Na taką grę jak The Callisto Protocol czekałem od wieków.

0
333

The eerily beautiful preview event sent icy chill down my spine and made my trigger finger itch properly.

To dzień jak każdy inny na orbicie Jowisza. Jest rok 2320 i Jacob Lee po raz kolejny wyrusza w drogę, by dostarczyć zaopatrzenie na skolonizowane księżyce gazowego giganta. Widok zapiera dech w piersiach tak samo jak kiepska płaca, dlatego Jacob chętnie zabiera na pokład również towary, których nie ma na liście przewozowym.

Jak dotąd udawało mu się utrzymać w tajemnicy swój mały dodatkowy dochód, ale tego ranka być może lepiej byłoby zostać w łóżku. Kiedy traci kontrolę nad swoim frachtowcem podczas podejścia do Callisto, drugiego co do wielkości księżyca Jowisza, nie wie jeszcze, że późniejsze awaryjne lądowanie będzie tylko najmniejszym z jego problemów.

Nie wiem jak Wy, drodzy czytelnicy, ale już tymi dwoma akapitami przesłanka The Callisto Protocol rzuciła na mnie urok. A to nawet nie wspomina o tajemniczym wirusie, który zmienia wszystkich więźniów kolonii karnej „Black Iron” w makabryczne mutanty (zwane biofagami, czyli pożeraczami życia).

W naszej ostatniej zapowiedzi mogliście już przeczytać, jak mistrzowsko deweloper i twórca Dead Space, Glen Schofield, wie, jak straszyć nas światłem, cieniem i szczególnie podstępnym pejzażem dźwiękowym w swoim najnowszym dziele.

Dzisiaj porozmawiamy o najdrobniejszych szczegółach systemu walki i ulepszeń oraz o tym, dlaczego The Callisto Protocol jest już jednym z moich najważniejszych wydarzeń roku po niedawnym preview event.

Clever design

Pierwszy chytry uśmiech przecina moje usta, gdy jeden z deweloperów chwyta mutanta za pomocą GRP (ich interpretacja Gravity Gun) i ciska nim o ścianę. Paskudny potwór zostaje na nim szybko nabity, ale nadal grzechocze groźnie. Wtedy pan przy myszce chwyta leżący w pobliżu metalowy kanister i ciska nim z pełną siłą w czaszkę mutanta – bonk!

W ciągu następnych kilku minut po okolicy latają różne części ciała i rozpryskują się niezliczone fontanny krwi, a dla mnie po raz kolejny staje się jasne, że to krwawy slasher dla dorosłych, o czym świadczy również pieczęć USK – Ab-18. Niemniej jednak Callisto Protocol zostanie u nas wydany w całości nieokrojony.

Następnym razem kąciki moich ust strzelają w górę przy demonstracji płynnie animowanejmechaniki ukrywania się i blokowania. Za pomocą przycisku kierunkowego protagonista robi uniki lub umiejętnie blokuje bestialskie ciosy mutantów. Powtarzając kliknięcia lewym przyciskiem myszy, łączy kilka kombinacji walki wręcz.

Osobiście uwielbiam systemy walki oparte na dobrym wyczuciu czasu, a Callisto Protocol wydaje się tutaj grać prosto w moje ręce. Przemawia za tym również fakt, że udanecombo serieujawniają słabe punkty, w które następnie możemy wpakować pocisk za pomocą w odpowiednim momencie wciśniętego przycisku. Ponieważ amunicja do naszej broni ręcznej jest równie rzadka, jak i droga, ta związana z walką wręcz pomoc w celowaniu wydaje mi się doskonałą decyzją projektową.

Siła ognia z drukarki 3D

Ponieważ i tak powinniśmy raczej zainwestować nasze żmudnie wykopane z wrogów Callisto Credits w ulepszenia. Od czasu do czasu na ścianie wiszą maszyny w kształcie tuby, gdzie za opłatą możemy mieć „wydrukowane” aktualizacje sprzętu.

Wspomniany pistolet BI-55 o przydomku „Hand Cannon” uzyskuje w ten sposób większą siłę penetracji, stabilność i pojemność amunicji. Można zwiększyć magazyn energii GRP (Gravity Restraint Projector), a także jego siłę kinetyczną do miotania wrogami i przedmiotami wokół siebie.

Nasz zaufany, uniwersalny młotek, który wygląda jak elektryczny kij do krykieta, ma tylko podstawowy wskaźnik obrażeń według wyświetlacza, ale inne symbole, które udało mi się wyłapać, wskazują na co najmniej dwa kolejne aspekty, które można ulepszyć – być może także siłę blokowania.

Dodatkowo mamy możliwość kupna i sprzedaży materiałów eksploatacyjnych przy maszynach. Oprócz amunicji i tzw. konwerterów energii są to także baterie GRP oraz (drogie) iniektory, których używamy do uzupełniania licznika zdrowia Jacoba na jego obroży skazańca. Podobnie jak w Dead Space, wszystkie wyświetlacze UI w The Callisto Protocol są rzutowane bezpośrednio na świat gry.

Day of the Tentacle

Pomimo wszystkich napomnianych środków oszczędnościowych, możemy oczywiście również celować ręcznie i odstrzeliwać poszczególne kończyny potworów. W idealnej sytuacji padną u naszych stóp i będzie można je bez wysiłku kopać, dopóki nie wytrąci się z nich łup. Z drugiej strony, jeśli sprawy pójdą źle, z kikuta wykiełkuje pęk macek, który będzie próbował zdzielić nas po twarzy

Jeśli nie zmienimy teraz szybko biegów i nie rozstrzelamy tych wijących się małych robaczków na kawałki, krytyk mruczy przed naszymi oczami Nie tylko wyrasta mu nowa ręka czy głowa, ale całe ciało przekształca się w coś jeszcze bardziej złośliwego.

Ten niemal ewolucyjny projekt potworów rozciąga się na całą grę. Choć większość antagonistów nadal sugeruje ludzkie pochodzenie, to im dłużej grasz i im silniejsi się stają, tym bardziej różnią się nie tylko długością kończyn, ale i groteskowymi kształtami, w które się wciskają. Wyjątki takie jak paskudne małe robaki, które skaczą prosto na twoją szyję, tylko potwierdzają tę regułę.

Najbardziej uderzające wariantyobejmują trójramiennego garbusa z niemal żółwią paszczą kłapiącą oraz potwora z rozciągniętym grzbietem, który chodzi w odwrotnym kierunku na czworakach – oraz po ścianach i sufitach, ew! Co gorsza, stwór potrafi też zmienić się w niewidzialnego, co twórca gry na krótko powstrzymał, przyciągając go do siebie za pomocą bracera grawitacyjnego, a następnie uderzając w niego wiosłem.