Recenzja Starfield: największa gra fabularna Bethesdy. Ale nie najlepsza.

0
244

Największa gra fabularna Bethesdy wszech czasów przykuje uwagę na długo, ale rzadko kiedy naprawdę nas porwie. Test pokazuje: tak ogromne uniwersum wcale nie było potrzebne.

Starfield to zakurzony strych – a ja jestem odkurzaczem.

Na tym strychu jest tyle fascynujących rzeczy do odkrycia! Ślizgam się po neonowych miastach przyszłości i funkcjonalnych placówkach w układzie szachownicy, unoszę się z plecakiem odrzutowym przez systemy jaskiń zaatakowane przez przerażające gąsienice i piratów, wysadzam światła kokpitu wrogich statków kosmicznych i zasysam wszystko, co napotkam. A to dużo, bo wszystko tutaj jest interaktywne.

Klucze, apteczki, nowa broń, amunicja, teczki z dokumentami, kubek po kawie, dwie puste szklane fiolki: To nie ma znaczenia, jestem w grze fabularnej Bethesdy i nic nie powstrzymuje mnie przed pakowaniem ekwipunku pełnego tylu rzeczy, ile chcę.Więc nic poza limitem wagi.

Ale w pewnym momencie nie tylko mój plecak staje się zagracony. I byłoby dobrze dla samej gry, gdyby twórcy wyczyścili go w międzyczasie:Starfield ma gigantyczne ambicje i wystarczającą ilość treści, aby zająć cię na tygodnie, ale także ogromną ilość zmarnowanego potencjału.

Jako tester, na kolejnych stronach oddzielam śmierdzące skarpetki od ukrytych w tym uniwersum skarbów. Na końcu znajdziecie odpowiedź na najbardziej nurtujące Was pytanie:Czy Starfield jest wszystkim, co obiecał Todd Howard?

Przez dwa tygodnie przemierzałem świat science fiction nowego sandboksa z otwartym światem wraz z ponad dziesięcioma kolegami – i byłem w ruchu zarówno szaleńczo szybko, jak i niewypowiedzianie wolno w tym samym czasie.

Bethesda jak żyje i oddycha

Na samym początku wyjaśnię pewne nieporozumienie: Starfield nie jest kosmiczną symulacją, ani nowym No Man’s Sky. Wszechświat gry z 1000 ciał niebieskich, które można przemierzać, jest przede wszystkim sztafażem; w jego sercu bije ta sama podstruktura fabularna, co w Fallout 4 i The Elder Scrolls 5: Skyrim, tylko w przebraniu science fiction.

Z jednej strony jest to rozczarowujące: nie latasz swobodnie przez atmosferę swoim statkiem kosmicznym, nie startujesz samodzielnie ani nie celujesz w ekscytujące punkty, zamiast tego prawie zawsze jesteś zależny od mapy i szybkiej podróży. Nawet podczas dokowania na stacjach kosmicznych lub statkach do zdobycia, cutscenka przerywa akcję i zauważasz: w tle gra ładuje inne, mniejsze pudełko, w którym kontynuuje.

(Zamiast szponów śmierci, w Starfield są Terrormorfy. Bethesda pozostaje wierna sobie.)
(Zamiast szponów śmierci, w Starfield są Terrormorfy. Bethesda pozostaje wierna sobie.)

Podróżowanie w Starfield nie wydaje się tak spójne jak w Star Citizen, ponieważ brakuje mu jakichkolwiek podstaw technicznych. Nic nie działa w tej grze bez funkcji szybkiej podróży; wylatujesz ze współrzędnych i redukujesz gigantyczny wszechświat do następnego punktu nawigacyjnego, do którego automatycznie przenosisz się z łatwością naciśnięcia klawisza.

Z drugiej strony, Starfield dziedziczy również mocne strony gier Bethesdy z jej wiernością tradycji: Otwarty świat jest wypełniony zadaniami (przynajmniej na ruchliwych planetach i w miastach pełnych NPC-ów), czasami można podziwiać piękne panoramy, a jako gracz możesz całkowicie dowolnie kształtować swoją postać, od atrybutów początkowych, przez sprzęt do wytworzenia, po system umiejętności i budowę placówki.
W dialogach ponownie możesz podejmować więcej własnych decyzji niż w Fallout 4, a bitwy korzystają z mnóstwa świetnie zaimplementowanych broni, których możesz skutecznie używać przeciwko wszelkiego rodzaju kosmicznym piratom i innym szumowinom w perspektywie pierwszej lub trzeciej osoby.

Do wyboru jest ponad tuzin towarzyszy sterowanych przez komputer. Możesz zabrać ze sobą maksymalnie jednego na raz, wyposażyć go, a nawet rozpocząć związek. Niektóre próby flirtu są dość żenujące, ale mimo to więź z towarzyszami rozwija się dzięki wspólnej przygodzie. Nie jest ona tak silna jak w grach Larian Studios czy Bioware z dawnych lat, ale fani Fallouta i Elder Scrolls dostaną to, na co zasłużyli.

Starfield to tak naprawdę sandbox, jaki znamy i kochamy od Bethesdy. Ale jednocześnie nie jest to wielka ewolucja formuły Bethesdy, na którą niektórzy mogliby mieć nadzieję, ani skok kwantowy pod względem projektowania gier. Pod pewnymi względami Starfield jest nawet krokiem wstecz. Gdzie indziej jednak obserwuję drobne usprawnienia w teście, które korzystnie wpływają na rozgrywkę. A może powinienem powiedzieć: małe skoki?

(Towarzysze wyglądają najlepiej, inne postacie często cierpią z powodu drewnianej mimiki)
(Towarzysze wyglądają najlepiej, inne postacie często cierpią z powodu drewnianej mimiki)

Schody są teraz opcjonalne

Jako odkrywca w roku 2330 jesteś w ciągłym ruchu w Drodze Mlecznej i regularnie wzbijasz się w powietrze. Ponieważ twoja postać, którą sam tworzysz na początku gry, może wyposażyć się w różne plecaki odrzutowe, które pozwalają jej krótko unosić się w powietrzu lub strzelać w górę jak katapulta.

Działa to podobnie do napędu rakietowego z Fallout 4, ale można go wykorzystać na więcej sposobów, ponieważ postać w Starfield automatycznie podciąga się na krawędziach. Ponadto projekt poziomów został zaprojektowany z myślą o regularnym korzystaniu z plecaka rakietowego: Są kaniony i budynki z kilkoma poziomami. W większych miastach można znaleźć własną drogę i poczuć się znacznie swobodniej niż w poprzednich grach RPG Bethesdy.

W szczególności bitwy czerpią ogromne korzyści z plecaka odrzutowego: W teście zawsze z przyjemnością manewrowałem za wrogami za pomocą silników odrzutowych lub schodziłem na nich z dużej wysokości jak piorun rzucony przez Zeusa.

(Tutaj! Dzięki plecakom odrzutowym i bardziej otwartemu projektowi poziomów strzelaniny są o wiele bardziej dynamiczne niż w Falloucie.
(Tutaj! Dzięki plecakom odrzutowym i bardziej otwartemu projektowi poziomów strzelaniny są o wiele bardziej dynamiczne niż w Falloucie.

Po trudnej początkowej fazie do skromnego początkowego arsenału dołączają różnego rodzaju bronie, dając ci większy wybór w częstych konfrontacjach pieszych. Karabiny laserowe, które podpalają wrogów, rewolwery z celownikami teleskopowymi, granatniki i karabiny powtarzalne czekają na wypróbowanie; do dwunastu można umieścić na szybkich klawiszach.

Sprzężenie zwrotne trafień jest ulepszone w porównaniu do pośrednich poprzedników: wrogowie reagują na uderzenia, zwłaszcza gdy umierają, i są wirowani na przykład po trafieniu strzelbą w ramię.

Ponieważ wielu ludzkich przeciwników korzysta również z plecaków odrzutowych, skaczą oni dziko po okolicy lub startują jak sylwestrowa petarda w kierunku stratosfery, aby eksplodować w powietrzu, gdy przebijesz ich zbiornik paliwa. Świetnie się to ogląda!

Science fiction według książki

Starfield jest bardzo pompatyczny od samego początku: starożytne artefakty skrywają wielką tajemnicę, a gracze muszą dotrzeć do jej sedna jako najnowszy członek tajnej organizacji Constellation. Muzyka orkiestrowa zapewnia idealną oprawę dla tego zadania, co sprawia, że od samego początku chcesz więcej.

W trakcie gry podróżujemy przez kilka większych miast, z których jedno ma klasyczny wygląd Cytadeli z Mass Effect, kolejne to miejsce z Dzikiego Zachodu z saloonem i kowbojami, a kolejne to cyberpunkowa metropolia w neonowych kolorach. Ale jakoś to wszystko do siebie pasuje: Oprawa wizualna i styl Starfield mają wiele do zaoferowania, w szczególności statki kosmiczne wyglądają świetnie, a broń wygląda jak żywa.

Mamy kilka rozmów z perspektywy pierwszej osoby, w których twarze najważniejszych postaci niezależnych są bardzo szczegółowe; animacje podczas mówienia nie należą jednak do najwyższej ligi. Synchronizacja niemieckiego głosu również pozostawia wiele do życzenia. Ogólnie rzecz biorąc, tłumaczenie nie jest zbyt dobre i czasami występują różnice w znaczeniu w porównaniu do bardzo spójnego angielskiego oryginału.

Ogólnie produkcja jest mocna, jednak fabuła tylko częściowo nadąża. Napięcie na początku jest bardzo udane, a niektóre zadania opowiadają fajne historie. Stupid: Starfield jest bardzo poważny, ale nawet nie zaczyna wykorzystywać niemal nieskończonego potencjału swojego tematu science fiction. Wszystkie wątki i motywy są znane, wielka tajemnica ostatecznie wydaje się banalna, a autorzy rzadko stawiają nas przed prawdziwym dylematem.

Przyjemne: W dialogach często pojawia się opcja użycia umiejętności wybranych na początku gry lub odblokowanych przez awansowanie na wyższy poziom w celu uzyskania dodatkowych opcji konwersacji. Ponadto srebrne języki mogą regularnie wykorzystywać swój talent perswazji – nie tylko po to, by zarobić więcej kredytów, jak w Fallout 4, ale także by całkowicie uniknąć brutalnych konfrontacji. Decyzje również trzeba podejmować, zazwyczaj z rozróżnieniem na dobrą i złą opcję.

Ale choć frakcji jest około pół tuzina, lepiej nie spodziewać się wielowarstwowego systemu ze skalą popularności i ważeniem interesów różnych grup. Można po prostu ukończyć (prawie) całą serię zadań frakcji za jednym zamachem. Brakuje naprawdę dramatycznych cięć, takich jak wojna domowa w Skyrim.

(Złe postacie, które rzadko można spotkać podczas podróży)
(Złe postacie, które rzadko można spotkać podczas podróży)

Z jednej strony to dobrze, bo najciekawsze i najbardziej złożone historie wciąż tu czekają. Z drugiej strony, dyskusje typu „WAAAS did you do?” między dwoma graczami, jak w niezwykle wszechstronnym Baldur’s Gate 3, nie są możliwe. Mając wystarczająco dużo czasu, wszyscy gracze doświadczają tego samego.

Starfield zdecydowanie ma kilka ekscytujących misji, nawet w głównym wątku fabularnym. Są one jednak przyćmione przez niezliczone inne, w których wcielamy się w kuriera DHL lub tęsknimy za bardziej kolorowymi, zapadającymi w pamięć postaciami, takimi jak cudownie przerysowany kapitan Petrov, ponieważ wszystko wydaje się tak strasznie banalne i 08/15.

Co prawda od czasu do czasu pojawiają się niespodzianki i zabawne pomysły, takie jak kasyno w zerowej grawitacji lub przypadkowe spotkania (na przykład z klasą szkolną!), które rozwijają się w większe zadania lub są po prostu wbudowane jako gagi.

Ale biorąc pod uwagę ogromny czas gry (w teście grałem dobre 80 godzin, z czego po 50 ukończyłem misje główne i frakcyjne), wydają się one tylko kroplami na wrzącej powierzchni słońca.

(W Starfield często chodzi o strzelanie. Odbywa się to kosztem fabuły.)
(W Starfield często chodzi o strzelanie. Odbywa się to kosztem fabuły.)

Caught up in the upgrade mania

A jednak … Im dłużej grałem w Starfield, tym bardziej mnie wciągała. Wynika to głównie z niemal idealnej mechaniki motywacyjnej w zakresie ekwipunku i drzewka talentów: zdobywanie punktów doświadczenia i wynikające z tego awansowanie wywołuje w moim chomikowym mózgu podobne uczucia, jak karmienie sześciolatka cukierkami.

W Starfield nie ma limitu poziomów, więc w pewnym momencie możesz odblokować wszystkie umiejętności w niezwykle rozbudowanym drzewku talentów, ale musisz ukończyć wyzwania, takie jak „Zniszcz 50 statków kosmicznych” lub „Wybierz 20 zamków”, aby uzyskać wyższe rangi (w sumie cztery na umiejętność). Wynikające z tego ulepszenia są na szczęście zauważalne, a umiejętności takie jak perswazja czy odporność na obrażenia okazują się niezwykle praktyczne.

(Arsenał broni jest ogromny, różnorodność wrogów jest w porządku.)
(Arsenał broni jest ogromny, różnorodność wrogów jest w porządku.)

Mój gen hoovera naprawdę daje o sobie znać, gdy plądruję wrogów. Zdobywanie nowych broni, skafandrów i innych przedmiotów po prostu się nie nudzi. Zwłaszcza, że tym razem są też różne poziomy rzadkości, więc jest odrobina Diablo. Jednak im dłużej grasz, tym bardziej zagmatwany staje się ekwipunek, ponieważ używane są typowe listy Bethesdy, a funkcje sortowania są niewystarczające.

Mogę ulepszać i dostosowywać dowolny sprzęt na stacjach rzemieślniczych; dzięki odpowiednim umiejętnościom i zasobom mogę zmodyfikować pistolet o większy magazynek lub nadać zabójczej strzelbie tłumik.

Ale hełm i kombinezon również można ulepszyć. Jest tu wystarczająco dużo materiałów, abyś był zajęty przez setki godzin, nawet jeśli chcesz stworzyć absolutnie najlepszy sprzęt w grach survivalowych. Ale ulepszenia prawie nigdy nie są naprawdę potrzebne; Fallout 76 oferuje bardziej udany system craftingu w bezpośrednim porównaniu.

/„” src=”https://www.global-esports.news/wp-content/uploads/2023/09/This-shotgun.jpg” /☻

Ponadto, nasza postać może również gotować (w większości zbędne) jedzenie i wytwarzać lekarstwa, które leczą złamane kości i odmrożenia lub spowalniają czas na krótki czas. Tylko ważnych zestawów medycznych i urazowych nie można mieszać ze sobą nawet na najwyższym poziomie talentu, ale można je tylko znaleźć lub kupić.

Dzięki uczciwemu poziomowi trudności (na trzecim z pięciu) i wrogom, którzy nie awansują (galaktyka jest podzielona na obszary poziomów), zawsze czułem się jednak dobrze zadbany w mariażu wyzwania i poczucia mocy. Jeśli jednak chcesz być wyzwaniem, powinieneś zacząć od razu na dwóch najwyższych poziomach.

/„” src=”https://www.global-esports.news/wp-content/uploads/2023/09/Colors.jpg” /☻

Istnieją również rozbudowane narzędzia do budowania własnej placówki na dowolnej planecie, urządzania domu (w miastach można kupić różne mieszkania) lub dostosowywania statku kosmicznego: każdy, kto ma choćby krztynę kreatywności, będzie mógł ponownie spędzić dużo czasu z tymi opcjami.

To, co je wszystkie łączy, to niepotrzebnie zagmatwana obsługa, która wymaga trochę czasu, aby się przyzwyczaić, dzięki zawiłym menu za pomocą myszy i klawiatury, a także gamepada. Samouczki również niewiele pomagają, ponieważ Starfield wielokrotnie ukrywa drobne szczegóły dotyczące obsługi, z których niektóre można zrozumieć dopiero po wielu godzinach lub w dialogu z innymi graczami.

Kiedy już pogodzisz się ze sterowaniem, wyniki są naprawdę imponujące. Możesz ręcznie umieszczać nawet najmniejsze przedmioty dekoracyjne i w ten sposób zbudować swój wymarzony dom w rzeczywistości wrogiego środowiska na opuszczonym księżycu w najdalszym zakątku Drogi Mlecznej. Statki kosmiczne w kształcie fallusa są oczywiście również możliwe, a układ wewnątrz zmienia się wraz z każdą regulacją kadłuba.

/„” src=”https://www.global-esports.news/wp-content/uploads/2023/09/In-outposts.jpg” /☻

Dobra wiadomość dla wszystkich, których interesuje głównie fabuła: Jeśli nie chcesz, nie musisz budować ani jednej placówki, ani nawet dostosowywać projektu statku kosmicznego, możesz całkowicie zignorować crafting i nie musisz wydobywać żadnych zasobów. Nie ma więc powodu, by eksplorować zbyt rozległy wszechświat Starfield, co oszczędza mnóstwo czasu i nerwów.

Nie jest to symulacja kosmiczna

Starfield ma strukturalny problem, który obniża jego jakość w porównaniu do Fallout 4 i Skyrim. Ogromny świat gry z ponad 1000 planet powinien być wielką siłą tej gry fabularnej. Jednak ta część eksploracyjna jest niezwykle płaska i monotonna.

Starfield sprawia wrażenie zbioru poziomów połączonych ze sobą za pomocą nudnej gwiezdnej mapy. Poczucie organicznego odkrywania podczas wędrówki po Sky’s Edge i Commonwealth, znane ze Skyrim i Fallout 4, jest znacznie zmniejszone.

Aby podróżować z jednego poziomu na drugi w Starfield, musisz wyznaczyć kurs na mapie i aktywować napęd skokowy, co czasami wymaga ponownego przydzielenia energii. W teście mój wkład jako gracza często wyczerpywał się w kombinacji klawiszy L-R-X: otwierałem dziennik misji, wyznaczałem kurs do wybranego celu misji i potwierdzałem skok do miejsca docelowego.

Szybka podróż, którą można wywołać z niemal każdej lokacji, po raz pierwszy w Starfield nie jest funkcją opcjonalną, ale niezbędną: nie ma możliwości samodzielnego podróżowania między systemami, wszystko odbywa się za pomocą samouruchamiających się, nieprzerywalnych cutscenek.

Gra w statki kosmiczne jest trywializowana na każdym kroku: Przy odrobinie szczęścia można nawigować do stacji kosmicznej na orbicie planety lub podążać za tajemniczym sygnałem, od czasu do czasu natkniemy się na postacie niezależne w losowych spotkaniach i oczywiście od czasu do czasu dochodzi do bitew z wrogimi statkami. Wszystko inne działa jednak za pośrednictwem menu i automatyki.

Ograniczenia te są kontynuowane na planetach: swobodne latanie w atmosferze nie jest dozwolone, lądowanie i start są automatyczne. To sprawia, że statek kosmiczny czuje się jak – co prawda bardzo fantazyjny – rekwizyt.

Nawet walki wydają się być doczepione: nie ma dużych bitew kosmicznych, najwyższe uczucia to do pięciu przeciwników jednocześnie, a potem zwykle kierują się prosto na mnie. Najpierw strzelam do ich tarcz, a potem do kadłubów, może nawet celuję w poszczególne systemy, takie jak broń i silniki, ale rzadko jest to naprawdę konieczne.

Ci, którzy mają słabość do Everspace 2, Freelancera czy Star Citizen, nie powinni, na litość boską, oczekiwać, że Starfield zrobi coś porównywalnego. Nawet jeśli – i tutaj Bethesda musi spojrzeć na siebie – wypowiedzi deweloperów przed premierą (zwłaszcza Todda Howarda i Pete’a Hinesa) częściowo malowały dokładnie taki obraz i wzbudzały odpowiednie oczekiwania.

Problem z 1000 planet

Ci, którzy nie wykonują obecnie questów, jak zdawały się sugerować przedpremierowe reklamy, wciąż mogą wiele odkryć w Starfield na wielu, wielu planetach gry. W rzeczywistości na każdym ciele niebieskim znajduje się kilka tak zwanych punktów zainteresowania, za którymi kryje się jaskinia z łupami lub mała placówka piracka. Niektóre z nich są generowane losowo.

Zasoby czekają, aż wyrwę je z ziemi i skał za pomocą maszyn lub wiązki lasera. Ponadto świat przemierzają różnego rodzaju zwierzęta, różnorodność jest tutaj znacznie mniejsza niż w proceduralnie generowanym No Man’s Sky.

Za pomocą skanera mogę zidentyfikować pewne części flory i fauny, aż w pewnym momencie planeta zostanie uznana za zbadaną. Znaleziska te można uczynić cennymi, ponieważ istnieje niekończący się strumień automatycznie generowanych misji, nie tylko dla odkrywców.

/„” src=”https://www.global-esports.news/wp-content/uploads/2023/09/With-the-scanner.jpg” /☻

Komputerowe terminale rozdzielają zlecenia na nagrody, wyszukujesz oszustów dla banku lub wykonujesz misje bojowe dla różnych frakcji. Wszystko to sprawia, że w Starfield można spędzić niemal nieskończoną ilość czasu, ale w ostatecznym rozrachunku zajmujemy się jedynie absolutnie bezsensownym grindowaniem bez żadnych powiązanych elementów fabularnych.

Tak, wszechświat Starfield jest duży. Tak, jest w nim szalenie dużo do zrobienia. Ale w ostatecznym rozrachunku prawdziwie ręcznie stworzona, wartościowa część po prostu nie stanowi większości. Wielu fanów Starfield było również maksymalnie zdezorientowanych przed premierą: czy teraz można eksplorować planetę całkowicie pieszo?

Podczas testu jednak fakt, że ciała niebieskie są faktycznie podzielone na strefy z granicami nie do pokonania, prawie mi nie przeszkadzał. Wynika to z trzech punktów:

  1. .. nie sprawia, że gra jest dla mnie mniej lub bardziej przyjemna w zależności od tego, czy mogę przemierzać planetę bez przejścia.
  2. .. na 99 procentach wszystkich planet Starfield nie ma prawie nic do odkrycia, co sprawiłoby, że taki spacer byłby opłacalny.
  3. .. każda wycieczka staje się żałośnie powolną męką z powodu braku pojazdów.

..

Jak to ujął kolega na czacie grupowym podczas testu? „Nigdy nie sądziłem, że zatęsknię za Mako z Mass Effect”. Ale to prawda: Starfield desperacko potrzebowałby pojazdów, odległości są zbyt duże, zwłaszcza na niecywilizowanych planetach.

Problem pogłębia konstrukcja misji, które często wysyłają nas z jednego końca galaktyki/kolonii na drugi wiele razy w celu załatwienia prostej sprawy lub przeprowadzenia kilku rozmów – oraz system wytrzymałości.

Każdy, kto biega lub skacze w Starfield, zużywa w tym procesie tlen, reprezentowany przez wskaźnik w lewym dolnym rogu ekranu. Gdy go zabraknie, w jego miejsce pojawi się czerwony dwutlenek węgla. Gdy poziom dwutlenku węgla osiągnie wartość szczytową, dalsze bieganie grozi utratą energii życiowej i tymczasowym uszkodzeniem ciała.

Problem polega na tym, że tlen znika dość szybko bez ulepszeń, dlatego w końcu przestawiłem się na korzystanie z plecaka odrzutowego, gdy tylko było to możliwe, aby poruszać się nieco szybciej po ogromnym świecie gry. Zaowocowało to ciągłymi małymi skokami, które wyglądają absolutnie śmiesznie, szczególnie w trybie trzecioosobowym.

(Biegnij, skacz, podskakuj, nigdy nie jest wystarczająco szybko: ciągłe bieganie w Starfield przypomina rozciąganie czasu gry)
(Biegnij, skacz, podskakuj, nigdy nie jest wystarczająco szybko: ciągłe bieganie w Starfield przypomina rozciąganie czasu gry)

Problem nasila się, jeśli tak jak ja, pakujesz do torby wszystko, co nie jest przybite. Oznacza to, że postać jest szybko przeciążona, zużywa więcej tlenu lub nie może już w ogóle biegać. Szybka podróż jest również bezużyteczna w niektórych sytuacjach.

Wszystko to wydaje się mniej realistyczne, a bardziej przypomina celową manipulację ze strony twórców, nawet jeśli limit wagi można zwiększyć za pomocą punktów talentów. Moja prognoza: po premierze modów, które złagodzą te ściśle ustalone limity, staną się one niezwykle popularne. Jednak w obecnym stanie większość Starfield wydaje się być bezmyślną stratą czasu.

Potencjał dzięki modom

Starfield, podobnie jak poprzednie gry Bethesda Game Studios, posiada rozbudowane wsparcie dla modów. Doświadczenie uczy, że deweloperzy hobbystyczni wkrótce udostępnią do pobrania wiele darmowych modyfikacji, które zmienią funkcje i działanie, a także dostarczą nową zawartość i mechanikę. Nie ma to jednak znaczenia dla naszej oceny.

Fakt, że Bethesda częściowo przejęła grafikę planet na mapie gwiezdnej 1:1 lub po prostu zmieniła kolor słońc, aby wypełnić ogromny wszechświat zawartością, nie poprawia mi humoru. Szczytem jest jednak ponad 20 świątyń, w których odblokowuję specjalne moce dla mojego awatara.

Jest to „kosmiczna magia”, o której tylko napomknięto przed premierą; Bethesda poprosiła nas o nieujawnianie szczegółów na jej temat. To, co powinno być nagrodą dla sumiennych graczy, przeradza się jednak w żart: wszystkie świątynie są zbudowane dokładnie tak samo, nie ma żadnych zagadek ani specjalnych wyzwań do wykonania, tylko mini-mini gra, która jest zawsze taka sama.

Sposób odnajdywania świątyń również jest mało pomysłowy: Dziesiątki razy wracasz na kilka sekund do pewnego NPC-a, który zapisuje nowe wpisy w twoim dzienniku, potem używasz znanej kombinacji klawiszy L-R-X i po wylądowaniu na nudnej planecie retorty musisz przez kilkanaście minut przedzierać się pieszo przez pustkowia, gotowe.

To są najgorsze momenty Starfield.

It goes on and on

Podobno Starfield tak naprawdę rozpocznie się dopiero po ukończeniu głównego wątku fabularnego. Jest to, za przeproszeniem, nonsens. Co jest prawdą: New Game Plus jest wprowadzony do fabuły w Starfield tak płynnie, jak rzadko widziałem to w grze. Nie mogę wyjaśnić powodów tego bez spoilerów.

Co zauważyłem: Starfield jest od samego początku zaprojektowany tak, by można było grać w niego w nieskończoność. Nie odkryłeś niektórych dobrze ukrytych treści, takich jak legendarne statki kosmiczne za pierwszym razem? Zdobądź je podczas drugiej rozgrywki – lub po prostu kontynuuj grę w zapisanej grze po jej zakończeniu!

Daje ci to również możliwość wypróbowania różnych stylów gry, wybrania dla odmiany złych opcji rozmowy i zamiast pomagać organom bezpieczeństwa w serii zadań, bądź lojalny wobec piratów.

There’s light and shade in the technology

W przeciwieństwie do wersji na Xboksa, Starfield działa na PC niemal bezproblemowo. Jedynie w większych miastach liczba klatek na sekundę może nieco spaść, zwłaszcza w rozdzielczości 4K. Procesor Intel i9-13900K z kartą graficzną Geforce RTX 4090 i 32 GB pamięci RAM poradził sobie z 55-65 FPS (miasto) i 68-85 FPS (niecywilizowana planeta) przy pełnych detalach w 4K.

W 1440p sytuacja wygląda znacznie spokojniej, z około 100 FPS możliwymi do osiągnięcia bez żadnych problemów. Obsługiwane są rozdzielczości 21:9, opcje graficzne są rozbudowane, a nawet istnieje ustawienie, aby teksty na ekranie były wyświetlane w większym rozmiarze.

(Entuzjastom science-fiction trudno będzie się od Starfield oderwać)
(Entuzjastom science-fiction trudno będzie się od Starfield oderwać)

Starfield jest oficjalnie zoptymalizowany pod kątem kart graficznych AMD i rzeczywiście mój Ryzen 7 7700 z Radeonem RX 7900 XTX i 32 GB pamięci w rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli zawsze dawał radę, akcja była płynna bez spowolnień czy szarpnięć. Nie zauważyliśmy żadnego dedykowanego spadku wydajności z kartami graficznymi Nvidii w porównaniu, pomimo braku obsługi DLSS.

Trzeci system z Intel i5-6600, Geforce RTX 3080 i 32 GB RAM miał przeważnie około 45 FPS na piechotę w 3440 x 1440 przy średnich detalach i stałe 60 klatek na sekundę w przestrzeni. Co jest obowiązkowe w każdym przypadku: dysk SSD, ponieważ na powolnym dysku twardym HDD częste czasy ładowania stają się absolutnym testem cierpliwości.

Typowo dla sandboksów i gier Bethesdy: Starfield musi zmagać się z kilkoma błędami. Najczęstsze są usterki: Postacie nagle unoszą się w powietrzu lub zapadają w ziemię. Sztuczna inteligencja wroga ciągle się gubi, ucieka w środku bitwy lub reaguje z opóźnieniem, jeśli nie utknie od razu w architekturze poziomu.

Takie błędy są irytujące, ale czasami zabawne i nie są poważne przez cały czas trwania gry. Sytuacja wygląda inaczej w przypadku kilku błędów, których nawet aktualizacja Day One nie naprawiła, zgodnie z własnymi notatkami Bethesdy: Dwukrotne wczytanie zapisu gry kończyło się niekończącą się pętlą, innym razem ekran zamarzał, a raz moja postać nie mogła już strzelać. Dopiero wczytanie starszego zapisu gry przyniosło ulgę.

Za małe i duże błędy obniżono ocenę o dwa punkty.

Dlaczego Starfield dostaje mniej punktów niż Fallout 4

Widzicie: jest wiele rzeczy, które można skrytykować w Starfield. Na przykład brak opcji nurkowania w wodach. Albo dlaczego NPC często nie reagują, gdy strzelamy do nich z broni. I dlaczego, proszę, niektórzy sklepikarze nigdy nie kładą się spać, chociaż można by się tego spodziewać po realistycznym otwartym świecie i jest to praktykowane gdzie indziej w Starfield?

To wszystko są ważne punkty, o których należy wspomnieć. Ale ostatecznie nie miały one tak dużego znaczenia w teście, jak zabawa i podekscytowanie, z którymi po 60 godzinach nadal rzucałem się w każdą nową misję. Starfield bierze znaną i wypróbowaną i przetestowaną koncepcję Bethesdy i umieszcza ją w świecie science fiction i samo to wystarczy, aby wielu z was dobrowolnie spędziło setki godzin w tej grze.


(Nadal istnieją, losowe spotkania i małe sympatyczne zadania, z których słynie Bethesda. Najczęściej zaczynają się w kosmosie.)

Ale przez cały test nie mogłem znaleźć odpowiedzi na pytanie, które było dla mnie kluczowe w punktacji: Jaki jest jeden zaskakujący zwrot akcji w Starfield? Fallout ma swoje skarbce, Skyrim ma swoje smoki – ale Starfield wkłada wszystkie jajka do jednego koszyka z gigantycznym wszechświatem i eksploracją, tylko po to, by rozczarować w tej kategorii.

W swoim dążeniu do stawania się coraz większym i większym, gra Bethesdy wiele straciła: na przykład opcje rzemieślnicze są w dużej mierze zbędne i nie są tak wartościowe, jak w mocno rozbudowanym Fallout 76 (którego status premiery był, nawiasem mówiąc, znacznie gorszy niż Starfielda).

A środowiskowy storytelling, wychwalany pod niebiosa w recenzji Fallouta 4 autorstwa Michaela Grafa, w Starfield praktycznie nie istnieje. Poza kilkoma wyjątkami, wszystko wydaje się być produkowane masowo. Praktycznie nie ma miejsca na małe, dające się lubić lokacje, a i tak nie mam czasu ich szukać, bo skakanie po planetach nie daje mi żadnego poczucia połączonego, logicznego świata gry.

Starfield miał potencjał, by przenieść otwarte światy Bethesdy na nowy poziom. Ale ostatecznie prawie wszystko, co pojawiło się po Fallout 4, załamuje się pod ciężarem 1000 planet. Pozostała gra, która ze swoim sandboksowym charakterem może nadal nie obawiać się bezpośredniej konkurencji. Ale także taka, która nie ma już takiej samej fascynacji jak jej dwunasto- i ośmioletni quasi-poprzednicy.

A to głównie dlatego, że Toddowi Howardowi i spółce nie chciało się sprzątać strychu.

Editor’s Verdict

Starfield i Elex 2 mają ze sobą zaskakująco wiele wspólnego, na przykład plecak odrzutowy. W ostatecznym rozrachunku te dwie gry fabularne z otwartym światem są również mniej oddalone od siebie w ocenie, niż wcześniej sądziłem. Ale jest jeden punkt, w którym różnica jest ogromna i można to uznać za rażący strzał w dziób dla Bethesdy: Świat gry Starfield podobał mi się mniej niż ten z Elex 2!

Być może byłoby lepiej, gdyby Todd Howard i spółka skoncentrowali się na jednej planecie lub jednym systemie gwiezdnym, zamiast próbować symulować połowę Drogi Mlecznej. Starfield jest bowiem tak napakowany (częściowo bezużyteczną) zawartością, że szwy widzę znacznie częściej niż w przypadku Fallouta 4 i Skyrima. Mogę o tym zapomnieć podczas kampanii fabularnej i udanych zadań frakcji, zwłaszcza gdy ląduję w większej osadzie (Neon, wow!) i wykonuję tam wszystkie rodzaje zadań dla różnych frakcji bez konieczności ciągłego przeskakiwania między różnymi systemami za pomocą szybkiej podróży. Takiej gry oczekiwałem i naprawdę mi się podoba!

Poczucie progresji jest wyczuwalne, ciągle znajduję nowe bronie, a dzięki plecakom odrzutowym bitwy w wielopiętrowych, rozległych środowiskach stają się zabawnymi, cudownie dynamicznymi pościgami. Reszta jest jednak dość irytująca: statek kosmiczny, bitwy w kosmosie i soporyczny marsz przez puste powierzchnie planet (gdzie są pojazdy?) nieustannie przypominają o górach zmarnowanego potencjału.

Starfield nie okazał się grą, jaką sobie wyobrażałem, biorąc pod uwagę reklamy w okresie poprzedzającym premierę. Jest to gra fabularna Bethesdy, jaką znamy, częściowo z nową warstwą farby, ale za kulisami nadal istnieją stare mocne i słabe strony systemu. Ci, którzy są w stanie to zaakceptować, znajdą tu nowy dom na kilka następnych tygodni. Wszyscy inni fani gier fabularnych są obecnie lepiej obsługiwani przez Baldur’s Gate 3.