Test: Mount & Blade 2 wreszcie ukończony – czy 10 lat oczekiwania na średniowieczną grę fabularną było tego warte?

0
361

Takiego średniowiecznego sandboxa nie znajdziesz nigdzie indziej: test wydania ujawnia, kto dobrze się bawi przy Mount & Blade 2. A kto raczej nie będzie.

Jeśli kupisz Mount &; Blade 2: Bannerlord w ciemno, będziesz zdumiony: w jednym pliku do pobrania znajdują się trzy gry! Piękno polega na tym, że im więcej grasz w Bannerlord, im więcej czasu w to wkładasz i im bardziej zagłębiasz się w jego średniowieczną fantazję, tym większą będziesz miał frajdę z gry.

Because Mount Blade 2 oferuje ci wiele wolności dzięki swojemu ogromnemu sandboksowemu światu – ale musisz też być przygotowany na wykorzystanie dokładnie tych wolności. Jeśli natomiast jesteś uwarunkowany na uparte podążanie za fabułą, chcesz odhaczać questy poboczne i przeżywać ekscytujące prefabrykowane historie zamiast pisać własne, to mieszanka gry fabularnej i strategii może nie być dla Ciebie.

W recenzji wersji premierowej 1.0 Mount &; Blade 2: Bannerlords możecie przeczytać wszystko o mocnych i słabych stronach gry, w którą deweloper Taleworlds Entertainment włożył dziesięć lat pracy (z czego dwa w Early Access).Bo ten mamuci projekt został w końcu ukończony i jest nieporównywalny.Dla malutkiego wrażenia polecam ten krótki filmik z rozgrywki z wersji testowej:

The adventure starts small

Kampania dla jednego gracza Mount &; Blade 2 wypuszcza cię na wolność po opcjonalnym samouczku: masz surowe zadanie zebrania starożytnego sztandaru i tym samym albo zjednoczenia rozbitego imperium, albo zapoczątkowania nowego królestwa, w przeciwnym razie wszystkie ścieżki są dla ciebie otwarte.

Setting jest mocno nastawiony na środkowoeuropejskie średniowiecze, są grube zamki, opancerzeni rycerze, dzikie hordy jeźdźców na południu i wschodzie, noszący futra topornicy na północy – wszystko znajome i zupełnie pozbawione elementów fantasy. Twój bohater, stworzony na początku, może zatrudniać żołnierzy i towarzyszy NPC.

Rozmiar partii rośnie wraz z paskiem punktów doświadczenia, ale twoja partia jest zawsze pokazywana na mapie świata jako pojedynczy koń z liczbą obok wskazującą siłę oddziału – podobnie jak wszyscy inni kupcy, armie, żołnierze fortuny i bandyci poruszający się po mapie w tym samym czasie co ty w czasie rzeczywistym (istnieje funkcja pauzy i przyspieszenia).

Możesz teraz:

  • Handluj towarami, których ceny zmieniają się dynamicznie i zależą od regionu, ładując rzeczy do ekwipunku samodzielnie lub organizując karawany i kupując warsztaty. To jeden ze sposobów na wzbogacenie się.
  • Forge equipment(nawet z niekończącym się zapasem zleceń NPC na crafting, jeśli chcesz). Jest to również bardzo łatwy sposób na zarobienie dużych pieniędzy, graniczący w pewnym stopniu z exploitem.
  • Randomly generated ordersfor civilians and nobility to complete, which are quickly repeated but increase your reputation.
  • Walcz na arenie jako gladiatori zdobądź złoty nos.
  • Polowanie na bandytów, które również przynosi pieniądze i prestiż.
  • Dołącz do lorda lub królestwa, na przykład jako najemnik, gdzie po uzyskaniu odpowiedniej reputacji pojawią się nowe opcje.
  • Żenić się, mieć dzieci, iść do więzienia, umrzeć …ale o tym więcej później.

Tak, w Mount & Blade 2 od początku jest sporo do zrobienia, a aliści historia z domieszką angielskiego voice-overa (rzadkość w grze) nie należy do najciekawszych opcji. Na początku to właśnie ulepszanie własnych oddziałów jest najbardziej motywujące, ponieważ każdy typ żołnierza posiada drzewko ulepszeń; z wystarczającą ilością doświadczenia, zieloni rekruci w końcu stają się niezłomnymi elitarnymi włócznikami.

W tym samym czasie twoja męska lub żeńska postać również zdobywa doświadczenie; podobnie jak w przypadku The Elder Scrolls, atrybuty zwiększasz wykonując związane z nimi czynności, takie jak pilne strzelanie z łuku czy rozpylanie swojego uroku w dialogach. To udany system, który teraz działa niezawodnie, w przeciwieństwie do tego z Early Access.

Ponadto wyposażasz bohatera i towarzyszy (którzy są całkowicie wymienni mimo swoich historii w tle) w zdobyte, samodzielnie wykonane lub zakupione przedmioty, takie jak duża liczba broni, zbroi i uzdy (dla konia, nie dla towarzyszy!). Przedmioty możesz zobaczyć bezpośrednio na ciele swojej postaci, nawet na mapie świata.

Sterowanie jest w dużej mierze udane, a system walki można dostosować do własnych umiejętności dzięki opcjonalnej funkcji włączania wrogów i innym uproszczeniom. Choć symulacja różnych kierunków ciosów i bloków jest w zasadzie fascynująca, to fakt, że nawet idealnie wyważone ciosy czasem chybiają, bo sojusznicy stają na drodze tarczą, lancą lub swoim ciałem, jest co najmniej irytujący.

Wtedy wszystko staje się bardzo duże bardzo szybko

Po około dziesięciu levelach będziesz miał armię składającą się z dobrych 100 ludzi i będziesz mógł wreszcie zagrać na wielkiej scenie politycznej. Do tego czasu zapewne stoczysz już kilka mniejszych bitew – dzięki niezależnemu AI możesz je wyliczać na mapie, jak również zlecać ich przebieg niemal automatycznie na osobno wczytywanych polach bitew.

Jeśli jednak podkręcisz poziom trudności, który można szczegółowo regulować przed rozpoczęciem gry i w trakcie meczu, będziesz wolał samemu wziąć udział, bo bitwy oferują całkiem spore wyzwanie (taktyczne).

(Oprócz niezliczonych broni dystansowych i do walki wręcz masz do dyspozycji także kopniaki i młoty na tarcze, dzięki którym możesz posłać wrogów w pył, jak tutaj na arenie)
(Oprócz niezliczonych broni dystansowych i do walki wręcz masz do dyspozycji także kopniaki i młoty na tarcze, dzięki którym możesz posłać wrogów w pył, jak tutaj na arenie)

Mount &; Blade 2: Co oferuje tryb multiplayer?
W fazie Early Access tryb multiplayer był niemal wymarły, ale teraz można prowadzić prywatne serwery i garstka stowarzyszeń graczy korzysta z tej opcji. Są m.in. serwery RPG z teoretycznie nawet 1000 graczy oraz takie, w których można doświadczyć stałych trybów (również grywalnych poprzez matchmaking):

  • WCaptainkażdy gracz kontroluje niewielki zespół żołnierzy AI. Dwie drużyny walczą do momentu, aż wszyscy przeciwnicy zostaną pokonani lub ich morale spadnie do zera. Liczba graczy: 6 vs 6.
  • Skirmishto mniej więcej Counter-Strike z Mount &; Blade. Tutaj jesteś na drodze bez wsparcia AI, ale możesz odblokować lepsze klasy bohaterów i kupić respawny za zarobione złoto. Liczba graczy: 6 vs 6.
    W
  • Victories napastnicy i obrońcy walczą o kontrolę nad zamkiem. W ciągu 30 minut oblegający muszą zdobyć twierdzę. Liczba graczy: 60 vs 60. Wprowadzono złoto jako zasób na aktualizację: Atakujący otrzymują cenny metal za niszczenie ścian i drzwi, obrońcy za niszczenie silników oblężniczych. Dodatkowo na koniec dzielona jest sprawiedliwie premia między wszystkich graczy, w zależności od tego, jak bardzo pomogli drużynie.
  • Team Deathmatch to zwykłe PvP z dwoma grupami, także tutaj maksymalnie 120 graczy wali się nawzajem po głowach.

Bitwy tymczasem toczą się na mapach zorientowanych na warunki środowiskowe na dużej mapie świata, miejsca do manewrowania jest dużo (czasem nawet za dużo, bo SI potrafi się dobrze ukryć), a klimat jest najwyższej klasy: zjeżdżanie wrogich łuczników na czele oddziału kawalerii nieuchronnie wywołuje u gracza maniakalny śmiech.

A kiedy pod koniec oblężenia (z uwzględnieniem mechaniki głodu) następuje w końcu szturm i żołnierze są ciasno upakowani w wyłomie muru, tylko po to, by zostać wyrżniętym przez obrońców z przodu, nieuchronnie myślisz sobie, że życie w średniowieczu nie było być może tak romantyczne, jak lubimy to sobie dzisiaj wyobrażać.
Jak wiele rzeczy w Mount Blade 2, sytuacje w walce stają się na dłuższą metę powtarzalne. Przybiera to absurdalne rozmiary np. w początkowym oczyszczaniu obozów bandytów, gdzie w końcu trzeba przestawić SI na autopilota i pojawiać się ze swoim bohaterem tylko na jeden pojedynek z przywódcą gangu. Jest to również o wiele bardziej efektywne niż samodzielne interweniowanie w bitwie, ponieważ Twoi żołnierze AI i tak zawsze są szybsi na piechotę od Ciebie. W Mount Blade 2 tak bardzo brakuje przycisku sprintu!

Ale wracając do trzech gier, które są w Bannerlord. Druga rozwija się w połowie gry: bierzesz lenno od jednego z królów SI, rozbudowujesz swój klan i w końcu zakładasz królestwo. Tutaj na pierwszy plan wysuwają się bardziej zadania administracyjne, teraz delegujesz zlecenia kolesiom AI, zamiast tego zajmujesz się edukacją swoich dzieci, katujesz przeciwników i podejmujesz strategiczne decyzje.

W swoistej mini-konstytucji, dyktujesz jak funkcjonuje twoje królestwo poprzez edykty i musisz używać swoich wpływów, aby obalić wewnętrznych rywali. Przejmujesz także kontrolę nad miastami i bronisz ich przed najeźdźcami (np. wzmacniając garnizon żołnierzami).

Większość z tych zadań odbywa się w menażkach, ale możesz też podróżować jako król na koniu i musisz przemieszczać się z jednego końca ogromnego świata gry na drugi, co czasem nieprzyjemnie przeciąga rozgrywkę. Teoretycznie można przejąć każde z kilkudziesięciu miast i twierdz i stworzyć światowe imperium. Możesz też wymyślić coś zupełnie innego. I tu właśnie pojawia się trzecia „gra w grze”.

Infinite Possibilities

Już pierwszaMount & Bladei jej spin-offWarbandbyły wykorzystywane przez graczy do znacznie więcej niż tylko zwykłej kampanii. Taleworlds Entertainment potwierdza to za pomocą trybu Sandbox.

Brak tu papierowo cienkiego backstory wokół starożytnego smoczego sztandaru, zamiast tego zaczynasz nową grę ze świeżą postacią, która w przeciwieństwie do głównego trybu może być też już starym wojownikiem. Chodzi o to, by gracz miał jak największą swobodę w kształtowaniu swojej przygody:

  • Chcesz zagrać żonę kowala, która kiedyś była żołnierzem, ale teraz szuka wielkiej miłości?
  • Uczyniłeś swoją misję, by zabić każdego króla ośmiu królestw AI?
  • Chcesz zobaczyć, co się z tobą stanie, gdy sam trafisz do lochu?
(Nieliczne dialogi fabularne są osadzone w muzyce, ale wywołują podobne wzruszenie ramionami jak autogenerowany bełkot w reszcie gry)
(Nieliczne dialogi fabularne są osadzone w muzyce, ale wywołują podobne wzruszenie ramionami jak autogenerowany bełkot w reszcie gry)

    Wszystko to i wiele więcej możesz wypróbować w Mount &; Blade. Świat służy jako sztaluga, na której tworzysz swój osobisty obraz, jako kronika, w której piszesz swoją własną historię. Będziesz wspierany przez twórców, ponieważ gra oferuje pełne wsparcie dla modów.

    (W Warsztacie Steam)lubon (Nexusmods)można znaleźć liczne fanowskie rozszerzenia, które częściowo dodają praktyczne nowości, częściowo optymalizują balans. Pojawiają się też już pierwsze totalne konwersje, które wprowadzają fundamentalne zmiany w mapie świata, frakcjach, jednostkach czy broniach.

    Czas po premierze pokaże, czy Mount & Blade 2 ma taką samą siłę przebicia jak jego poprzednicy. Pozycja wyjściowa jest dobra, bo deweloperzy znacznie poprawili fundamenty techniczne: Po tym jak wydanie Early Access na początku 2020 roku wciąż cierpiało na problemy z wydajnością, Bannerlord działa teraz płynnie nawet w ogromnych bitwach, nawet na sprzęcie ze średniej półki. Dodatkowo w teście nie pojawiły się już żadne błędy, jedynie drobne glitche graficzne – i to tylko sporadycznie. Już dla samego tego warto było czekać.

    Editor”s verdict

    To wręcz przerażające, jak łatwo znalazłem się z powrotem w Mount & Blade 2 po dwuletniej przerwie. Dla testu właściwie chciałem zagrać w nią jeszcze raz tylko krótko, ale potem poświęciłem kilka wieczorów na budowanie postaci, armii i królestwa. Uwaga dla wszystkich fanów średniowiecza: ta gra to czarna dziura, która zżera wasz czas! Jest to tak niesamowicie motywujące, że mogę tworzyć własną drogę w ogromnym piaskownicowym świecie, ulepszać swoje oddziały do elitarnych wojowników i obserwować, jak mój awatar staje się coraz silniejszy dzięki moim działaniom – dokładnie w tych dyscyplinach, które ja również uprawiam.

    Po 10-20 godzinach dodaje się nowy poziom z administracją królestwa. Szczerze: Na dłuższą metę Mount & Blade 2 traci tu dla mnie na atrakcyjności, bo targowanie się o prowincje nie jest w moich oczach tak ekscytujące jak początek i środek życia przygodowego. Ale i tak mogę przyznać, jak wiele jest tu gry: zanim pomalowałem całą mapę w swoje kolory, minęło grubo ponad 100 godzin, a moja początkowo młoda bohaterka już dawno przekazała swoje zadanie potomkom.

    Mógłbym tak szaleć na temat Bannerlorda bez końca, ale też w pełni należę do grupy docelowej. Jeśli spodziewacie się, że urzeknie Was historia, która się z nią wiąże, to trafiliście w złe miejsce. A irytacje takie jak zawsze te same, nigdy nie zmieniające się reakcje wymiennych NPC-ów sprawiają, że nawet ja zostaję wyrwany ze średniowiecznej atmosfery, przez co duża część czasu gry spędzana jest na powtarzaniu w kółko tych samych czynności. Jedyne co pomaga to wycieczka do piaskownicy, by zrzucić wszystkie kajdany i z dużą dozą wyobraźni zagrać własną postacią – prawie żadna inna gra nie oferuje takiej wolności – bez modów.