Przegląd serii Halo w serialu: jak to się stało?

0
472

Po dwóch pierwszych odcinkach serialu Paramountu o Halo, nasza pierwsza recenzja serii brzmi: Dużo się tu dzieje, szefie.

Nowa seria Halo wprawia mnie w nostalgię. Jest rok 2007, właśnie osiągnąłem pełnoletniość – a w kinach pojawia się film Hitman. Adaptacje gier już wtedy cieszyły się doskonałą reputacją, ale jestem optymistą: Hitman naprawdę nie jest trudny do sfilmowania. Niech wykorzystają fabułę Silent Assassin – były zabójca zostaje zmuszony przez zrządzenie losu do powrotu do życia, które tak naprawdę zostawił za sobą. Więc to jest tak, że … John Wick.

Oczywiście, ostateczny film Hitman okazał się katastrofą i nie miał nic wspólnego z moim pomysłem. Albo ogólnie z grami z serii Hitman. Owszem, 47 gwiazd, owszem, jest kimś w rodzaju klona, ale poza tym z filmu wyłania się absurdalnie generyczny film akcji, który ani nie zyskuje nowych fanów, ani nie rozgrzewa serc starych. Jest to typowa adaptacja gry.

Pierwsze dwa odcinki nowej serii Halo wytwórni Paramount są takie same. A jednak w jakiś sposób zupełnie inny.

Yikes? Czy istnieje seria Halo? Jeśli nie słyszałeś o serii Halo i zastanawiasz się, gdzie możesz ją obejrzeć, oto kilka danych ramowych: Paramount otrzymał zielone światło na produkcję serialu Halo. Pierwszy sezon liczy dziewięć odcinków, a najnowszy odcinek można obejrzeć w każdy czwartek za pośrednictwem Sky Ticket – my obejrzeliśmy już dwa pierwsze odcinki. Seria Halo to reinterpretacja oryginalnej gry, opowiadająca zupełnie inną historię w nowym uniwersum. Master Chief walczy wraz ze swoją Srebrną Drużyną na planecie Madrigal podczas wojny Sojuszu z Elitami, gdy zostaje wplątany w polityczne machinacje UNSC. Drugi sezon jest już zamówiony.

More action please

Uwaga dla policji od spoilerów: aby przedstawić moje zdanie, muszę omówić niektóre sceny z dwóch pierwszych odcinków. Jeśli więc chcesz obejrzeć Halo bez żadnych konsekwencji, wróć za tydzień, aby przeczytać moją recenzję.

Ale szczerze mówiąc, spoilery nie mają tu znaczenia, przynajmniej jak na razie. Każdy aspekt serii Halo widziałeś już gdzieś indziej w lepszej wersji. W tej serii bohaterowie bez ogródek wypowiadają kwestie typu: Nie chcę zemsty, chcę sprawiedliwości! Albo jeszcze lepiej:

Ona: Wszyscy zginiemy!!!
On: Każdy kiedyś umiera.

Zwłaszcza stwierdzenie „wszyscy umrzemy” zostało użyte w dziesiątkach wysokiej klasy eposów science fiction. Ale serii Halo udaje się przynajmniej to, co sequelom Gwiezdnych wojen udaje się znakomicie: Wygląda jak oryginał.

Od zbroi Mjolnir Spartan, po ich karabiny szturmowe, Pelikany, mundury UNSC i to kółko do ubierania, którego Spartanie używają, by założyć swoją zbroję – seria Halo Paramountu nie tylko wygląda jak Halo, ale jest też zdecydowanie najpiękniejszą adaptacją Halo:

A kiedy elity Sojuszu walczą ze Spartanami, seria Halo jest w najlepszym wydaniu! Obcy są namacalnie przedstawieni jako zagrożenie, naprawdę pokazano mi, a nie tylko powiedziano, dlaczego ludzkość od lat przegrywa tę wojnę.

Jasne, efekty CG nadal nie są w stanie sprawić, by dwumetrowe dinozaury z kosmosu wyglądały w pełni wiarygodnie, ale skok techniczny w stosunku do serii Halo: Nightfall z 2014 roku jest i tak gigantyczny!

Och, gdyby tylko serial się tego trzymał. Niestety, pierwsze dwa odcinki nie opowiadają o walce między obcymi a ludźmi. Zamiast tego seria Halo wkłada nogę w usta w taki sam sposób, w jaki robi to wiele współczesnych serii: Za bardzo chce być podobna do Gry o tron.

Czy naprawdę jesteśmy tymi dobrymi?

Właściwie seria Halo robi dokładnie to, co chciałem, aby zrobiło Halo 4 do 6 w podcaście GlobalESportNews: Skupia się na ciemniejszej stronie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ponieważ gry jedynie sugerują, że Spartanie to tak naprawdę porwane i maltretowane dzieci, a tak dobry rząd ludzki to opresyjny reżim. Muszę przeczytać książki i komiksy towarzyszące, aby poznać tę ciemniejszą stronę kosmosu Halo.

Seria Halo skupia się właśnie na tym, więc w zasadzie jest to bardzo, bardzo ekscytujące. Ale to, co do tej pory z niej robi, jest tak podziemne jak jaskinia potopu. Nigdy nie widziałem kontrowersyjnego Star Trek Discovery, ale znam dyskusję i widzę bardzo podobny problem w Halo: Bohaterowie tego serialu albo zachowują się jak bezsensownie źli komiksowi złoczyńcy, albo jak niedojrzali nastolatkowie.

Całe kierownictwo UNSC przedstawia się jako banda niekompetentnych egomaniaków, którzy permanentnie ignorują struktury dowodzenia, knują przeciwko sobie, a nawet lubią, gdy zabija się im dzieci. Fakt, że w tej mydlarni ktokolwiek w ogóle wykonuje rozkazy, graniczy z cudem ojca krwi – i właśnie dlatego nie ma tu żadnego poczucia powagi, podczas gdy seria Halo do tej pory polegała głównie na niepodporządkowywaniu się rozkazom.

Prawie wszystkie postacie są jednowymiarowe. Na przykład w odcinku drugim, jak w każdym serialu science-fiction, pojawia się tajne podziemie asteroidy, na czele którego stoi Lando Calrissian.

I oczywiście w odcinku pierwszym pojawia się podejrzany, charyzmatyczny, wojowniczy przywódca rebeliantów w czarnym skórzanym płaszczu, który w wywiadzie telewizyjnym udaje pokojowego zbawcę swojego ludu, ale potem, co szokujące, okazuje się oczywiście morderczym demagogiem.

Pierwsza gra Command & Conquer ma już prawie 30 lat – i nawet wtedy Kane, w swoim czarnym płaszczu, jako przemawiający dyktator w owczej skórze, był banałem. Po prostu celowo wybrany.

A co z Master Chiefem?

Halo jest nieświadome własnej banalności. Ogólnie rzecz biorąc, ta seria traktuje siebie bardzo poważnie, choć scenariusz naprawdę musi się starać, by wepchnąć każdy wątek w wiarygodne kanały.

W zasadzie nie ma nic złego w przedstawieniu UNSC jako chaotycznego reżimu terroru, ale serial musi mi wyjaśnić, dlaczego ci ludzie działają w tak bezsensowny sposób – i jak udało im się przetrwać tak długo.

Podczas gdy Master Chief walczy na linii frontu, UNSC rozpada się pod wpływem złego zarządzania personelem i delikatnej kultury informacji zwrotnej.
Podczas gdy Master Chief walczy na linii frontu, UNSC rozpada się pod wpływem złego zarządzania personelem i delikatnej kultury informacji zwrotnej.

Historia

Halo nie sprawia wrażenia części wiarygodnego świata, a raczej drewnianego przedstawienia teatralnego, w którym wszystko dzieje się tylko dlatego, że tak jest w scenariuszu. Wyobrażam sobie proces burzy mózgów w następujący sposób:

  • Paramount Person 1: Jak wiarygodnie wytłumaczyć nagłe zakwestionowanie przez Master Chiefa swoich działań po latach wojny?
  • Paramount Person 2: Potrzebujemy artefaktu obcych, który odblokowuje ukryte wspomnienia! Prawdziwy rozwój postaci trwa zbyt długo i kosztuje zbyt dużo pieniędzy.
  • Paramount-osoba 3: I wtedy potrzebujemy moralnego rozdroża! Zmuszajmy go do zabicia dziecka, mimo wszystko.
  • Paramount Osoba 1: Ale dlaczego Master Chief ma być zmuszony do zastrzelenia dziecka?
  • Paramount-Person 2: Może dostaje to jako rozkaz z góry?
  • Paramount-Person 3: Tylko dlaczego ktoś miałby wydawać tak bezsensowny rozkaz w środku wojny z kosmitami?
    • Paramount Osoba 2: To nie ma znaczenia. Niech tylko komandor Keyes powie, że tak właśnie musi być. To jest to, co lubią kibice. To jest science fiction, w zasadzie wszystko jest dozwolone.
    • Paramount-Person 4: Może Imperator Palpatine jakoś powróci?

    Ach, to prawda, Master Chief gra główną rolę w serii Halo, tak przy okazji. Zawsze muszę sobie o tym przypominać, bo gigantyczny superżołnierz zwykle pojawia się tylko na chwilę, zanim znów będę musiał przez całe wieki oglądać, jak jakiś przywódca UNSC zostaje obezwładniony.

    Po błyskotliwej akcji w pierwszym odcinku wódz jest głównie zajęty staniem lub siedzeniem w pomieszczeniach, aby inni ludzie mogli mu coś powiedzieć, albo przewożeniem ludzi z punktu A do punktu B, aby inni ludzie mogli mu coś tam powiedzieć, podczas gdy on stoi lub siedzi.

    Dobrze, że przynajmniej seria pozostaje wierna grze. Przy okazji szef regularnie zdejmuje hełm, ale nie ma to większego znaczenia, ponieważ mimika Pablo Schreibera ma tyle zakamarków, co pierścień Halo. Nie z jego winy – potrafi grać – ale z powodu niewielkiej ilości dialogów, z którymi ma do czynienia.

    Ale dość marudzenia, już czuję się tu jak zrzędzący pilot z Halo Infinite. Zamiast tego porozmawiajmy o innej atrakcji.

    Szokujące pytania na przyszłość

    Dr Catherine Halsey jest w moich oczach najbardziej ekscytującą postacią w całym uniwersum Halo. Szkoda, że w grach pojawia się tylko sporadycznie, bo wynalazczyni programu Spartan to osoba o cudownie ambiwalentnym charakterze, chimera potwora i matki.

    Z jednej strony jest to zbrodniarka wojenna, która porywa dzieci i nie cofnie się przed niczym, a z drugiej strony ściśle przestrzega własnej moralności i darzy miłością wszystkich stworzonych przez siebie Spartan.

    Catherine Halsey jest jedną z niewielu ekscytujących postaci w serii Halo.
    Catherine Halsey jest jedną z niewielu ekscytujących postaci w serii Halo.

    Seria Halo to okazja, by przyjrzeć się bliżej Halsey i jej podejrzanym poczynaniom. I na szczęście tak właśnie się dzieje. Pierwsze dwa odcinki nadal układają elementy układanki, ale historia Halsey jest jedynym wątkiem, który motywuje mnie do dalszego oglądania tej serii. Dobra, i nadzieja na więcej fajnych akcji Spartan przeciwko Sojuszowi, bo i tu jest co najmniej kilka wskazówek, które mnie zaciekawiły. Ale poza tym?

    Dla kogo przeznaczona jest ta seria?

    Seria Halo już teraz musi zmierzyć się z pytaniem, dla kogo i po co została stworzona. Zagorzali fani Halo nie dostaną tu jak dotąd niczego, czego gry i książki nie mogłyby zrobić lepiej. Żadna scena akcji na świecie nie przebije uczucia, jakie towarzyszy pojedynczemu rozczłonkowaniu dwóch Scarabów w finale Halo 3.

    A także pod względem fabularnym: w książkach Master Chief przez dziesięciolecia budował przyjacielską więź ze swoimi spartańskimi towarzyszami, Kelly, Fredem, Lindą i innymi, mimo że – a może właśnie dlatego – wszystkie te dzieciaki mają za sobą rozdzierające serce traumatyczne przeżycia. W serii Halo zamiast tego dostaję zupełnie nowe postacie z drużyny Silver, które jak dotąd pozostają zupełnie blade i wymienne. Oczywiście, to się może zmienić… ale dlaczego Master Chief w ogóle dostaje nową drużynę?

    Tak, showrunnerzy nie grali w gry, ale postacie takie jak Kelly, Fred i Linda można znaleźć w wiki. To dosłownie wystarczy, aby wygooglować Master Chiefa jako najlepszego przyjaciela, człowieku. To byłaby taka okazja!

    Może w serii Halo nie chodzi o ludzi takich jak ja. Może to próba przyciągnięcia nowej publiczności do uniwersum Halo. Ale żeby tak się stało, serial musi w kolejnych odcinkach wyjść z pudełka z kliszami rodem z filmów sci-fi. A przywódcy UNSC powinni przejść kilka kursów zarządzania personelem.