Mortal Kombat 1: Nie jesteśmy tak podekscytowani jak wielu innych

0
254

Mortal Kombat 1 to ponownie świetna bijatyka, ale naszym zdaniem krok wstecz w stosunku do poprzedniczki. Z kilku powodów.

Jeśli pada mnóstwo strzępów mózgu, odłamków kości, pękniętych jąder i gałek ocznych, to albo gdzieś w Wielkiej Brytanii robi się teraz bratwursty, albo Netherrealm wypuściło nowego Mortal Kombat. Po wydarzeniach z prequela Mortal Kombat 11, Liu Kang faktycznie stał się bogiem.

Na potrzeby fabuły nowego Mortal Kombat 1 mutuje również w Pippi Pończoszankę i tworzy świat tak, jak mu się podoba. Brzmi dziwnie, ale to prawda: Liu Kang odtworzył wszechświat według własnych pomysłów i sprawił, że wszystko stało się o wiele bardziej pokojowe. Turnieje sztuk walki między Earthrealm i Outworld nadal się odbywają, ale są teraz całkowicie kolorowe, spokojne i szczęśliwe, a przy okazji nikt nie ginie.

Naturalnie nie ma dobrej historii bez konfliktu, a ponieważ nowe supermoce Liu Kanga nie zrobiły nic z jego mózgiem, uważa, że dobrym pomysłem jest pozwolić złym palcom, takim jak Shao (tym razem bez Kahna) lub Shen Tsung, istnieć również w jego nowym wszechświecie. Jako środek ostrożności planuje dla Shen Tsunga mało znaczącą egzystencję, która okazuje się dokładnie tak udana, jak sobie wyobrażasz.

Jeśli to wszystko nic dla ciebie nie znaczy, wszystko, co musisz wiedzieć, to: Mortal Kombat 1 zaczyna się spokojnie, ale kończy się dokładnie taką krwawą masakrą, za jaką seria jest tak popularna. Jest walka, zabijanie, dekapitacja, tym razem z listą 23 grywalnych postaci, grind, hazard i zakurzony multiplayer, w którym nooby nie widzą słońca.

Odświeżająco spokojny

Będziesz czerpał jak najwięcej z fabuły, jeśli jesteś nieco zaznajomiony z serią i znasz już jej grywalne postacie. Fabuła jest zabawna nawet bez tych odniesień, ale oczywiście przegapisz wiele aluzji i gagów.

Główna historia jest dość łatwa na wstępnie ustawionym średnim poziomie trudności i ukończysz ją po sześciu do ośmiu godzinach. To sprawia, że jest to wystarczający powód, by kupić grę, nawet jeśli nie masz ochoty na wieloosobowe pojedynki ze znajomymi lub rankingowe randomy w Internecie.

(Dwóch zwykłych facetów: Raiden i Liu Kang bez supermocy i z krwawymi finiszerami zapewniają nietypowe wejście do rozgrywki w kampanii)
(Dwóch zwykłych facetów: Raiden i Liu Kang bez supermocy i z krwawymi finiszerami zapewniają nietypowe wejście do rozgrywki w kampanii)

Historia Mortal Kombat 1 zaczyna się nietypowo, od Kung Lao bez ronda kapelusza z piłą mechaniczną i Raidena bez elektryczności. Bez kapeluszy prawdopodobnie nawet nie rozpoznałbyś ich po powściągliwych nowych projektach postaci.

W pierwszych walkach nie ma więc brutalnych dekapitacji, odciętych części ciała i krwawych ofiar śmiertelnych, z których słynie Mortal Kombat. Postacie, które zwykle znamy jako złoczyńców w serii, pojawiają się w przyjazny sposób, powstają nowe, niezwykłe sojusze, a postacie takie jak Reptile czy Baraka, które inaczej pojawiają się bardziej jako postacie drugoplanowe, mają swoje wielkie chwile z większą osobowością. Większość aktorów głosowych również wykonuje świetną robotę. Bardzo fajne!

(Konflikty między Earthrealm i Outworld są zaskakująco kolorowe i spokojne w nowym wszechświecie Liu Kanga. Ale nie na długo!)
(Konflikty między Earthrealm i Outworld są zaskakująco kolorowe i spokojne w nowym wszechświecie Liu Kanga. Ale nie na długo!)

Nie dość głupi

Fabuła poprzednika, Mortal Kombat 11, była prawie na pewno najgłupszym kawałkiem rozrywki, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem w ciągu moich 41 lat na tej planecie. To było tak nieopisanie głupie, przezabawne i tak dziwaczne, że cieszyłem się absolutnie każdą sekundą. Mortal Kombat 1 nigdy nie osiągnął tego szlachetnego współczynnika tandety.

Prezentacja jest świetna, jest też całkowicie przesadzone zakończenie, ale wyjaśnienie, dlaczego wszyscy zabijają się nawzajem w nieskończoność, jest nudne i oklepane, a sekwencja po napisach końcowych, która dość wyraźnie zapowiada fabularne DLC, jest bardziej irytująca niż zabawna. Przynajmniej: Przypadkowi gracze nie są tu tak surowo karceni w finałowej bitwie, jak w poprzedniku w Kronice.

Ponadto tylko walki w grze działają w 60 klatkach na sekundę (i nie więcej, ponieważ jest to konkurencyjna gra walki), cała inna zawartość w grze, w tym niezliczone przerywniki filmowe, a nawet ofiary śmiertelne, tylko w 30 FPS. Wielu użytkowników narzeka na czkawkę w liczbie klatek na sekundę podczas wielu szybkich przełączeń z przerywników filmowych do rozgrywki i odwrotnie.

monotonia i grind

Jeśli skończyłeś z fabułą lub nie jesteś typem gracza, który chce szybkiej walki między dwiema 15-minutowymi przerywnikami filmowymi, Mortal Kombat 1 oczywiście oferuje również inne tryby. Na przykład w Towers można walczyć z sześcioma, ośmioma, dziesięcioma lub nieskończoną liczbą przeciwników SI – ale to wszystko, ten tryb został znacznie odchudzony w porównaniu do swojego poprzednika. Do tego dochodzi nowy tryb inwazji. Nie jest nawet tak dobry.

Inwazje wysyłają cię na sezonowo zmieniające się plansze, które obserwujesz z lotu ptaka, a następnie podejmujesz małe wyzwania, takie jak mini-gra „Test Your Might!” przeciwko w większości całkowicie pozbawionej mózgu sztucznej inteligencji. mini-gra polegająca na naciskaniu przycisków.

Od czasu do czasu pojawia się wróg SI z nadmierną ilością życia lub dodatkowym pancerzem lub walczysz z niektórymi efektami żywiołów za pomocą talizmanów, które głównie wypełniają twój ekwipunek i nie dodają nic do zabawy z grą. W nagrodę otrzymujemy niewielkie ilości punktów doświadczenia i waluty.

Za podniesienie poziomu otrzymujemy nowe palety kolorów, maski i kosmetyczne dodatki dla naszej postaci. Monety można poświęcić w kapliczce, aby otrzymać całkowicie losowe i często kiepskie nagrody, takie jak dzieła sztuki. Wszystko to jest beznadziejnym grindem zastępującym Kryptę z poprzedniczki.

Thrilling for pros

Mortal Kombat 1, podobnie jak jego poprzednik, gra się nieco sztywno, a okna kombosów wydają się początkowo dość bezlitosne. Tym razem sztuczka w systemie walki polega na tak zwanych kameach. Kamea to partner, którego wybierasz przed rozpoczęciem walki, a który następnie staje po twojej stronie w bitwie po naciśnięciu przycisku i atakuje przeciwnika za ciebie.

Kolega nie ma własnego paska życia, nie grasz nim aktywnie, ale co jakiś czas wzywasz go na swoją stronę z określonym czasem odnowienia, gdzie przy odpowiednim wyczuciu czasu może nieco zmiażdżyć przeciwnika.

Jeśli nie jesteś zbyt dobrze zaznajomiony z systemem walki Mortal Kombat, gra jest tak średnio interesująca, jak się wydaje. Doświadczeni gracze mogą jednak wykorzystać swoich partnerów, aby wyciągnąć ze swoich wojowników kilka nowych sztuczek, które wcześniej nie były możliwe.

Na przykład, można wpleść atak kameą pomiędzy dwa combosy i wydłużyć łańcuch ataków lub dodać do combo overhead, który nie byłby możliwy bez kamei, aby zakłócić obronę przeciwnika. To fajny system, pod warunkiem, że masz do tego umiejętności.

Welcome to Hell

Mówiąc o umiejętnościach, jeśli pod koniec kampanii solowej przekonasz się, że jesteś w jakiś sposób dobry w Mortal Kombat, jest oczywiście tryb wieloosobowy, albo rankingowy, albo „Kasual”, ponieważ to uniwersum gardzi literą C. Jeśli rozpoczniesz poszukiwanie rankingowego przeciwnika, przez jakiś czas siedzisz bezczynnie i nie możesz w międzyczasie rozpocząć sesji treningowej ani rozgrzewki.

Jeśli dołączysz do trwającego meczu King of the Hill, będziesz również wpatrywać się w nudny ekran postępu, dopóki trwający mecz się nie zakończy. W meczach rankingowych powinieneś być w stanie grać z pewną pewnością siebie, w przeciwnym razie doświadczysz meczów, w których będziesz bombardowany niekończącymi się kombinacjami i nigdy nie dotkniesz podłogi areny.

(Żywe lasy: Niektóre etapy są niezwykle jasne i kolorowe jak na tę serię. Mortal Kombat 1 wygląda po prostu dobrze.)
(Żywe lasy: Niektóre etapy są niezwykle jasne i kolorowe jak na tę serię. Mortal Kombat 1 wygląda po prostu dobrze.)

Nie miałem żadnych problemów z połączeniem, o których warto wspomnieć podczas fazy testowej, netcode jest świetny, podobnie jak jego poprzednik. Należy jednak pamiętać, że obecnie nie ma rozgrywki międzyplatformowej, a doświadczenie pokazuje, że liczba graczy spadnie po premierze, dopóki nie pozostanie bardzo twardy rdzeń.

Nawiasem mówiąc, nie mam na myśli tego w sposób osądzający: tak długo, jak jesteś dopasowany do gatunku i nie stronisz od nauki i treningu, Mortal Kombat 1 jest absolutnie zabawny online. Mniej doświadczeni gracze muszą być jednak bardzo sfrustrowani. Średnio mecze są trudniejsze niż na przykład w Street Fighter 6, nawet na najniższych rangach, także dlatego, że Mortal Kombat 1 obywa się bez uproszczeń takich jak Modern Controls z SF 6.

W związku z tym: Mortal Kombat zawiera tylko garść samouczków, które nie są wystarczające, aby przygotować zwykłych graczy i nowicjuszy do wieloosobowej części gry. Tutaj najpierw nauczysz się podstaw, takich jak prawidłowe blokowanie, anty-powietrze, nad głową i cały fajny żargon, którego używasz, aby zaimponować ludziom na imprezach.

(Większość Fatality jest kreskówkowa i głupkowata, ale nie dla osób o słabym sercu).
(Większość Fatality jest kreskówkowa i głupkowata, ale nie dla osób o słabym sercu).

Ponadto, dla każdej grywalnej postaci dostępnych jest siedem prób kombosów, w których próbujesz powtórzyć sekwencję klawiszy na ekranie, aby opanować ataki kombosowe swojego wojownika. Nie ma szczegółowych samouczków ani żadnych demonstracji wideo dla postaci. Miłej zabawy na YouTube!

Mniej wszystkiego

Mortal Kombat 1 ma spektakularną prezentację, zawierającą obowiązkowe lochy i nawiedzone lasy, a także kilka niezwykle jasnych i kolorowych środowisk dla serii. W przeciwieństwie do niektórych innych tytułów z tego gatunku, obsługiwane są rozdzielczości Ultrawide, ale wszystko poza bitwami w 60 FPS jest ograniczone do 30 klatek na sekundę.

(Kilka postaci i epizodów jest zablokowanych na początku gry. Możesz je odblokować lub zapłacić ciężkie euro, aby je odblokować)
(Kilka postaci i epizodów jest zablokowanych na początku gry. Możesz je odblokować lub zapłacić ciężkie euro, aby je odblokować)

Lista 23 grywalnych postaci jest zabawna, ale poza kilkoma zmianami w wyglądzie postaci, żadna z nich nie jest nowa w serii. Tryb wieży został znacznie odchudzony, inwazje to nudny, powtarzalny grind.

Fabuła jest mniej przekombinowana i mniej widowiskowa niż w poprzedniczce, ale nadal warta uwagi miłośników tego trybu. Doświadczeni gracze najlepiej wykorzystają multiplayer i nowy system kamei. Niedoświadczeni wojownicy mają trudności z dogonieniem lepszych graczy ze względu na brak szczegółowych samouczków.

Oprócz Fatalitys powracają również Fatal Blows, które pozwalają odwrócić wszystko za pomocą super potężnego ataku, gdy pasek życia jest niski. Niestety, tym razem szybko się zużywają, ponieważ zawsze dotyczą twojego partnera i są zawsze takie same.

W porównaniu do Mortal Kombat 11, płacisz więcej pieniędzy za mniej rozgrywki. Jeśli pilnie potrzebujesz doładowania: jasne! W przeciwnym razie radziłbym kupić Edycję Kompletną. Wtedy nie będziesz musiał ciągle dopłacać za żadne Kombat Packi.

Editor’s verdict

Dopóki nie jest to Pay2Win, nie będziemy dewaluować go za paskudną politykę cenową, ale w polu opinii mogę przynajmniej wspiąć się na moją mydelniczkę na chwilę i ponarzekać na to. Mortal Kombat 1 jest teraz kolejną grą AAA, która karze użytkowników opóźnieniem premiery, jeśli zapłacą „tylko” 70 euro za edycję standardową, zamiast zapłacić solidne 95 funtów za wariant premium, który pozwoli ci wejść do gry pięć dni wcześniej.

Pierwszy (i z pewnością nie ostatni) Kombat Pack kosztuje tym razem aż 40 euro, wszak znalazło się w nim sześć dodatkowych figurek i kilka kamei. Jedna z nich, Ermac, i tak już istnieje w fabule, ale nie ważne, wciąż kosztuje ekstra. Dodajmy do tego płatne kosmetyki i (kompletnie bezsensowne) Easy Fatalities za prawdziwe pieniądze, a będę się miotał w kółko po domu.

Poza tym to wciąż Mortal Kombat. Fabuła jest nieco słabsza niż w poprzedniczce, ale nadal dobra. Lista jest nieco mniejsza, ale zdecydowanie interesująca, system cameo przemawia szczególnie do graczy z wysokim poziomem umiejętności.

W multiplayerze fajnie byłoby móc grać w inne tryby czekając na rankingowych przeciwników, crossplay od premiery też byłby świetny. Netherrealms może zachować Invasions, bo to bezmyślny i bezsensowny grind, który pod względem poznawczym jest tylko o krok powyżej niektórych bezczynnych clickerów. Fani singleplayera dostaną go za fajną fabułę, fani multiplayera ucieszą się z solidnego netcode’u i (wciąż) dużej puli godnych przeciwników.