Persona 5 może odstraszać purystów RPG swoim anime wyglądem, ale słusznie jest jedną z najwyżej ocenianych gier wszech czasów, czego w końcu możesz doświadczyć na PC.
Dlaczego fabularne arcydzieło Atlusa włączone do Game Pass słusznie ma ocenę na Steamie na poziomie 97 procent i zasługuje na uwagę, nawet jeśli nie potrafisz zrobić wiele innego z jaskrawo kolorowymi JRPGami.
Table of Contents
O czym jest Persona 5
Persona 5 została pierwotnie wydana wyłącznie na PlayStation 4 i PlayStation 3 we wrześniu 2016 roku, nie wymaga znajomości swoich poprzedników, ale podobnie jak inne odsłony serii, miesza klasyczne JRPG dungeon crawling z symulacją życia codziennego.
Everyday simulation: Przez połowę z 80 do 140 godzin rozgrywki, w zależności od sposobu gry, wślizgujesz się w skórę licealisty, który po wyroku w zawieszeniu za napaść zostaje wysłany do Tokio i musi odnaleźć się w zupełnie nowym środowisku.
Odbywa się wiele rozmów, wkuwa do szkoły, podejmuje pracę na pół etatu, odwiedza kina, restauracje czy salony gier i – co najważniejsze – zawiera nowe znajomości. Wraz z postępem fabuły otwierają się przed Tobą kolejne lokacje, a wraz z nimi coraz więcej sposobów na spędzenie czasu.
Rozumie się to dosłownie, bo każde działanie kosztuje Cię czas i musi być dokładnie przemyślane. Zwłaszcza, że wszystko co robisz wpływa bezpośrednio na twoje pięć podstawowych wartości charakteru: odwagę, urok, wiedzę, życzliwość i umiejętności. A te wpływają nie tylko na twoje szanse na sukces w normalnym, codziennym życiu Tokio, ale oczywiście także na drugą połowę gry w Persona 5.
JRPG Dungeon Crawler: Już pierwszego dnia w nowym domu, na Twoim telefonie instaluje się tajemnicza aplikacja, która pozwala Ci przejść na ciemną stronę Tokio, tzw. Metaverse.
Tutaj ludzkie otchłanie twoich rzeczywistych przeciwników objawiają się w sumie w ośmiu niezwykle zróżnicowanych pałacach umysłu – wielkich lochach wypełnionych potworami, sekretami, zagadkami i ostatecznymi bossami.
Psychika sadystycznego nauczyciela sportu, który w rzeczywistości molestuje seksualnie lub wykorzystuje swoich uczniów, staje się w ten sposób w Metaverse średniowiecznym zamkiem z więzieniem i piwnicą tortur. W psychice fałszerza sztuki zwiedzasz groteskową galerię sztuki, w tym przystępne obrazy.
Bitwy toczą się turowo i z udziałem tytułowych Person – ponad 200 demonicznych stworzeń o najróżniejszych umiejętnościach, które żyją w Metaverse i które musisz zbierać, levelować, a nawet łączyć jak Pokémon, aby mieć szansę w coraz trudniejszych bitwach.
Co sprawia, że Persona 5 jest tak niezwykła
Okay, purystów RPG będę teraz odstraszał jeszcze bardziej tym nietypowym scenariuszem i rozgrywką. Ale dajcie dalej grze i mnie uczciwą szansę mimo całego sceptycyzmu. Bo codzienna symulacja czy zasada Pokémon: Nadal twierdzę, że Persona 5 jest warta uwagi dla wszystkich (!) fanów gier fabularnych.
Po pierwsze, „normalnych” jest już aż nadto, a po drugie, Persona 5 lepiej niż niemal wszyscy inni przedstawiciele gatunku z ostatnich lat rozumie, co w grze fabularnej liczy się najbardziej.
Dramatyczna historia: wykorzystywanie, uzależnienie od hazardu, samotność, nadużywanie władzy, próżność – Persona 5 oferuje rzędy i rzędy tematów wagi ciężkiej, nie dając się ponieść. Tak, jak każdy JRPG, również masowo korzysta z urządzenia stylistycznego, jakim jest przesada, która tutaj idealnie pasuje do gry poprzez zabieg metawersji pod wpływem ludzkiej psychiki.
Jednocześnie traktuje poważnie wszystkich bohaterów, nie tylko głównych. Opowieść mistrzowsko splata różnorodne środki stylistyczne, od retrospekcji po zmiany perspektywy, i zaskakuje licznymi zwrotami akcji. Mimo że jest w zasadzie liniowa, doświadczam jej bardzo indywidualnie i osobiście poprzez moje niezliczone codzienne decyzje.
Produkcja niemal doskonała: Poza może God of War, nie przychodzi mi na myśl żadna gra w ostatnich latach, w której czułbym, że jej wizja artystyczna mogła być zrealizowana tak konsekwentnie i bezkompromisowo jak w przypadku Persony 5.
Niezależnie od tego, czy chodzi o oprawę wizualną, ścieżkę dźwiękową, narrację, projekt poziomów czy menu: Wszystko tutaj sprawia wrażenie, że zostało odlane z jednej formy i to od początku do końca. Nawet rzeczy, które na początku mnie denerwują czy irytują, po chwili zastanowienia nabierają pełnego sensu. Quest markery być może zaoszczędziłyby mi sporo błądzenia po Tokio w pierwszych kilku godzinach gry, ale też pozbawiłyby mnie złudzeń, że znajdę drogę po mieście, które początkowo było mi nieznane.
Wielkie flow gry: Mimo, a dokładnie dlatego, że Persona 5 często opowiada o banałach, nieustannie dzieje się coś ekscytującego. Typowy dla gatunku czas jałowy utrzymany jest w wąskich granicach, nie będąc przy tym kosztem ambicji.
Dialogi są liczne, ale szybko przechodzą do rzeczy. Przez lochy nie poruszam się ospale, ale z prędkością błyskawicy. I szybko poruszam się po Tokio, które na początku jest mylące, równie łatwo jak po przejrzyście skonstruowanym menu.
Ale to właśnie bitwy ekscytują mnie najbardziej. Poza czasami naprawdę epickimi walkami z bossami, rzadko trwają one dłużej niż kilka minut, ale i tak wynagradzają mnie ogromnie za sprytną taktykę.
Jeśli dobrze odczytuję zachowanie wrogów i wykorzystam odpowiednie zdolności Persony z mojej strony, to mimo trybu turowego nawlekam spektakularne combosy i czuję się nie tylko szalenie inteligentny, ale i szalenie potężny.
Każda decyzja ma swoją wagę: czy to rozmowy, czy bitwy, czy zarządzanie Personą, czy nawet spędzanie wolnego czasu – w grze Persona 5 wszystko wydaje się ważne. Nie chodzi tu tak bardzo o efektowne dialogi czy decyzje dotyczące drzewka umiejętności, jak w innych grach fabularnych. W Persona 5 wszystko jest po prostu połączone ze wszystkim innym.
W zależności od tego, jaką książkę czytam lub jaki film oglądam, inaczej wpływa to na moje wartości charakteru. Im więcej czasu spędzam z jedną osobą, tym mniej mam czasu dla drugiej. A im lepiej dogaduję się z jedną osobą, tym potężniejsze osobowości mogę przywołać w metawersji.
Co może zrobić Persona 5 Royal w wersji na PC?
Królewska edycja gry Persona 5 została pierwotnie wydana na konsolę PlayStation 4 w 2019 roku i jest efektywnie reżyserskim cięciem. Dodaje dwie nowe postacie, które płynnie integrują się z grą, a także trzeci semestr szkolny zawierający nową historię i dodatkowy dungeon.
Do tego dochodzą różne mniejsze optymalizacje, dzięki którym wrażenia z gry są jeszcze bardziej zaokrąglone niż w oryginale. Broń palna jest potężniejsza, wielu bossów zostało przerobionych, w lochach możesz teraz używać nowego haka chwytającego, a dzięki dobrze ukrytym „nasionom woli” możesz częściej uzupełniać swoją manę.
Zdecydowanie najważniejszym usprawnieniem są jednak niemieckie teksty na ekranie, które pomagają zrozumieć angielskie lub japońskie wyjście głosowe. W oryginalnej Personie 5 były tylko angielskie teksty, co niepotrzebnie utrudniało lub wręcz uniemożliwiało wielu osobom dostęp do tego arcydzieła JRPG.
Również godny uwagi, bo niestety wciąż nie do końca przemyślany: udany port na PC. Stylowy wygląd anime nie stracił nic ze swojego uroku w ciągu sześciu lat od premiery, działa przy stabilnych 60 klatkach na sekundę nawet na słabszych systemach, ale wspiera także 4K przy nawet 120 FPS. Irytujące jest jednak to, że trzeba się obejść bez natywnej obsługi Ultrawidescreen.
Ale Persona 5 jest też łatwa do opanowania za pomocą klawiatury i myszki, można dowolnie skonfigurować przypisanie klawiszy, a gra dynamicznie dostosowuje wyświetlanie ekranu, gdybyśmy chcieli sięgnąć po gamepada.
Dlaczego naprawdę polecam Personę 5 wszystkim
Właściwie nie jestem wielkim fanem anime, a na moje gusta RPG wpłynęły przede wszystkim klasyczne zachodnie gry RPG, takie jak Ultima, Lands of Lore, Baldur’s Gate, Gothic czy Wiedźmin. O pierwszych czterech Personach słyszałem tylko przelotnie, ale nigdy w nie nie grałem, a moje zainteresowanie kulturą J jest również bardzo ograniczone.
Czyli właściwie najgorsze możliwe warunki wstępne dla gry takiej jak Persona 5, w której portret anime szczerzy się do mnie w każdym dialogu i w której kot zamienia się w autobus, którym wsiadam przez demoniczną wersję tuneli tokijskiego metra.
Zwykle też świadomie nie spieszę się z monumentalnymi epopejami fabularnymi. Mimo to, przez Personę 5 grałem w szale i w ciągu moich 140 godzin pochłonąłem wszystko, co to arcydzieło ma do zaoferowania. Chciałem tylko co wieczór zanurzać się głębiej w ten fascynujący świat, dowiadywać się, co stało się z postaciami, do których nabrałem sympatii, odblokowywać nowe strategie walki i od razu je wypróbowywać.
Jestem pewien: Jeśli masz choć odrobinę serca do gier fabularnych poza utartymi szlakami i jesteś otwarty na niecodzienne scenariusze, z Personą 5 będziesz się świetnie bawił. Czy warto za pełną cenę 60 euro zaufać mi i wskoczyć do zimnej wody JRPG, to oczywiście decyzja należy do Was.W skład Game Passa wchodzi jednak także Persona 5 Royal. Jeśli więc masz już abonament, nie masz nic do stracenia poza kilkoma godzinami swojego wolnego czasu.
Wniosek redaktora
Kiedy w marcu 2017 roku ukazała się Persona 5, właściwie chciałem tylko rzucić szybkie spojrzenie z ciekawości, bo w tym samym czasie miałem już na rozkładzie Horizon: Zero Dawn, Mass Effect: Andromeda i Zelda: Breath of the Wild. To był wtedy dość sensacyjny miesiąc wydawniczy.
O jakości Persony 5 świadczy to, że wszystkie te zachodnie blockbustery musiały się zatrzymać, podczas gdy ja zagłębiałem się coraz bardziej w fascynujący świat Tokio.
Persona 5 to jeden z tych bardzo rzadkich przypadków serendipity, gdzie jeden tryb naprawdę idealnie współgra z drugim – czy to fabuła, projekt postaci, projekt lochów czy system walki. Wszystko to jest tak samo prawdziwe dzisiaj, jak pięć lat temu, a stylowy wygląd anime nie stracił nic ze swojego uroku.
Royal Edition szlifuje ostatnie szorstkie krawędzie tego arcydzieła dzięki rozsądnym optymalizacjom, a port na PC jest również absolutnie czysty. Każdy, kto do tej pory omijał Personę 5, powinien dać jej szansę najpóźniej teraz.