opinia: Insurgency: Sandstorm jest przecenione na Steamie, ale to wcale nie jest główny powód, dla którego warto je teraz kupić
Czego bezwzględnie potrzebuje dobry multiplayerowy shooter? Bez dwóch zdań, darmowe skórki do broni badass oczywiście, wiem. Ale to, czego zdecydowanie potrzebuje, to aktywna społeczność. Platon zapytał kiedyś prowokacyjnie: Jeśli serwer online nie jest przez nikogo odwiedzany, to czy jest on naprawdę online?
Insurgency: Sandstorm to fantastyczna strzelanka, jedna z najlepszych, w jakie grałem od lat. Ale jeśli chodzi o społeczność, gra wciąż musi znosić tę (zdecydowanie historycznie udowodnioną) kwestię platońskiego istnienia: Liczba aktywnych graczy waha się zazwyczaj pomiędzy 1000 a 2000 osób.
To wystarczy, aby szybko znaleźć grę, przynajmniej na serwerach wschodnioeuropejskich, ale ludzie zazwyczaj mają to razem. Nie zostanę od razu pobity przez współgraczy, bo nie mam jeszcze 200 godzin doświadczenia na zegarze, ale ton jest szorstki, wymaga szybkiego zapoznania się, wybacza niewiele błędów.
W ten weekend się rozluźnia. Insurgency: Sandstorm spadło o połowę na Steam, liczba graczy podwoiła się do około 4000-5000 osób – i choć nie brzmi to jak dużo w liczbach bezwzględnych, różnica jest duża.
Co sprawia, że Insurgency jest tak fantastyczne?
Kiedy w Sale’u lądują świeżaki, wzrastają twoje szanse na znalezienie się w rozsądnie zbalansowanych lobby. Bo jeśli pominąć zrzędzenie niecierpliwych profesjonalistów, Insurgency nie jest tak naprawdę aż tak hardkorowe.
W porównaniu z Tarkovem, Armą i tym podobnymi, mecze są prawie bezproblemowe. Oczywiście, bez markerów zabójstw i z absurdalnie krótkim czasem na zabicie i czasem na śmierć, musisz być znacznie bardziej uważny, dobry zestaw słuchawkowy jest koniecznością, a koordynacja zespołu jest niezbędnym bonusem.