacją, wciąż wykazuje głębię. On i Master Chief są do siebie niezwykle podobni i obaj z honorem szanują się jako wojownicy na polu walki. Żadna postać nie pozostaje jednowymiarowa.

Otwarty świat nie był potrzebny

Battlefield również pasuje do nowych wymiarów: Halo wielokrotnie pozbywa się zwykłych rurkowych poziomów pomiędzy nimi i wypuszcza nas do hubów otwartego świata. Właściwie jest to logiczny rozwój, który idzie w parze z aktualnymi trendami. Ale otwarte przestrzenie nadal wydają się nieco przestarzałe.

Po pierwsze, Zeta po prostu nie oferuje wizualnej różnorodności, której oczekujemy od otwartych światów gier w dzisiejszych czasach. Kontrast pomiędzy monumentalnymi, obcymi budynkami a górzystym, leśnym krajobrazem tworzy atmosferę odjazdu i zaprasza do zwiedzania. Raz po raz odkrywamy ustronne miejsca, w których nad wodospadami krążą egzotyczne ptaki, lub w szczelinach leżą polegli Spartanie, o których tragicznym losie opowiada audio log. Ale Halo Ring wszędzie wygląda tak samo, więc szybko się tym znudziliśmy.

Liniowe przejścia prowadzą nas również przez te same dostojne katakumby głęboko w strukturach ringu, ale tutaj inscenizacja nabiera rumieńców, gdy walczymy z kilkoma Pelikanami naraz lub torujemy sobie drogę przez agresywne drony strażnicze do windy.

Z drugiej strony, ogólne zadania w otwartym świecie z zestawu konstrukcyjnego również nie zdobywają żadnych trofeów. Przejmujesz placówki lub bazy wroga, które są wizualnie bardzo podobne do siebie, do których możesz następnie szybko podróżować, niszczyć wieże propagandowe, uwalniać sojuszników lub likwidować wysoko postawione cele. Nagrodą jest zasób odwagi, za który odblokowujesz nowe pojazdy i broń. Ale w świecie gry można znaleźć wiele z nich. Otwarty świat nie czyni Halo bardziej swobodnym, wręcz przeciwnie, rozległe tereny tylko odwracają uwagę od niesamowicie fajerwerków strzelanki.

Chwyć haki i gadżety: Co nowego

Gameplay-wise, Halo: Infinite jest deską, ponieważ zdobywa punkty dokładnie tam, gdzie wiele innych strzelanek słabnie: w AI wroga, odczuciu strzelania i ogromnej różnorodności broni. Ponadto, hak do chwytania jest genialną innowacją, która wraz z innymi gadżetami dodaje dodatkowego rozmachu do arsenału. To w pewien sposób usprawiedliwia nawet te generyczne, wygnane fortece, ponieważ uwielbiamy się po nich poruszać i strzelać do wszystkiego, niszcząc silosy energetyczne lub sabotując fabryki.

Używając haka chwytakowego, nie tylko bez trudu przeskakujesz góry niczym zwinna koza spartańska lub wciągasz się na wysokie budynki, by zaskoczyć snajpera. Możesz również przylgnąć bezpośrednio do tarcz i sparaliżować w ten sposób przeciwników lub wsiąść do pojazdu, aby w następnym oddechu wyciągnąć kierowcę i samemu przejąć stery.

Rdzenie Spartan pozwalają również na eksperymentowanie z własnym stylem gry. Użyj haka lub skoku w bok, aby szybko wydostać się z tarapatów, a tarcza pozwoli ci dłużej utrzymać pozycję. Możesz stopniowo ulepszać swoje umiejętności, znajdując moduły podczas eksploracji i umieszczając je w swoim kombinezonie.

W czym Halo przewyższa inne strzelanki

Dodatkowo mamy tu szalenie duży wybór pistoletów i granatów, z których każdy nosisz w dwóch rodzajach. W zestawie znajdują się stare ulubione rozwiązania, takie jak pistolet igłowy Sojuszu z pociskami laserowymi, ostre jak brzytwa promienie świetlne, pociski plazmowe, a nawet klasyczne karabiny snajperskie i szturmowe.

Nowością są bronie uderzeniowe, których pociski łączą się w łańcuchy i przeskakują z wroga na wroga lub broń indywidualna, taka jak Mangler, pistolet boltowy, który z bliska rozwala hełmy nawet grubo opancerzonych wygnańców. Wszystkiemu towarzyszą potężne sprzężenia zwrotne po trafieniu, eleganckie animacje i wyraźne dźwięki broni, które huczą, ryczą i syczą, gdy przeszywamy pociskami wygnańców.

To nie zawsze muszą być kule: Miecze również gładko przecinają wrogów.
To nie zawsze muszą być kule: Miecze również gładko przecinają wrogów.

Szeroki wybór to jednak coś więcej niż tylko sztuczka: Twoja strzelba może być tak gruba, jak chcesz, ale będziesz się głupio zastrzelić przed tarczami, podczas gdy karabin plazmowy roztopi je jak masło. Wrogowie również reagują sprytnie, unikając granatów i szarżując na ciebie dokładnie wtedy, gdy musisz przeładować.

Nawet na najłatwiejszym z czterech poziomów trudności, hordy obcych mogą być dla ciebie niebezpieczne, jeśli nie nauczysz się odpowiedniej taktyki przeciwko każdemu z typów. Elity dzierżące miecze, na przykład, czynią się niewidzialnymi – tu pomaga czwarty i ostatni gadżet, czujnik przeciw kamuflażowi optycznemu. Nie należy również lekceważyć małych Gruntsów, którzy rzucają się na ciebie z granatami na własnych ciałach. Ale to też jest trochę urocze, kiedy krzyczą na głos: Proszę, nie zabijaj mnie, pozwól mi zabić ciebie!

Ale strzelaniny stają się jeszcze lepsze i bardziej ekscytujące, gdy zmierzymy się z innymi Spartanami w trybie multiplayer.

Tej zawartości wciąż brakuje:

Właściwie całą kampanię można też przeżyć razem w co-opie. Ponieważ jednak twórcy skupili się na razie na pojedynczym graczu i multiplayerze, będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość: Tryb kooperacji ma wystartować w Sezonie 2, który prawdopodobnie pojawi się wiosną 2022 roku. Prawdopodobnie będziecie musieli poczekać do sezonu 3, czyli do lata 2022, na edytor poziomów Forge.

The multiplayer is too good to die young

Halo Infinite wykazało się odwagą. Część multiplayerowa została udostępniona w przedsprzedaży za darmo, rzucając się w sam środek pola bitwy pomiędzy największymi graczami Battlefield 2042 i Call of Duty: Vanguard. Ryzykowna strategia, która się sprawdziła: Prawie 300.000 graczy wskoczyło do walki jednocześnie przez sam Steam. Podczas gdy Battlefield zmaga się z własną technologią, Halo działa gładko jak masło, a podczas gdy Vanguard stąpa po dobrze wydeptanych ścieżkach, Halo sprawia wrażenie odważnego i świeżego. Społeczność obsypuje tę strzelankę PvP pochwałami – my również byliśmy zachwyceni multiplayerem jeszcze przed grą dla jednego gracza.

Ale jak jasny jest ogień w darmowej becie, która właściwie nie jest betą i nadal płonie w momencie premiery, tak jasne i oczywiste jest również to, że nie może on płonąć tak długo. Halo jest inne, wymagające, staroświeckie – ale nie tylko w dobrym tego słowa znaczeniu. Zgrzyta dokładnie tam, gdzie błyszczy współczesna konkurencja strzelecka: W progresji i długoterminowej motywacji. Tam, gdzie CoD czy BF nagradza i celebruje każdą fajną akcję, a dziesiątki map, trybów i odblokowań kuszą, w Halo Infinite wydajność pozostaje niezwykle skromna.

Dwa tryby, dwa światy

Halo Infinite pozbywa się drobiazgowego majstrowania przy loadoutach, znanego z nowoczesnych strzelanek. Zamiast tego każdy z graczy zaczyna z tym samym, prostym wyposażeniem: karabinem szturmowym, pistoletem i dwoma granatami. Po drodze należy zbierać gadżety, takie jak szczególnie wytrzymały czołg, kamuflaż optyczny czy potężne bronie sci-fi z ich laserami i pociskami plazmowymi. Każdy ma więc takie same wymagania – co przywołuje wspomnienia takich klasyków jak Unreal Tournament.

Mała wersja gry przypomina nieco turniej e-sportowy, w którym czteroosobowe drużyny walczą o zabójstwa i cele, takie jak przechwycenie flagi, na małej przestrzeni. Duża wersja z dwunastoma graczami po obu stronach przenosi bitwy na rozległe mapy rodem z Battlefielda, gdzie pojazdy zapewniają znacznie więcej chaosu i swobody twórczej. Halo Infinite faktycznie łączy w sobie to, co najlepsze z dwóch światów shooterów, ale sprzedaje swoje mocne strony zupełnie za mało. Przejdźmy jednak najpierw do tego, co wyróżnia Halo na tle konkurencji.

Mały tryb: taktyka i umiejętności w najmniejszej przestrzeni

To właśnie w mniejszym z dwóch trybów gry, Halo Infinite czuje się tak bardzo taktycznie i oldschoolowo. Zagnieżdżone alejki, sklepy i podziemne tunele prowadzą do wąskich nisz, które dają snajperom doskonały widok na rozległe miejsca, jak orientalny bazar. Ale znajdujemy też wystarczająco dużo sposobów, by umiejętnie je ominąć lub zaplanować własne zasadzki. Nie tylko szukasz optymalnej broni i ćwiczysz celowanie, ale mając tylko czterech graczy po każdej stronie, musisz także koordynować, współpracować i odpowiednio się ustawiać.

W porównaniu z większą liczbą uczestników od razu widać, że komuś nie zależy na pracy zespołowej – zwłaszcza przy realizacji celów. Klasycznie wymagają one wyeliminowania jak największej liczby przeciwników, zdobycia flagi wroga, utrzymania punktów lub, najlepiej, ciągłego przemieszczania piłki po mapie. Ci, którzy wolą samotne polowanie na zabójstwa, nie tylko szybko dają się zaskoczyć, ale czasami całkowicie psują trasę swojej drużynie.

Wielki tryb: sandboksowy chaos w stylu Battlefielda
Taktyczna głębia nie ginie w dużym, 24-osobowym wariancie, a potęguje ją sandboksowy chaos pełen historii graczy i chwalebnych triumfów, znany z Battlefielda w jego najlepszych momentach. O ile w trybie dla małych graczy pojazdy są ledwo widoczne, o tyle tutaj możesz wraz z oddziałem wsiąść do jeepa bojowego Warthog i wbić się prosto w bazę wroga.

Podczas gdy ty zasypujesz oszołomionych Spartan kulami, z góry nadlatują samoloty typu banshee lub całe grupy okopują się w strategicznych punktach rozległych map, wokół zielonych wzgórz, schronów skalnych, bunkrów i rozbitych statków kosmicznych, aby w dramatycznej strzelaninie odciąć ci drogę powrotną. Tutaj, oczywiście, wielkim konkurentem jest Battlefield 2042, który urzeka nas równie mocno pod względem rozgrywki, ale ma ogromne problemy z technologią.

Wiele bitew zamienia się w bezlitosny wyścig łeb w łeb w wielkim trybie Halo, gdzie liczy się każde małe zwycięstwo i każdy zabity. Tryby gonią dwunastu graczy po całym polu bitwy, gdy trzeba zdobyć flagę wroga, zdobyć wszystkie punkty i utrzymać je w tym samym czasie lub zebrać rozrzucone wszędzie ogniwa energetyczne.

Spójność i gra zorientowana na cel również tutaj wygrywają, po prostu wokół Ciebie dzieje się o wiele więcej. W obu trybach strzelanie i wyczucie broni są bez zarzutu – nawet jeśli musisz nauczyć się podstaw, zanim będziesz mógł skutecznie strzelać.

Pojazdy takie jak Warthog ułatwiają postępy na dużych mapach.
Pojazdy takie jak Warthog ułatwiają postępy na dużych mapach.

Halo jest idealne, by w końcu stać się dobrym strzelcem
Halo Infinite nie pozwala oszukiwać, ponieważ szczęście nie odgrywa tu prawie żadnej roli: niezwykle rzadko trafiasz przypadkowo w osłabionego przeciwnika, nie ma tu szybkich zabójstw z biodra. Ponieważ w porównaniu do CoD, BF i innych, strzelanka sci-fi ma niezwykle wysoki czas zabijania. Ze względu na futurystyczne tarcze Spartan, potrzebujesz kilku trafień, nawet w głowę, aby unieszkodliwić przeciwnika.

Jeśli chcesz zabić, musisz trzymać celownik na wrogu, stale kompensować odrzut i poruszać się tak, aby nie stać się łatwą ofiarą. To skomplikowany taniec, który na początku może być dość wymagający. Ale w Halo Infinite uczysz się umiejętności strzeleckich, które pomogą ci we wszystkich innych grach strzeleckich.

Jeśli to dało ci smak gry, oto kilka nieznanych atrakcji, które obecnie wstrząsają gatunkiem strzelanek:

Halo potrafi również sprawić, że nawet trafienia w tarczę są masywne i satysfakcjonujące dzięki unikalnemu arsenałowi broni. Działa plazmowe roztapiają niewidzialny płaszcz ochronny, promienie laserowe rozcinają wielu wrogów naraz, a ogień z karabinów szturmowych bębni nam w uszach i tępy grzmot nagradza wybijanie przeciwników z pancerza w walce wręcz. Tak więc ci sami starzy, ludzcy przeciwnicy Spartan nie umniejszają ani trochę ogromnej rozgrywce.

Czujesz się szczególnie potężny z legendarnymi karabinami snajperskimi lub wyrzutniami rakiet, które pojawiają się na mapach podczas meczów. Nagle zabijają jednym strzałem i na chwilę zamieniają nas w bogów na polu bitwy.

A co z technologią?

Halo Infinite oferuje rozbudowane opcje ustawień dla jakości tekstur, odbić, oświetlenia i nie tylko na PC. W trybie multiplayer futurystyczne budynki przeplatają się z klimatycznymi dolinami alpejskimi lub jałowymi pustyniami. W trybie dla jednego gracza, wizualna różnorodność nieco cierpi, ponieważ jesteś tylko na zielonym pierścieniu Halo i we wszystkich bardzo podobnych konstrukcjach Bloodfather. Z naszym Geforce RTX 2070 i Core i7-8700k, strzelanka osiągała od 40 do 60 klatek na sekundę w wysokich ustawieniach i rozdzielczości 4K. W rozdzielczości Full HD nie było problemów z utrzymaniem 60 klatek na sekundę.

Sterowanie jest szczegółowo konfigurowalne i działa płynnie za pomocą kontrolera lub myszy i klawiatury. Chociaż Halo jest właściwie domem dla konsoli, ta ostatnia przekonuje nas bardziej, ponieważ łatwiej jest celować, a pojazdy nie kręcą się tak nieporadnie. Niezwykłe jest jednak to, że można nimi sterować za pomocą myszki i używać obu drążków na gamepadzie.

Where Halo runs out of steam

Poziomowanie otworów

To brzmi jak sen o PvP pomiędzy Unreal Tournament, CS:GO, Call of Duty i Battlefield. Halo tak naprawdę wnosi wszystko do gry, po prostu nie rozumie swojej współczesnej grupy docelowej. Podczas gdy wiele współczesnych gier przesadza z nagrodami, Halo Infinite usuwa nawet podstawowe rangi ze swoich poprzedników.

Jedynym dowodem postępu jest otrzymywanie od 50 do 300 punktów doświadczenia za każdy mecz – za ukończone gry, a nie za zabójstwa, opanowanie broni czy akcje specjalne. Fanów Halo ucieszy Battle Pass z elementami zbroi Spartan, znanymi z serii skórkami czy kolorami kombinezonów, ale ich odblokowanie zajmuje zdecydowanie za dużo czasu, bo cały postęp zależy od wyzwań.

Zadania typu zabicie X wrogów granatnikiem z Gungoose w praktyce tylko ograniczają naszą radość z rozgrywki, są krypto sformułowane dla nowicjuszy, a ponadto są trudne do zrealizowania, ponieważ ani trybów, ani map nie można wybierać ręcznie w standardowych grach.

343 przynajmniej wysłuchał opinii od czasu wydania i zmienił nagrody. Gracze otrzymują teraz 300 XP za pierwszy mecz, następnie 200, 100 i dopiero od siódmego meczu 50 XP – wcześniej tyle można było zdobyć tylko w pierwszej rundzie, po której gracze musieli brać udział w wyzwaniach, aby awansować. To godne pochwały ulepszenie, które sprawia, że postęp jest mniej żmudny. Jednak ze względu na brak nagród za zabójstwa i celów gry, osiągnięcie 1000 punktów potrzebnych do awansu wciąż jest trudne i mało satysfakcjonujące.

Dobra strzelanka nie potrzebuje Przepustki Bitewnej, która trzyma przed graczem marchewkę w zamian za podniesienie ręki, aby sprawić, że będzie się dobrze bawić. Ale czuję się sucho, że wynik jest taki sam, niezależnie od tego, czy wygrałeś czy przegrałeś, byłeś dobry czy zły.

Nie wystarczy Halo charm

Mapy takie jak Streets, z neonowo oświetlonymi cyberpunkowymi alejkami, czy Behemoth, z rozległymi piaskami pustyni dla pojazdów i futurystyczną strukturą do bezpośrednich bitew hit-and-run w środku, wyglądają świetnie. Ale ponieważ map jest tylko dziesięć, ciągle pojawiają się w rotacji i szybko można się nimi znudzić.

Rozgrywka w strzelance jest obecnie najważniejszą częścią Halo Infinite. Ogólny pakiet jest jednak nadal skromny.
Rozgrywka w strzelance jest obecnie najważniejszą częścią Halo Infinite. Ogólny pakiet jest jednak nadal skromny.

Same z trybami. Brakuje tu wcześniejszych atrakcji Halo, takich jak Team Swat czy Warzone, które rozbijają standardy w stylu Capture the Flag i Domination. Pierwszy z nich to tryb hardcore bez osłon i czujników ruchu, który bardzo przyspiesza rozgrywkę i czas zabijania. Zdjęcia głowy są na porządku dziennym! Warzone rozgrywa się na dużych, 24-osobowych mapach i wprowadza dodatkowych przeciwników AI, co jeszcze bardziej potęguje chaos. Oba warianty teoretycznie mogłyby być jeszcze dostarczone później, ale obecnie nie ma ich w strzelance, co oznacza brak różnorodności.

Halo Infinite mimo wszystko pozostaje fantastyczną strzelankową niespodzianką dla fanów PvP i historii tej jesieni, która nie musi się chować przed BF 2042, CoD Vanguard i Warzone. Aby jednak darmowy multiplayer przetrwał na dłuższą metę, twórcy muszą jeszcze dokręcić kilka śrubek.

Jako fan Halo, grając w kampanię Infinite zawsze czułem ciepło lub dostawałem gęsiej skórki. Tak bardzo naładowana jest historia wokół znanych nam bohaterów szermujących o całe uniwersum. Infinite nie zdobywa punktów za inscenizację i muzykę w tle: rzadko się zdarza, zwłaszcza w strzelankach, by relacje między postaciami miały tyle miejsca, by oddychać i działać. Trzeba gościa, który nigdy nie zdejmuje kasku i SI, żeby wzruszyć mnie do łez. Znam jednak również backstory obu z nich – nowicjuszom zapewne umknie głębszy poziom narracji.

Otwarty świat jest niestety tylko sztuczką, ale nawet pod względem rozgrywki Infinite sprawia wrażenie, jakbym wrócił do domu. Jeśli skończyła mi się amunicja, byłem prawie szczęśliwy, bo mogłem ponownie wypróbować nową broń. W pewnym momencie miałem idealną odpowiedź na każdego wroga: odpalić tarczę działkiem plazmowym, zaatakować wręcz, zawirować, związać elity granatem wstrząsowym, a potem zjeść śniadanie jeden po drugim strzałem w głowę z Manglera. O tak. Jeśli horda wściekłych brutali biegła na mnie, szybko znajdowałem się gdzie indziej, dzięki mojemu chwytakowi, i byłem z powrotem w akcji.

Halo: Infinite ma również wszystko, czego potrzebuje świetna strzelanka w trybie multiplayer. Unikalne bronie wnoszą powiew świeżości do standardowego arsenału karabinów szturmowych, strzelb, snajperek i tym podobnych, a futurystyczne mapy są skomplikowane i wszechstronne. Jeśli nie widzę żadnego terenu w bezpośrednim starciu, po prostu biegam wokół wroga i korzystam z tego, że mogę jednym ciosem zajść go od tyłu w walce wręcz – lub grzmotnąć w niego granatem. Albo rzucam się w wir akcji na dużych mapach z moją drużyną, sumiennie oznaczając dla nich wrogów i przyczyniając się w ten sposób do zwycięstwa, nawet jeśli moje kule nie zawsze trafiają w dziesiątkę.

Dzięki temu Halo Infinite nie jest zbyt wymagające nawet dla początkujących strzelców, ale jednocześnie wymagania taktyczne są wystarczająco głębokie, aby utrzymać weteranów przed ekranem. Jedynie w kwestii różnorodności, progresji i zróżnicowania deweloperzy muszą się bardziej postarać. Ponieważ w swoim obecnym stanie Halo oferuje przede wszystkim zabawne, podstawowe ramy dla długotrwałej strzelanki. Już po kilku godzinach gry znasz mapy i tryby na wylot, a nawet po pierwszych zmianach poziomowanie nadal wydaje się trywialne i mało satysfakcjonujące. W tej chwili mam tyle frajdy z czystej rozgrywki, że nie ma to aż takiego znaczenia. Ale na dłuższą metę, brakuje mi czegoś takiego do pracy w tym kierunku.