Thymesia w teście: Dark Souls dla ludzi bez czasu

0
489

Thymesia oferuje wiele z tego, co kochamy w grach z serii Souls. Gdyby tylko nie był tak cholernie krótki…

Oprawa fantasy jak z Dark Souls. Agresywny styl walki z Bloodboorne. Umiejętności i wybór broni jak w Sekiro. To, co na początku brzmi jak best-of wszystkich gier od From Software, ma swój własny smaczek. Thymesia jednak niestety nie dostaje wystarczająco dużo czasu na rozwój.

Kilka miesięcy temu udało mi się spędzić kilka godzin z Thymesią i od tamtej pory nie mogę się doczekać tego tytułu. Gdyby jednak moje przyszłe ja powiedziało mi, że już wtedy widziałem jedną trzecią gry, potrząsnąłbym głową z niedowierzaniem. Dokładnie wyjaśnię, dlaczego zwięzłość nie jest przyprawą tutaj w recenzji.

A plague doctor against the plague

W Thymesii wcielamy się w rolę Corvusa, lekarza, który z powodów™ stracił pamięć, a teraz próbuje odzyskać wspomnienia kawałek po kawałku. W ich poszukiwaniu przeczesujemy średniowieczne zamki i wioski, które zostały całkowicie opanowane przez tajemniczą chorobę: Domy są zabarykadowane, ulice puste.

Z wyjątkiem tych zarażonych dżumą, którzy chcą się do nas dobrać. Są to głównie humanoidalni wrogowie, do których później dołączają pięknie groteskowi bossowie.

(Przez małą panią w hubie dostajesz się do wyboru misji i stamtąd możesz podróżować do wszystkich lokacji).
(Przez małą panią w hubie dostajesz się do wyboru misji i stamtąd możesz podróżować do wszystkich lokacji).

Thymesia emanuje pewną melancholijną samotnością, nie inaczej niż wielkie wzory do naśladowania. Ostatecznie jednak świat gry pozostaje tylko fasadą. Nie ma prawie żadnych charakterystycznych miejsc, brakuje też fabuły środowiskowej poza złowrogą sytuacją początkową. Co więcej, cutscenki są nieliczne, a nieliczni NPC logicznie rzecz biorąc angażują się tylko w kryptyczne rozmowy. Co jest rzeczywistością, a co tylko wspomnieniami?

Poszczególne obszary gry nie są ze sobą połączone. Do poszczególnych wspomnień czy poziomów zanurzamy się poprzez niewielki hub world. Te są dość mocno liniowe niż w tytułach z serii Souls, ale przynajmniej pojawiają się też rozgałęzienia i mniejsze tajne ścieżki. Punkty kontrolne są ustawione dość sprawiedliwie, aby nie trzeba było po śmierci ponownie pokonywać zbyt dużego terenu. Ale uważaj: Ponieważ w Thymesii nie ma żadnych znaczących łupów do znalezienia (takich jak nowa zbroja, więcej o broni później), często nie czujesz się szczególnie usatysfakcjonowany, jeśli znajdziesz tylko trochę waluty gry, aby wyrównać poziom ponownie na końcu tajnej ścieżki.

I”ll get that!

Ale poziom wyżej, poziom wyżej. Teraz dopiero wsiądę do tej windy, nawet jeśli z pewnością nie byłaby już czynna!Na ostatnim piętrze wchodzę na arenę, kondensuje się wszechobecny żółtawy smog. Mimo to dostrzegam sylwetkę mężczyzny, który zdaje się niecierpliwie na mnie czekać: spieszy w moją stronę przy delikatnych dźwiękach jakichś skrzypiec. Randka? Tak, nie.

Aby wygrać tę walkę, mam tylko szablę, trochę piór (blokują ataki) i mój pazur plagi. Ale mój wróg nie docenia mojego małego arsenału. Po uniku wykorzystuję krótkie okno możliwości, kanalizuję moc w moim magicznym pazurze i szarżuję w kierunku przeciwnika. Zack, powieliłem jego broń i jej atak.

(Trzy zgadywanki, czyja broń będzie wkrótce moja. Gdy nadejdzie dobry moment, opłaca się użyć swojego plague claw zwłaszcza na bossach)
(Trzy zgadywanki, czyja broń będzie wkrótce moja. Gdy nadejdzie dobry moment, opłaca się użyć swojego plague claw zwłaszcza na bossach)

A oto atrakcja w Thymesii: możesz użyć swojego pazura, aby ukraść broń i jej unikalny atak odpowiedniemu przeciwnikowi. Te tak zwane bronie plagi zadają wtedy dużo obrażeń, ale mogą też leczyć lub na krótko buforować zdolności pasywne. Jednak broń plagi może być na początku użyta tylko raz, a później musi być ponownie skradziona.

To samo w sobie jest świetną zabawą, bo z każdym nowym wrogiem zadajesz sobie przed walką pytanie, jaki specjalny atak możesz mu ukraść. W samej walce skradanie ataków przeciwnika dodaje dreszczyku emocji. Musimy dokładnie wyczuć czas ładowania naszego pazura, aby móc wykraść broń plagi.

Ale to nie wszystko! Bo jeśli szczególnie spodoba ci się któraś z tych plagowych broni, możesz ją na stałe odblokować, gdy tylko odpoczniesz w jednym z punktów kontrolnych, a nawet wzmocnić. Pierwsze poziomy sprawiają, że broń jest tylko silniejsza, ale później zazwyczaj dostajemy drugi wzór ataku. Na przykład, nie mogę już tylko dźgać do przodu moją Plague Halberd, ale w razie potrzeby zamachnąć się nią kilka razy wokół siebie.

Aby ulepszyć broń plagi, potrzebujesz specjalnych kryształów, które możesz zdobyć tylko od wrogów posiadających dokładnie tę broń. Motywuje to do ponownego biegu pewnymi korytarzami, a przy odpowiednich umiejętnościach nigdy nie zamienia się w męcząco długi grind.

Jest jednak jedna mała wada: jeśli wróg złapie cię podczas wykonywania specjalnego ataku bronią plagi, nie otrzymasz informacji zwrotnej o trafieniu. Jeśli nie skupisz się na pasku życia, możesz przegapić własną śmierć. Deweloperzy twierdzą, że to nie jest błąd. Mówimy: głupia decyzja projektowa

Aby ulepszyć broń plagi, potrzebujesz specjalnych kryształów, które możesz zdobyć tylko od wrogów posiadających dokładnie tę broń. Motywuje to do ponownego biegu pewnymi korytarzami, a przy odpowiednich umiejętnościach nigdy nie zamienia się w męcząco długi grind.

Jest jednak jedna mała wada: jeśli wróg złapie cię w czasie wykonywania specjalnego ataku bronią plagi, nie otrzymasz informacji zwrotnej o trafieniu. Jeśli nie skupisz się na pasku życia, możesz przegapić własną śmierć. Deweloperzy twierdzą, że to nie jest błąd. Mówimy: głupia decyzja projektowa.

Demanding, not unfair

Jak pewnie część z was wie już z Sekiro, wrogowie w Thymesii również posiadają więcej niż jeden pasek życia. Jeśli zranimy przeciwnika naszą szablą, pojawia się zielony pasek, który musimy jak najszybciej strącić naszym ciężkim atakiem.

Jeśli tego nie zrobimy, pasek ponownie się zapełni. Zmusza to do agresywnego ataku bez większej przerwy. Nie znajdziesz tu paska wytrzymałości, ale pomiędzy atakami i manewrami unikowymi jest niewielkie opóźnienie.

Opcjonalnie jednak możesz przerwać wrogom, rzucając piórko, by wylądować z silną kontrą. Dalszą głębię zapewniają zdolności, które można ulepszać w punktach kontrolnych. Poza typowymi podejrzanymi, jak zwiększone obrażenia, jest też wiele ciekawych umiejętności. Na przykład, specjalny krok uniku.

W sumie mechanika systemu walki ładnie się zgrywa i sprawia, że niejedna walka wydaje się być przećwiczoną choreografią. Broń plagi i umiejętności zapewniają niezbędną głębię i wprowadzają do gry wystarczającą wariancję.

A (dużo za) krótki czas gry

(Niektórych bossów nie da się pokonać w zwykłym pojedynku. Aby położyć kres Bogu Głupców, musimy zniszczyć plagi na całym poziomie)
(Niektórych bossów nie da się pokonać w zwykłym pojedynku. Aby położyć kres Bogu Głupców, musimy zniszczyć plagi na całym poziomie)

Podczas godzin spędzonych z Thymesią nie zauważyłem znaczących spadków FPS, zawsze działała płynnie. No dobra, tu i ówdzie jakiś wróg się zacina, ale nie warto o tym wspominać. Kolejną rzeczą, o której należy wspomnieć, jest fakt, że granice świata gry nigdy tak naprawdę nie pokrywają się z odpowiadającymi im teksturami, dlatego zawsze przechodzimy dobry krok przed ścianą, zamiast dotykać jej bezpośrednio. To jeszcze bardziej przyczynia się do wrażenia fasadowości; ogólnie wszystko wydaje się nieco niezgrabne. Jakby twórcom w pewnym momencie zabrakło czasu i/lub pieniędzy.

Jest to również zauważalne w czasie gry. Koniec migocze na ekranie wyjątkowo gwałtownie. Po wykonaniu misji głównej, w danym rozdziale otwierają się kolejne misje poboczne z nowymi gałęziami i kilkoma fajnymi walkami z bossami, ale nowe, fajne walki z bossami czy nie: fakt, że są w zasadzie tylko trzy rozdziały i hub world jest smutny.

Jeśli grasz tylko w główne misje, napisy końcowe Thymesia mogą prawdopodobnie migotać na twoim monitorze po trzech do pięciu godzin, w zależności . Wątki poboczne w pewnym stopniu rozszerzają światy, ale też zapewniają co najwyżej kolejne trzy godziny rozgrywki.

(Niestety, sekret tej bramy zostaje ujawniony zdecydowanie zbyt szybko. W końcu koniec Thymnesii to niestety niedaleka przyszłość :)
(Niestety, sekret tej bramy zostaje ujawniony zdecydowanie zbyt szybko. W końcu koniec Thymnesii to niestety niedaleka przyszłość 🙂

Oczywiście, nie oczekuje się od małego studia, jakim jest Overborder, wiecznych podróży, ale niektóre dobre mechaniki gry nie mogą rozwinąć się w krótkim czasie gry. Zanim dojdę do momentu, w którym naprawdę zinternalizowałem system walki, Thymesia jest już dla mnie skończona.

Tryb New Game Plus mógł przynajmniej częściowo rozwiązać ten problem i dać mi możliwość porządnego wypróbowania wszystkich broni związanych z plagą. Wniosek z tego taki, że Thymesia to tak naprawdę tylko połowa gry.

Editor”s verdict

Miałem blast z Thymesia pomimo jego zwięzłości. Po przytłaczająco dużym świecie gry Elden Ring, klasyczna liniowa gra w stylu Souls była właśnie tym, czego potrzebowałem, nawet jeśli najpierw musiałem rozgrzać się do powieściowych ruchów Corvusa. Ale jak tylko zrozumiesz większość mechaniki, agresywny system walki staje się drugą naturą i dosłownie prank przez świat gry. Szczególnie ujęły mnie potężne bronie plagi.

Potężne ataki znacząco różnią się od siebie, dzięki czemu dostarczają również niezbędnej motywacji, by naprawdę chcieć zebrać je wszystkie. Te idealnie zgrane mechaniki gry sprawiają, że tym łatwiej jest mi przymknąć oko na niektóre aspekty. Bo to, do czego wszystko się sprowadza, działa bezbłędnie: wgniatanie wrogom głów szybkimi i potężnymi ruchami.

Największa wada: czas gry, choć w sumie jestem fanem krótkich tytułów. Ale w Thymesii niektóre mechaniki rozwijają swój pełny potencjał dopiero wtedy, gdy gra jest już skończona. Na przykład, prawie nie miałem okazji naprawdę wypróbować wielu broni plagi lub udoskonalić kontrę rzutu piórem. No to może w takim razie w Thymesia 2?