W Pathfinder 2 jestem tak piękna, że moi wrogowie po prostu wybuchają

0
451

W Pathfinder 2 jestem tak piękna, że

Granie w nowe DLC Pathfinder było szalonym doświadczeniem. Prawie wszyscy wrogowie stawali w płomieniach na sam widok mojego oblicza.


Mówią, że piękno jest w oku patrzącego. Jest to szczególnie prawdziwe, gdy dana osoba wywiera wpływ tylko na niektórych ludzi, a wszyscy inni wzruszają ramionami na jej widok. W Pathfinder: Gniew Sprawiedliwych jestem najwyraźniej (również) piękna, ale tylko dla tych, którzy nie mogą mnie znieść.

Ponieważ od czasu zagrania w nowy dodatek DLC Nieunikniony nadmiar większość moich wrogów reaguje w nietypowy sposób na moje przybycie. Po prostu wysadzają się w powietrze lub padają bez życia na ziemię bez żadnej ingerencji z zewnątrz. Śmierć przez piękno. Ponieważ powodem tego dziwnego zachowania jest wysoka wartość Charyzmy mojego legendarnego Trickstera.

To nie ma być kolejny tekst o jakości nowego rozszerzenia. Jeśli tego właśnie szukasz, elegancko odsyłam Cię do mojego artykułu z recenzją Nieuniknionego nadmiaru. W tym tekście chcę po prostu szczegółowo opowiedzieć o jednym z najbardziej absurdalnych doświadczeń w grze w moim życiu i o tym, jak dzięki czystej charyzmie udało mi się powalić na kolana każdego demona, niezależnie od tego, jak potężny był.

Faza 1: Co za dziwna cecha

Inevitable Excess to dziwne DLC. Dziwne DLC w jeszcze dziwniejszym świecie. W końcu już na samym początku pojawia się tu złowrogi, półboski golem, przypominający bardziej T800 niż postać z uniwersum fantasy. Stalowy kolos zaczyna bredzić, mówiąc o anomaliach, integralności, magii i legendarnych mocach. Yada yada yada. Po 180 godzinach gry w Pathfindera takie gadanie nic mi nie daje!

Ja sam jestem już półbogiem z maksymalną rangą legendy i wyciągnąłem już za uszy całkiem sporo innych istot. Po prostu powiedz mi, co mam robić, a ja to zrobię. Bardziej dezorientują mnie sztywne demony na samym początku, które rozpadają się w proch przy byle dotknięciu. W porządku – myślę sobie. To po prostu dziwny równoległy wymiar.

Dlatego dziwi mnie, ale już nie zdumiewa, gdy pierwsze walki z demonami anomalii, z taką mocą zapowiadane z góry, są dość krótkie: Na mojej drodze pojawiło się kilka rażących Babaus, Sukkubów lub Kalavkuse, ale nic nadzwyczajnego. Przynajmniej do czasu, aż wszyscy po kolei zginą nietknięci w głębokiej czerwonej chmurze krwi. Dziwna funkcja DLC – wciąż myślę sobie:

Faza 2: To musi być błąd!

Na razie gram dalej, nie przejmując się niczym. Z każdym kolejnym krokiem świat daje mi do zrozumienia, że coś tu jest nie tak. Pojawiają się postacie niezależne, które już pokonałem. Jeden z nich chce nawet założyć nową osadę w środku zrujnowanego miasta Iz, nawiedzanego przez demony. Co się dzieje? Czy wszyscy tutaj postradali zmysły?!

I tak dalej, i tak dalej. Ogromny wąż-jaszczurka leci w moją stronę, warcząc: i plum – pękł. Z lewej strony wróg, z prawej jeden, a z przodu nawet trzech. Plopp. Plopp. Plop. Stoję tam nietknięty i czuję się jak John Travolta.

Jednak ostatnio, gdy wielki, zwiastowany smok okrążający również wyparowuje w chmurze krwi, czuję się wyśmiewany. Czy to na pewno nie jest celowe? Tak, coś tu ma sprawiać wrażenie, że wszystko jest nie tak, ale czy wybuchający bossowie naprawdę należą do tego konceptu? Czyż Owlcat nie zapowiadał, że wrogowie w tym DLC będą stanowić nowe wyzwanie nawet dla profesjonalistów? Mój śpiewak bojowy, którego ostrze jest wciąż czyste po półtorej godziny spędzonej w DLC, nic z tego nie czuje.

To może być tylko błąd – to moja kolejna myśl. Mimo że istnieją tacy wrogowie, jak demony Coloxus (te irytujące dmuchawce), z których ani jeden nie wybucha niesprowokowany płomieniami, nadal pozostaje to dziwne.

Nie ma mowy, żeby to było zamierzone. Spojrzenie na dziennik walki ujawnia mi przynajmniej, że każdy przeciwnik sam sobie zadał te obrażenia. Nie wiem jednak, co jest tego przyczyną. Robię więc to, co zrobiłby każdy rozsądny filister: Składam skargę do odpowiedzialnych za to osób.

Faza 3: Ciekawy zbieg okoliczności

Ludzie z Owlcat nie potrafią rozwiązać problemu, ale wiedzą, na czym on polega. Widzisz, mój trickster jest dość charyzmatycznym charmbolc. Diabeł o anielskim języku i głosie jak grzmot. Jeśli chcę kogoś przekonać, to przekonuję go. Może nawet przekonam Golluma, by oddał mi swój mały pierścień.

Powinienem szykować się do walki, ale moi przeciwnicy od dawna są w błocie pośniegowym
Powinienem szykować się do walki, ale moi przeciwnicy od dawna są w błocie pośniegowym

A ja jestem tylko legendarnym tricksterem. Sztukmistrz, który potrafi robić tak cudowne rzeczy, jak przywoływanie bezużytecznego grubego niedźwiedzia lub używanie ryb jako pocisków. Zupełnie zapomniałem o tym, że mój trickster posiada mityczną umiejętność Perswazja na poziomie 3. I w tym momencie cytuję:

Jesteś tak dobry w demoralizowaniu swoich wrogów, że tracą oni chęć do życia. Wrogowie, których rzut ratunkowy na twoją demoralizującą umiejętność nie powiedzie się, muszą spędzić swoją pierwszą turę na wykonaniu zamachu stanu przeciwko sobie

Mogłem to robić jeszcze przed nowym dodatkiem DLC, ale efekt ten występował dość rzadko. Głównie dlatego, że coup de grace tylko w rzadkich przypadkach prowadzi do natychmiastowej śmierci. W Inevitable Excess przeciwnicy są jednak tak silni, że permanentnie oblewają swoje własne testy. To sprawia, że Konstrukcja Przekonania Trickstera jest legendarnym levelem, któremu nie oprą się nawet bossowie. Nie, naprawdę. Położyłem bossa DLC w dwie sekundy. Albo raczej – zrobił to sam.

Faza 4: To jest złe, ale czuje się tak dobrze

Teraz, oczywiście, możesz powiedzieć: Yo, tak naprawdę to jest totalna bzdura i na pewno nie było to zamierzone w ten sposób. Ciekawy błąd, a raczej katastrofalny problem z wyważeniem. Tak na marginesie, ja również tak to odebrałem w teście DLC. Zwłaszcza, że społeczność już wiedziała, że przekonywanie na 3. randze to bardzo mocna strategia. Ale będę z Tobą szczery: Cała ta sytuacja wydała mi się absolutnie wspaniała właśnie ze względu na jej absurdalność.

Tak wygląda prawdziwy bohater, którego nie da się powstrzymać
Tak wygląda prawdziwy bohater, którego nie da się powstrzymać

Szczególnie po tym, jak dowiedziałem się, że to w pewnym sensie moja własna wina. Po prostu wiele rzeczy złożyło się na to, że mój trickster stał się prawdziwym półbogiem. W ten sposób bez zastanowienia przeszedłem przez DLC.

Może to zabrzmi szalenie, ale uwielbiam takie sytuacje w grach fabularnych na PC. I tak, obiektywnie rzecz biorąc, taki efekt jest zły. Ktoś powinien był to zauważyć podczas testów. Ale świadomość, że pracowała tu cała masa indywidualnych mechaników i że stałem się doskonałą bronią bez żadnych złych, ukrytych motywów, napawa mnie po prostu złodziejską radością.

Kolejne nieśmiertelne wspomnienie, które (niezamierzenie) dał mi Pathfinder: Gniew Sprawiedliwych. Za 20 lat nadal będę opowiadał tę historię.

s moi wrogowie po prostu eksplodują