Test: Tunika popełnia niewiele błędów, ale kosztują ją one świetną ocenę

0
251

Tunic to gra z lisem, który chodził do szkoły na Dark Souls. To, co wydaje się świetnym insider tipem, nie jest jednak dla każdego

Więc – jako że rok 2022 zbliża się ku końcowi, chcemy po raz kolejny poświęcić niektórym specjalnym grom ich zasłużoną uwagę, która mogła się nieco zagubić pomiędzy dużymi premierami. A kogo nie można pominąć? Tak jest, urokliwa Soulsopodobna przygodówka Tunic.

Pierwotnie wydany w marcu 2022 roku, Tunic zdążył już sprawić, że wielu fanów i wiele magazynów zabłysło, z prawie 6 tysiącami pozytywnych (Steam reviews), wieloma szczęśliwymi graczami Xbox Game Pass i Steffi bardzo entuzjastycznie nastawioną do dema. Co, metascore na poziomie 85? W takim razie naprawdę najwyższy czas na test! Najpierw jednak pokażemy Wam kilka gameplayów z tej zwodniczo milutkiej gry, która szybko staje się twarda jak paznokcie:

Tunic może wyglądać tak słodko jak The Legend of Zelda: Link”s Awakening, ale ma we krwi Dark Souls. Przejmujesz kontrolę nad małym lisim wojownikiem, który musi uratować mistyczny świat. Przypuszczalnie – bo podobnie jak jej pierwowzór, Tunic daje bardzo niewiele, jeśli w ogóle, odpowiedzi na to, co, dlaczego i gdzie. Fabuła pozostaje interpretacją, natomiast rozgrywka to fascynacja eksploracją, walką i zagadkami.

Świetny insider tip dla każdego? Nie, niekoniecznie, co pokażemy w naszym teście.

Bądź znowu dzieckiem i odkrywaj świat

Once upon a time there was a little fox who woke up on a coast … Baśniowy, Tunic od razu nas wciąga – swoim izometrycznym, niskopoligonowym światem, uroczymi modelami i muzyką, która wprowadza nas w istny trans mówiący: „Just relax now, I”m a feel-good game”.

Wizualnie całość bardzo przypomina nasze gry przygodowe z dzieciństwa, przez co wpadamy w nostalgię, mimo że gra jest świeżo wykluta. Mamy pytania za pytaniami. Kim jesteśmy? Gdzie jesteśmy? Co musimy zrobić?

(W Tunic grasz małym liskiem w pięknym i mistycznym świecie o niskiej poligonowości)
(W Tunic grasz małym liskiem w pięknym i mistycznym świecie o niskiej poligonowości)

Tunic nie odpowiada na to, a jak już odpowiada, to tylko w enigmatycznych glifach i scenach z niemymi bohaterami. Jest i pozostaje tajemnicą, a jej rozszyfrowanie należy do nas. Jedyną naszą pomocą jest piękna instrukcja gry, której poszczególne strony musimy jednak najpierw wspólnie odnaleźć. I są to również kryptyki. Trzeba umieć się w to zaangażować.

Nasz plac zabaw to sprytnie zazębiający się świat, który zaprasza nas do odkrywania i poznawania na nowo dzięki kilku poziomom, bocznym ścieżkom, tajnym ścieżkom i skrótom. Szczególnie ci, którzy przeszukują teren, który pozostaje ukryty przed kamerą, są często nagradzani ukrytymi skarbami.

Dodatkowo każdy nowy przedmiot otwiera przed nami nowe ścieżki: mieczem możemy ścinać małe drzewka, lampą wchodzić w ciemne miejsca, a bombami wysadzać tajne korytarze. Otwieranie bram, rozkładanie mostów, opuszczanie lin, prześlizgiwanie się przez szczelinę i nagłe pojawianie się na nowo w dobrze znanych miejscach – świat gry Tunic pieści Cię za każdym lisim krokiem.

(Fabuła pozostaje przez cały czas bardzo kryptyczna: kogo trzeba uwolnić z jakiego więzienia?)
(Fabuła pozostaje przez cały czas bardzo kryptyczna: kogo trzeba uwolnić z jakiego więzienia?)

Trudne walki czają się za fasadą

So – koniec zabawy! Bo Tunic potrafi też mocno uderzyć ręką, którą pieści. Początek może być jeszcze nieco nużący (bijemy Dropsa kijem) i dawać poczucie, że gra może być mimo wszystko zbyt nudnie łatwa. Ale potem poziom trudności znacznie wzrasta i żyje na wzór Dark Souls.

W walce polegasz na uderzeniach i unikach, a najważniejszą rzeczą jest nauczenie się na pamięć manewrów bojowych przeciwnika. W przeciwieństwie do uniku, zadawanie ciosów nie zużywa staminy, ale ciągłe zadawanie ciosów sprawia, że stamina się nie regeneruje. Jeśli więc nie dasz odpocząć swojemu spiżowemu lisowi, nie oderwiesz się od ziemi i będziesz przyjmował trafienia.

(Może wyglądać uroczo, ale ma we krwi sporo z Dark Souls: aby pokonać licznych wrogów, trzeba walczyć taktycznie i uczyć się manewrów na pamięć)
(Może wyglądać uroczo, ale ma we krwi sporo z Dark Souls: aby pokonać licznych wrogów, trzeba walczyć taktycznie i uczyć się manewrów na pamięć)

Wrogowie upuszczają klejnoty. Jeśli twój lis sam kopie wiadro, musi zostawić większość swoich zebranych skarbów z sylwetką ducha. Szkoda, bo za klejnoty można kupić przedmioty u zaufanego handlarza kościanych duchów.

W kapliczkach można oszczędzać i odpoczywać, ale – wiadomo – każda wizyta znów napełnia świat wrogami. Ponieważ sterowanie na klawiaturze jest bardzo toporne, od początku zalecamy korzystanie z kontrolera.

Poziom trudności: take it or leave it!

Choć walki – zwłaszcza te z bossami – są często wymagające i zabawne pomimo wielu zgonów, są też pewne bitwy i sytuacje, które mogą być bardzo frustrujące ze względu na pewne glitche projektowe.

(Czasem walki fantastycznie wykonują swoje zadanie, czasem kończą się frustracją, bo zbyt wielu wrogów pojawia się na zbyt małej przestrzeni)
(Czasem walki fantastycznie wykonują swoje zadanie, czasem kończą się frustracją, bo zbyt wielu wrogów pojawia się na zbyt małej przestrzeni)

Czy to dlatego, że co jakiś czas celownik woli skupić się na odległych wrogach, a nie szalejących tuż przed nami. Bądź dlatego, że wchodzimy na teren, który jest zdecydowanie za wąski dla trzech kłapiących krokodyli i trzech dronów strzelających z dystansu. Czy też dlatego, że (w rzadkich przypadkach) kończymy z rolką uniku w nieskończonej nicości pod mapą lub jesteśmy przyszpileni na śmierć przez wielkoskalowe ataki bossa wroga w rogu.

To właśnie tutaj kryptyczna natura Tunic nabiera wyjątkowo gorzkiego posmaku: jeśli nie odkryłeś przypadkowo na stronie podręcznika X, że klejnoty i nieoznaczone przedmioty można wymienić na ulepszenia w kapliczce, naciskając przycisk, który nie jest automatycznie wyświetlany, będziesz grał na underlevelu przez długi czas, nie wiedząc o tym.

Punkty zapisu są dobrze i sprawiedliwie rozmieszczone, ale to niekoniecznie rekompensuje pojawiającą się czasem frustrację. Menu ma na celu zapewnienie doskonałej rozgrywki dla każdego dzięki indywidualnym ustawieniom trudności. Ale podczas gdy te opcje oferują wielkie wyzwania dla hardcorowych graczy, każdy inny może czuć się nieco oszukany ze względu na game-breaking opcje jak invulnerability & Ale.

Idealny balans nie jest szybko znaleziony, zwłaszcza że ustawienia nie mają wpływu na bugi i nieodpowiednie miejsca walki. Z zewnątrz Tunic wydaje się być idealną grą startową dla nowicjuszy w świecie Souls, ale w trakcie kampanii jest skierowana bardziej do die-hardów i osób odpornych na frustrację, podczas gdy wszyscy inni gracze muszą przeżyć.

(Badaj uważnie światy i używaj teleskopów, aby uzyskać przegląd struktur.)
(Badaj uważnie światy i używaj teleskopów, aby uzyskać przegląd struktur.)

And beyond?

Ale chociaż kryptyczny świat i fabuła wykonują świetną robotę, dodając transowego nastroju, to również – bez satysfakcjonującego rozwiązania – marnują spory potencjał, by zaczepić nas do Tunic i wessać jeszcze głębiej. To, że gra jest tak tajemnicza, można też odebrać jako wymówkę twórców, by nie musieli wymyślać dużego i ciekawego tła fabularnego.

Tunic pozostaje więc tylko rozrywkowym placem zabaw z ładnym tłem i odrobiną lore. Cała presja oczekiwań co do rozrywki gracza spoczywa więc wyłącznie na rozgrywce, która mimo fajnych pomysłów nie jest w stanie całkowicie jej spełnić przez okres 12-15 godzin.

(Każdy obszar ma swoje własne cechy szczególne. W katakumbach musisz polegać całkowicie na kręgu światła ze swojej lampy, aby uniknąć wdepnięcia w niebezpieczne pułapki).
(Każdy obszar ma swoje własne cechy szczególne. W katakumbach musisz polegać całkowicie na kręgu światła ze swojej lampy, aby uniknąć wdepnięcia w niebezpieczne pułapki).

Ostatnia tercja gry w szczególności okazuje się dość monotonna, a jej kulminacją jest najbardziej frustrująca finałowa walka z bossem, jaką widzieliśmy od dłuższego czasu. Tunic nosi dumnie na piersi swoich idoli, ale nie zbliża się do żadnego z nich – to zbyt mało The Legend of Zelda: Link”s Awakening (bez jego głębi) i równie mało Dark Souls (bez jego złożoności walki).

Editor”s Verdict

Gry, które z założenia są bardzo dobre, mają ten problem, że każdy drobny błąd w ważnych miejscach może sprawić, że o włos miną się z Olimpem. Świetnie bawiłem się przy Tunic, mimo że gra wzbudziła we mnie zupełnie inne oczekiwania. Wizualizacja i rozgrywka dryfują tu zupełnie obok siebie. O ile Minecraft Dungeons jest dla mnie udaną dziecięcą wersją dla Diablo – bo upraszcza podstawy bez rozwadniania ich – o tyle Tunic mógłby być tym samym dla Dark Souls.

Tunic ma niesamowicie pomysłowy świat i wciągający wygląd, ale ostatecznie sprowadza się do sedna sprawy – balansu w rozgrywce. W najlepszym wypadku mogę zrzucić winę za porażkę na własne błędy. Kiedy jednak pojawiają się błędy i komicznie zaaranżowane sytuacje, mój los nie jest już w moich rękach, ale w rękach kapryśnego systemu. I to zabija zabawę. Karz mnie tylko wtedy, gdy naprawdę na to zasługuję, proszę!

Z szerszym i bardziej kontrolowanym dostępem, Tunic mógł mieć wspaniały unikalny punkt sprzedaży, niecierpliwie oczekiwany Soulslike z Easy-Mode, ale tak jak jest, teraz wydaje się jak małe dziecko Dark Souls, które ma piękne oczy swojej matki Zeldy, ale nie jest jeszcze gotowe do wielkiej walki.