opinia: Spock, dyplomacja, stare mundury: Nowa gra Star Trek mogłaby być lekarstwem na frustrację Petera związaną ze sposobem, w jaki traktuje się tę markę.
Co jest fajniejsze, miecz świetlny czy fazer? Mogę raz na zawsze odpowiedzieć na to odwieczne pytanie między fanami Trekkersów i Gwiezdnych Wojen: oczywiście, że miecz świetlny. Ale Star Trek nie powinien być tak fajny jak Gwiezdne Wojny, przynajmniej w moim odczuciu: uniwersum science fiction Gene’a Roddenberry’ego nie jest bajką z happy endem, ale przy całej swojej głupocie zawsze zadawało naprawdę ważne pytania, skupiało się na takich wartościach jak tolerancja, pokój i międzynarodowe porozumienie.
Czego nie rozumieją współczesne adaptacje, takie jak „Star Trek: Discovery”: Za wiązkami traktorowymi i torpedami fotonowymi, za jaszczurami transwarpowymi i katastrofami holodeku zawsze kryła się gdzieś głębsza myśl, wizja lepszej przyszłości, w której dyplomacja jest potężniejsza niż siła oręża. Star Trek to świat, który wykorzystuje to, co nieznane i fantastyczne, by zgłębiać nie tyle tajemnice wszechświata, co najgłębsze zawiłości ludzkiej egzystencji.
Właśnie w tym miejscu pojawia się Star Trek: Resurgence, jedna z najbardziej ekscytujących dla mnie obecnie gier. Ponieważ jej twórcy byli na tyle odważni, że w pierwszym dłuższym filmie z rozgrywki swojego projektu obyło się bez gorącej akcji z użyciem fazera.
Zamiast tego Dramatic Labs na pierwszym planie umieściło dokładnie to, co kocham w Star Treku (poza uszami Ferengi i humorem Rikera): dialogi, dyplomację i dylematy. Jedna postać ze Star Treka reprezentuje wszystkie te trzy cechy jak żadna inna: Panie Spock. Dobrze, że jest też na pokładzie w filmie Resurgence.
Wreszcie znowu Star Trek
Niech się źle nie zrozumiemy: Lubię strzelanki tak samo jak każdy inny gracz, a Elite Force była jedną z moich ulubionych gier z serii Trek. Ale od tamtej pory czekam na grę, która rozwinie to uniwersum, a nie tylko zapewni mi gorącą akcję z fazerami.
Ekscytujące dylematy moralne, codzienne życie na statku kosmicznym, odkrywanie obcych światów – od tak dawna nie było nic porywającego. Jeśli chodzi o fajne gry Star Trek, to muszę się cofnąć w czasie prawie tak daleko, jak Kirk i jego załoga w „Star Trek 4”: DS9: The Fallen, Armada, Bridge Commander – miło było z Wami!
Więc teraz, w nowym siedmiominutowym filmie ze Star Trek: Resurgence, zadziwiająco dobry Leonard Nimoy wcielający się w ambasadora Spocka nakreśla konflikt stanowiący sedno fabuły. I pokazuje, że Star Trek nie zawsze musi polegać na ratowaniu wszechświata!
Dwie obce rasy walczą o dilithium (ropę naftową ze Star Treka), a sama Federacja jest coraz bardziej zainteresowana rozwiązaniem sporu, ponieważ jej statki również potrzebują dilithium. Jako pierwszy oficer Jara Rydek mam za zadanie zapewnić pokój i niezakłócony przepływ towarów. Spi… Dilithium musi płynąć!
Gameplay Star Trek: Resurgence mocno przypomina gry Telltale, takie jak The Walking Dead. Nic dziwnego, w końcu deweloperzy pracowali kiedyś w Telltale, jeszcze przed bankructwem. Jako że jestem przyzwyczajony do serialu telewizyjnego, uważam, że format długich scenek przerywnikowych i dialogów wielokrotnego wyboru doskonale nadaje się do gry o Treku. Sposób, w jaki dramatyczne ruchy kamery w filmie przedstawiają scenę zwykłego spotkania w ekscytujący sposób, przypomina mi wspaniałe momenty z „Następnego pokolenia” i „Voyagera”.
W końcu właśnie tego życzyłem sobie od 20 lat: więcej historii z tego samego uniwersum. I to jest coś, co obecna seria Star Trek, mimo obietnic, że będzie inaczej, zapewnia w sposób niewystarczający.
Wszystko takie samo
Od charakterystycznego szumu tła statku kosmicznego, przez wygląd mundurów, po wygląd ekranów: Resurgence zapewnia mi tak bardzo wytęskniony bonus nostalgii, którego coraz bardziej brakuje mi podczas oglądania „Discovery” i „Picarda”.
Gra opiera się na okresie, w którym powstały filmy nowej generacji, ignoruje remake J.J. Abramsa i zapewnia kontynuację znanej serii, której zawsze pragnąłem. Nie jest to już zwykłe powtarzanie znanych treści, ale próba wyciśnięcia czegoś nowego z szablonu. Jeśli to się uda, „Resurgence” może być dla mnie spełnieniem małych marzeń. Powiedzcie sami, czy te zrzuty ekranu nie są dla was krzykiem Star Treka?
Zgodnie z pierwszymi wrażeniami, Star Trek: Powrót nie zawiera nieprawdopodobnych interfejsów hologramowych, „leniwie piszących” osobistych transporterów ani niewypowiedzianie głupiego napędu przetrwalnikowego.
Zamiast tego gra opiera się na sprawdzonej logice z dawnych lat: Warp, osłony, symbionty Trillów i, dla mojego dobra, wszechmocne super istoty Q. Z pozoru nie wyrzuca za burtę ostatnich resztek logiki science fiction, jak nowsze seriale streamingowe, i wydaje się być stworzony dla starych fanów, takich jak ja, którzy zmagają się z nowym kierunkiem rozwoju uniwersum.
Tam (tzn. w „Discovery” i in.) od dawna nie ma miejsca na małe historie. Wszystko zawsze musi się sprowadzać do gigantycznego zagrożenia, a poza kilkoma głównymi postaciami załoga statku kosmicznego pozostaje nieuchwytna i bezosobowa. Mam nadzieję, że Star Trek: Powrót nie wpadnie w tę samą pułapkę.
Fascynujące! Ale…
Nie wiadomo oczywiście, czy Star Trek: Resurgence będzie rzeczywiście tak wspaniałą grą na licencji, na jaką się obecnie zapowiada. Teoretycznie może też wyjść taki bałagan, jak zatytułowana po prostu kooperacyjna gra Star Trek co-op crime z 2013 roku. W tamtym czasie grałem w tę grę, byłem tak zdesperowany i wygłodniały nowych gier o Treku, że nie mogłem się doczekać. Miły i głupi.
Ale Resurgence już w gotowej wersji robi o wiele lepsze wrażenie niż ówczesny Star Trek – a twórcy omijają też główną wadę gier Telltale. Ponieważ gra Star Trek: Resurgence zostanie wydana w całości, nie jest oparta na strukturze epizodycznej. Zamiast czekać miesiącami na kolejny fragment historii, mogę rozegrać całość za jednym zamachem.
Premiera planowana jest na 2022 rok. Do tego czasu będę oglądał „Picarda”. W 2. sezonie serial znów jest bardziej „Następnym pokoleniem” niż „Discovery” i tylko od czasu do czasu sprawia mi fizyczny ból podczas oglądania ze względu na dziwaczne zwroty akcji. To chyba postęp, na którym może się oprzeć Resurgence.