Elden Ring bez otwartego świata? Thymesia inspiruje się starymi częściami Souls, ale nie kopiuje ich po prostu
Korytarzowe zaułki, paskudne pułapki, mroczne średniowieczne fantasy i system walki, który wymaga ode mnie wszystkiego. Dobrze zgadłeś, mówimy o niezrównanej… Thymesii!
To, co na początku brzmi jak tania kopia, po kilku godzinach prób okazuje się być samodzielną grą o wielu twarzach. To, że skaczę z radości po Elden Ring, jest po części zasługą zwartej konstrukcji poziomów. To nie jest tak, że jeszcze niedawno zachwycałem się Pierścieniem Eldena…
Table of Contents
Lekarz dżumy w surrealistycznym średniowieczu
Wcielamy się w Corvusa, lekarza zajmującego się dżumą w średniowieczu, który robi wszystko, aby wyleczyć świat z choroby. Przynajmniej tak wynika z pierwszych kilku godzin gry. Interludia są krótkie i nieliczne, a notatki, które można znaleźć wszędzie, zawsze pozostają tajemnicze, jak to zwykle bywa w tym gatunku. Z drugiej strony, Thymesia, podobnie jak jej starszy brat, zdobywa punkty za budowanie świata i atmosferę.
Przyziemna, średniowieczna sceneria, która jak dotąd nie zbaczała zbytnio w stronę fantasy, od razu przyciąga uwagę, ponieważ sprawia wrażenie cudownie niewykorzystanej. Nawet jeśli w pierwszym obszarze wszystko spowija gęsta, żółta mgła, która do tej pory uniemożliwia oglądanie całej scenerii: Zawsze jest atmosfera. Czy nie uważasz, że tak jest? Obejrzyj ten film, a przekonasz się, że nie masz racji:
Dzika mieszanka dzieł From Software
Brak otwartego świata, brak misji pobocznych, brak bajerów: w grze Thymesia, podobnie jak w Dark Souls, chodzi tylko o to, aby dotrzeć z punktu A do punktu B w jednym kawałku, aby na końcu obszaru zmierzyć się z paskudnym bossem. Dla mnie poprzedni projekt obszarów wydawał się znajomy, a jednocześnie odświeżający. Podobnie jak w oryginalnej grze, istnieją ukryte ścieżki do specjalnych przedmiotów lub cennych skrótów, które logicznie pasują do całości.
Ale jak przedrzeć się przez rzesze wrogów, którzy stoją na naszej drodze? Tak jest, z satysfakcjonującym systemem walki, który przypomina Bloodborne. Istnieje wprawdzie umiejętność pozwalająca blokować ataki, ale należy z niej korzystać tylko w ostateczności, ponieważ zawsze można zadać jakieś obrażenia. Chodzi raczej o to, by szybko trafiać i robić uniki z precyzją punktu
Chociaż w gatunku Souls nigdy nie można mieć całkowitej pewności, wydaje mi się, że w demie Thymesia zbadałem już wszystko, aby móc schować każdy przedmiot w swoim ekwipunku. Jak dotąd nie znalazłem jednak żadnych innych rodzajów broni ani pancerzy, które mogłyby diametralnie zmienić mój styl walki. To znowu jest bardzo podobne do Sekiro. Wydaje mi się, że można dostrzec wzór. Thymesia łączy w sobie elementy z różnych tytułów From Software, nie wyglądając przy tym jak tania kopia. A to głównie z powodu wielu cech, które odróżniają Thymesię od innych Soulslików.
Wiele własnych fasetek tworzy okrągły obrazek
Twórcy gry już wymyślili pierwszą sztuczkę z bronią. Do wyboru mamy dwie z nich. Nasza szabla służy do zadawania normalnych obrażeń przeciwnikom. Jednak ataki z jego użyciem zawsze powodują krwawienie na pasku życia przeciwnika. Jeśli w krótkim czasie nie zlikwidujemy go drugą bronią, zaatakowany wróg znów się uleczy. Zwłaszcza w przypadku mini-bossów i bossów nie obejdzie się bez tej taktyki, dlatego Thymesia zmusza do nauki tego stylu gry.
Największą różnicą między Dark Souls a Elden Ring są jednak umiejętności, które można zmieniać w dowolnym momencie. Jest tu wszystko – od zwykłych podejrzanych, jak atak XY zadający większe obrażenia, po zupełnie nowe ruchy. Jest też sporo nowych ataków, bloków i opcji parowania. Czułem się trochę tak, jak w Tekkenie, kiedy musiałem nauczyć się na pamięć wszystkich kombinacji przycisków, zanim mogłem kogoś poważnie znokautować. W Thymesii nie jest tak źle, ale będziesz potrzebował trochę czasu, aby zapamiętać wszystkie ruchy.
To, z czego jestem szczególnie zadowolony: możliwość zmiany umiejętności w dowolnym momencie jest na wagę złota i sprawia, że z przyjemnością wypróbowuję, czy inny atak nie jest bardziej sensowny w przypadku przeciwnika XY. Z wyjątkiem ataku na głowę. Zawsze mam go w swoim arsenale, ponieważ wygląda po prostu super! A wszyscy wiemy: Fajny wygląd to połowa sukcesu w takich tytułach, słowo kluczowe: Fashion Souls. Ale zanim wpadniesz w histerię, na koniec powiem coś jeszcze. W końcu mam do stracenia reputację dyżurnego narzekacza!
A Soulslike with few rough edges
Przyznaję, że jak na razie niewiele rzeczy w Thymesii mi przeszkadza. Ale jedna rzecz doprowadza mnie do szału, zwłaszcza w przypadku niezwykle zwinnych bossów: uniki. W Thymesii nie ma paska wytrzymałości. Aby uniemożliwić graczom spamowanie atakami i unikami, twórcy gry wprowadzili niewielką pauzę, która automatycznie włącza się po wykonaniu poszczególnych manewrów. Jednak w wielu momentach wydaje się to bardzo niereaktywne, ponieważ Corvus po prostu nie reaguje na moje polecenia. Ze względu na niewielką odległość, jaką pokonuje się krokiem bocznym, brak pełnej kontroli jest tym bardziej dokuczliwy. Dlatego jest jedna rzecz, którą wolałbym mieć: Oddaj mi mój pasek wytrzymałości, abym mógł sam zarządzać swoimi atakami i unikami!
W pierwszych obszarach moją uwagę przykuł również zmienny poziom trudności. Po kilku pierwszych ulepszeniach byłem w stanie powalić normalnych przeciwników jednym ciosem i finiszerem. Na poziomach jednak wszędzie pojawiają się mini-bossowie, którzy zajmują kilka minut i zazwyczaj wykańczają cię dwoma trafieniami. Zdarzają się one stosunkowo często, dlatego przepływ w poziomie jest często przerywany. Pierwsi prawdziwi bossowie również wiele od ciebie wymagają i wymagają od ciebie odpalenia całego arsenału kombinacji. Nieco bardziej liniowa krzywa trudności lepiej pasowałaby do ogólnego obrazu rozgrywki.
Jeśli jednak myślisz sobie: „Nie będę słuchał bzdur tego starego wyjadacza Soulsów!!!1!”, to mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość! Do 9 maja 2022 r. można pobrać demo gry Thymesia na stronie (Steam) i wypróbować ją na własnej skórze. Wszyscy pozostali będą musieli poczekać do 9 sierpnia, aby przekonać się, czy Thymesia utrzyma swój wysoki poziom w gotowej wersji.
Teraz Twoja kolej! Napiszcie w komentarzach, czy Thymesia wzbudziła Wasze zainteresowanie i czy wypróbujecie jej demo.
Werdykt redaktora
Jako fan Soulslike jestem całkowicie zaabsorbowany Thymesią. Już sama atmosfera pierwszych obszarów od razu mnie przekonała i wciągnęła w ten zanieczyszczony świat. Nawet jeśli pierwszy prawdziwy obszar przywołuje nieprzyjemne wspomnienia z Miasta Hańby z Dark Souls 1. Jak dotąd wiele małych ścieżek i skrótów doskonale uzupełnia poziomy i zawsze zachęca mnie do eksploracji, nie przytłaczając zbyt wieloma możliwościami wyboru.
Jeśli chodzi o rozgrywkę, deweloperzy również nie zawodzą i oferują mi typowy dla gier zręcznościowych system walki mieczem, wzbogacony o wiele osobliwości. Najbardziej podobają mi się umiejętności, które mogę zmieniać na bieżąco. Ale przede wszystkim jestem bardzo ciekawy, jakie fajne manewry jeszcze na mnie tam czekają. Jedynie unikanie wciąż stanowi dla mnie przeszkodę, jeśli chodzi o dobrą zabawę w Thymesii. Ograniczenie zbytnio przypomina mi utratę kontroli. Ale kto wie, może w dalszej części gry pojawi się umiejętność lub dwie, które to umożliwią.
Niemniej jednak, Thymesia powinna zadowolić większość fanów Soulsów. Bo poza tymi dwoma drobnymi uwagami krytycznymi nie ma właściwie na co narzekać. Nawet wydajność, przynajmniej na pierwszych poziomach, jest na najwyższym poziomie na kilka miesięcy przed premierą i jak dotąd nie napotkałem żadnych błędów. Thymesia mogłaby wypełnić dokładnie tę lukę, która powstała w Elden Ring dzięki nowej koncepcji.