Komentarz – Esportswashing, konieczne poświęcenie dla mainstreamu?

0
342

24 stycznia saudyjska Savvy Group ogłosiła zakup i połączenie ESL i FACEIT. Ale co to oznacza dla Esportu?

Przejęcie i połączenie ESL/Dreamhack i FACEIT w Saudi Savvy Group zaskoczyło społeczność esportową. Dowiedz się, dlaczego ten układ jest pochlebny, ale i niepokojący tutaj.

Welcome to the big boys

Miliard dolarów dla ESL i kolejne 500 milionów dla FACEIT to astronomiczne kwoty, ale pokazują one również potencjał Esportu. Nowy inwestor skłonny zapłacić taką sumę pieniędzy (niezależnie od jego wcześniejszych doświadczeń) to zachęcający znak dla branży, która obecnie boryka się z poważnymi problemami związanymi z COVID.

Oczywiście, jeśli ma się poparcie rządu Arabii Saudyjskiej, nie brakuje pieniędzy. Mimo to płacone kwoty są zdumiewające, nawet jak na kraj, który posiada drugie co do wielkości rezerwy ropy naftowej na świecie.

Ale jak duże są te liczby w rzeczywistości? Weźmy dla porównania niedawny przykład „tradycyjnego” sportu. Klub Premier League Newcastle United został przejęty przez konsorcjum kierowane przez ten sam saudyjski Public Invest Fund (PIF), który kupił ESL i FACEIT. Jednak za 80% udziałów w grudniu zapłacili „tylko” około 300 milionów dolarów. To jest ułamek biznesu esportowego.

Od prania sportowego do prania esportowego

Oczywiście, rządowy fundusz, jakim jest PIF, raczej nie prowadzi działalności charytatywnej. Po co więc kupować tak duży kawałek Esports? Jeśli śledziłeś jakieś ważne wydarzenia sportowe w ciągu ostatnich kilku lat, sportswashing powinien być znajomy termin w tym momencie.

Dotyczy to zarówno klubów sportowych, takich jak Paris St Germain, który jest kontrolowany przez Katar, jak i całych wydarzeń, takich jak zbliżające się Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022 w Pekinie w Chinach. Sport i związane z nim wydarzenia stały się narzędziami do odświeżania PR i robienia dobrego wrażenia.

Choć zawsze pojawiają się głosy przeciwko sportowemu praniu brudów, niewiele się dzieje, jeśli większość uczestników i kibiców nie odrzuci tego wydarzenia. W większości przypadków nic się nie dzieje, ponieważ żadna ze stron nie chce zrezygnować z zawodów, nagród pieniężnych czy rozrywki. Można to było zaobserwować podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Rosji w 2014 roku czy tegorocznych Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w Katarze.

Teraz esport stoi przed podobnym dylematem. Nowi właściciele nie ogłosili jeszcze żadnych istotnych zmian, ale już sam ich stan posiadania jest wystarczającym powodem do niepokoju. Człowiek wie, że jego hobby jest po prostu wykorzystywane do robienia miłej reklamy dla rządu, który w rzeczywistości regularnie lekceważy podstawowe prawa człowieka. Arabia Saudyjska, na przykład, zajmuje 173 miejsce na 176 w Macierzy Demokracji Uniwersytetu w Würzbergu i jest określana jako „twarda autokracja”.

Czy zatem Esport podąży teraz tą samą drogą co „tradycyjny” sport i postawi biznes ponad moralnością?

Czy Esport może i będzie z tym walczył?

Esportswashing faktycznie nie przyszedł zupełnie bez ostrzeżenia. Partnerstwo NEOM z LEC i BLAST, które zostało ogłoszone w zeszłym roku, a następnie odwołane, stanowiło wyraźny sygnał ostrzegawczy na przyszłość. W tym czasie jednak wielkie oburzenie społeczności i fanów wystarczyło, by Riot i BLAST ponownie rozważyli sprawę.

Ale czy to zadziała tutaj? Opinia publiczna jest o wiele spokojniejsza niż wtedy. Oczywiście, taka sprzedaż bezpośrednia ogranicza możliwość interwencji fanów i wyrażania swojego niezadowolenia. Mimo to, esport nie jest pozbawiony opcji.

Ostatecznie, całkowita władza w e-sporcie, zarówno dobra, jak i zła, leży w rękach twórców gier danego tytułu. Teoretycznie mogłyby one podjąć decyzję o zaprzestaniu wydawania licencji turniejowych. Ale dopóki każdy deweloper i wydawca nie zdecyduje się na całkowite odcięcie się od nowej grupy ESL FACEIT, pozostanie to tylko mrzonką. A biorąc pod uwagę niechęć niektórych deweloperów (jak Valve) do przejęcia pełnej kontroli, pozostaje to odległą fantazją.

And now what?

Zważywszy na rozwój branży, nie ma się co dziwić, że Esportswashing faktycznie ma miejsce. Mimo to, boli mnie, gdy widzę, że tak się dzieje. Co więc możemy zrobić, aby temu przeciwdziałać?

Niestety, niewiele możemy zrobić. Po prostu wyrażanie obaw w społeczności i przekazywanie ich w jakiś sposób deweloperom i wydawcom jest jedynym sposobem, aby się temu przeciwstawić. Zwykły kibic może zrobić tylko tyle przeciwko wielomilionowemu rządowi. Jest to doświadczenie, do którego „tradycyjni” fani sportu zapewne przywykli przez lata, a które teraz wydaje się być również naszym udziałem.

To może być ostatecznie cena, jaką płacimy za bycie częścią podróży Esportu do głównego nurtu społeczeństwa.