Fani Otwartego Świata z utęsknieniem czekają na tak okazale wyglądającą grę. Horizon Forbidden West musi się jednak obejść bez jednego z największych atutów swojego poprzednika.
Do swojej premiery 18 lutego 2021 roku, Horizon Forbidden West (na razie tylko na PS5) kontynuuje tradycję nazw gier, w których czuję pilną potrzebę postawienia dwukropka w środku. Już wcześniej jego poprzednik Zero Dawn wywołał to samo swędzenie w moich pisarskich opuszkach palców. Wśród wielu innych emocji, oczywiście.
Ponieważ pierwszy Horizon uplasował się gdzieś pomiędzy „arcydziełem” a „bardzo, bardzo dobrą przygodówką akcji” w 2017 roku (i ponownie w 2019 roku wraz z opóźnioną premierą wersji PC), i całkiem słusznie. O ile jednorazowy exclusive od Sony bez wątpienia nie był idealny, to wybaczam każdemu, kto przyozdobił grę tym przymiotnikiem. I szkoda mi też każdego, kto to zrobił, bo sequel Horizon Forbidden West może przebić swojego poprzednika pod każdym względem.
Tylko w jednej kategorii Forbidden West może mieć problem z przejęciem spuścizny części pierwszej. I mój sceptycyzm w tym względzie nie wynika wyłącznie z faktu, że o fabule Horizon 2 wciąż wiemy bardzo niewiele w obawie przed spoilerami. Fani otwartego świata mogą więc spodziewać się w lutym paradoksalnej sytuacji: Forbidden West ma duże szanse być zdecydowanie lepszą grą, ale fabularnie i tak prawdopodobnie ulegnie Horizon Zero Dawn. Jakże smutny byłby to rozwój wydarzeń!

Horizon nie odejdzie
Ten milion sprzedanych egzemplarzy. Guerilla Games zachwyciło się tym rewelacyjnym wynikiem () dwa lata po premierze Horizon Zero Dawn. Oznacza to, że gra nie znajdzie się w (the top 50 best-selling video games), ale jak na początek nowej serii jest to po prostu świetna liczba. A Sony potraktowało ten sukces jako sygnał do poważnych inwestycji w markę: w Horizon 2 oraz w spin-off wirtualnej rzeczywistości dla PSVR2, Horizon: Call of the Mountain.
Te kroki pokazują: Oto nadchodzi nowy projekt mamuta, który może konkurować z Assassin’s Creed pod względem obecności na rynku. Jak dobrze, że Horizon Forbidden West już teraz pod wieloma względami przypomina Assassin’s Creed 2.
Co mam przez to na myśli? Cóż, starsi z Was na pewno pamiętają pierwszego Assassin’s Creeda: świetne pomysły, fantastyczna grafika, dużo szumu, ale rozgrywka była zbyt powtarzalna, gracze musieli robić w kółko to samo pomiędzy głównymi misjami.
Assassin’s Creed 2 bazował na sukcesie części pierwszej i przewyższył ją pod każdym względem: Otwarty świat został ciekawiej zaprojektowany, misje bardziej ekscytujące, historia bardziej osobista, a rozgrywka poprawiła się pod każdym względem.
To, co do tej pory zobaczyliśmy w Horizon Forbidden West, przypomina mi bardzo przeskok między Assassin’s Creed 1 i 2. Pojawiły się nowe opcje poruszania się dla bohaterki Aloy dzięki szybowcowi, nurkowaniu i fajnym combosom bojowym, a także więcej i bardziej szalonych dino-potworów.
Wszystko wygląda też o wiele płynniej i bardziej dopracowanie niż w pierwszej grze; widać, na co poszedł przypuszczalnie zwiększony budżet na sequel. Wydaje się, że Guerilla Games wzięło wszystko to, co pierwsza gra zrobiła dobrze i poprawiło tam, gdzie było jeszcze miejsce na poprawę.
Jest tylko jedna kategoria, w której zastanawiam się, jak Holendrzy sobie poradzą: historia drugoplanowa.

Fall Trick Story
Horizon Zero Dawn fabuła zaskoczyła mnie w pozytywny sposób. Mówię oczywiście o tym jednym wielkim fabularnym twistem. Każdy, kto rozegrał przygodówkę akcji do końca, wie już oczywiście, o którym z nich mówię. Ale dla pewności wrzucę ten twist do spoilera, bo możliwe, że czteroletni Horyzont wciąż formuje się na Twoim stosie wstydu. W tym przypadku chciałbym powiedzieć: wstydź się,
Ostrzeżenie: poniższy akapit zawiera spoilery
W miarę rozwoju akcji, początkowo pozornie prosta historia okazuje się zaskakująco kryptyczna. Horizon Zero Dawn nie rozgrywa się w postapokalipsie, ale w postapokalipsie. Ludzkość nie tylko ledwo przetrwała wojnę z drapieżnymi robotami – została całkowicie zmieciona z powierzchni ziemi. A Zero Dawn to protokół repopulacji, który naukowcy aktywują w ostatniej chwili. Dla nich i dla wszystkich innych ludzi jest już wtedy dawno za późno, ale kolejne pokolenia rodzą się po wiekach w nowym świecie – bez żadnej wcześniejszej wiedzy, bo ich przodkowie niszczą przeznaczoną do tego bibliotekę z zebraną wiedzą ludzkości. To zwrot akcji, którego nie przewidzisz i z tego właśnie powodu na stałe wypali się w pamięci każdego gracza Horizon]
To jest poparte wieloma małymi artefaktami i związanymi z nimi historiami. Jeśli chodzi o opowiadanie historii w środowisku, Horizon Zero Dawn naprawdę nie musiało się chować przed dużymi chłopcami (tak, patrzę w twoim kierunku, Fallout, ale nie daj sobie tego wmówić).
Przygoda Guerilla Games z otwartym światem po prostu udaje się stworzyć niezwykle wiarygodny świat, którego eksploracja sprawia tyle samo radości, co zgłębianie jego przeszłości.
But – i oczywiście wiedzieliście, że gdzieś tu pojawia się jakieś ale, bo kiedy ja kiedykolwiek wylewam w swoich felietonach strony i strony pochwał na temat jakiejś gry bez grubego zakończenia, które ma dopiero nadejść? Ale: Jestem bardzo sceptyczny, że Horizon 2 będzie w stanie powtórzyć lub nawet przewyższyć ten geniusz fabularny. Bo: Genialny pomysł na scenariusz gier z serii Horizon został „zużyty” w poprzedniczce.
To właśnie zaskakujący twist z poprzednika wywołuje u mnie pewne oczekiwanie na sequel. Taki, który może być niemożliwy do spełnienia. Nie chcę wykluczać, że autorzy z Guerilla Games znów wyciągną z kapelusza równie fajny twist. Ale przynajmniej biorąc pod uwagę kulisy scenariusza, wydaje się to prawie niemożliwe. Horizon strzeliło już tutaj w proch za sprawą Zero Dawn. Co może być jeszcze lepsze?
Więc to głównie od obecnej historii wokół Aloy zależeć będzie, czy gracze będą w stanie przykuć uwagę. I choć naprawdę doceniam młodą kobietę jako protagonistkę, to muszę też pamiętać, że historia w poprzedniczce miała dość ciężki start poza rewelacjami z Zero Dawn.
Mam nadzieję, że okruchy chleba wyłożone na końcu części pierwszej zaprocentują w sequelu, że historia przybierze ekscytujący kierunek, a nowy scenariusz na zachodnim wybrzeżu tego, co kiedyś było USA, da miejsce na nowe wydarzenia i zaskakujące spostrzeżenia. Ale jednocześnie zastanawiam się, ile z tego twórcy mają jeszcze w zanadrzu po poprzedniku, który był pod tym względem bardzo zaskakujący.
Z tej perspektywy wydaje się podwójnie sensowne, że Guerilla Games w poprzednich prezentacjach Horizon Forbidden West tak bardzo skupiła się na pozornie rozszerzonych możliwościach rozgrywki. Oczywiście twórcy nie chcą z góry zdradzać zbyt wiele z fabuły. I oczywiście chętnie posługują się hasłem „ładniejszy, większy, lepszy” w odniesieniu do sequela swojego hitu, który nie może już zdobywać punktów wyłącznie dzięki nowatorskiemu scenariuszowi.
Bez dwóch zdań: jeśli ta przygodowa gra akcji będzie choć w połowie tak dobra, jak to widać na pierwszych filmach, to czeka nas kolejny kamień milowy w postaci otwartego świata. Ale być może zabrakło w niej tego szczególnego uczucia, które towarzyszyło mi wtedy, gdy odkrywałem tło fabularne części pierwszej. A to byłby wstyd.
What do you think?
Czy nie możecie się doczekać Horizon Forbidden West? Czy przedstawione do tej pory zmiany w grze są wystarczające, by przekonać Cię do zakupu? Będziecie czekać na wersję PC czy od razu wskoczycie do gry na PlayStation? Jakie są Twoje wrażenia z fabuły Zero Dawn? Czy masz zupełnie inne zdanie? Daj mi znać w komentarzach.