Retro czy nie, niszowy gatunek czy nie: ta deklaracja miłości do kultowej bijatyki w kanapowej kooperacji z pewnością powali was na kolana i już jest jednym z największych hitów roku 2022.
Jeśli spodziewacie się po mnie obiektywnej i trzeźwej recenzji filmu Teenage Mutant Ninja Turtles: Zemsta Szreddera, możecie o tym zapomnieć! Bo to nie oddałoby sprawiedliwości tej grze.
To, w jakim stopniu weźmiesz sobie do serca te bijatyki, zależy w dużej mierze od tego, jak i na czym się wychowałeś. Jeśli znasz żółwie tylko jako urocze zwierzątka i automaty do gry, zwłaszcza z serialu Stranger Things, będziesz się dobrze bawić w Zemście Shreddera!
Jeśli jednak oczy zaczynają ci się świecić na widok takich tytułów jak Double Dragon, Final Fight czy nawet Turtles in Time i wciąż pamiętasz, jak cudownie było siedzieć w salonie przed telewizorem z najlepszymi przyjaciółmi i podawać sobie gamepady, to mało która gra w tym roku przypadnie ci do serca tak bardzo jak Zemsta Shreddera. To jest obietnica.
W recenzji wyjaśniam, dlaczego gra Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge jest tak udanym wyznaniem miłości i dlaczego podnosi ją o ligę wyżej niż podobne Streets of Rage 4.
Spełniło się marzenie dzieciństwa
Aby zrozumieć, dlaczego Zemsta Shreddera wywołuje we mnie takie uczucia, muszę opowiedzieć wam pewną anegdotę z mojego dzieciństwa. W wakacje moja rodzina pływała promem z Danii do Szwecji prawie w każde wakacje pod koniec lat 80. i na początku lat 90.
Ale podczas gdy moi rodzice i rodzeństwo cieszyli się widokiem i morskim powietrzem, ja spędziłem czterogodzinną przeprawę niemal wyłącznie pod pokładem i w tym samym miejscu co roku: w pokoju z automatem do gry! Nie miałem nawet pieniędzy, żeby samemu grać – byłem całkowicie zadowolony z oglądania, jak robią to inni. Oglądanie Let’s Play’ów w stylu lat 80.
Dlaczego? Cóż, wystarczy spojrzeć na moją ulubioną grę z tamtego okresu, Teenage Mutant Ninja Turtles: The Arcade Game, na moim C64 i porównać ją z oryginalną maszyną:
To prowadzi nas do pierwszego punktu, dlaczego Zemsta Shreddera sprawia, że tak bardzo świecą mi się oczy: wygląda dokładnie tak, jak marzyłem o niej jako dziecko – łącznie ze wszystkimi szczegółami, które zostały pominięte z powodów technicznych w tamtym czasie, ale które dodała moja dziecięca wyobraźnia.
Ponieważ oczywiście animacja nie była wtedy tak płynna, poziomy o wiele mniej animowane, a ataki bossów o wiele mniej spektakularne niż te, które Shredder’s Revenge święci teraz. Ten pełen miłości hołd dopełniają niezliczone gagi i aluzje, które sprawiają, że Dimi i ja śmiejemy się na głos, raz po raz przechodząc kampanię.
Nie przepadam za wyglądem retro, ale nawet ja muszę przyznać, że ten szczegółowy, rozpikselowany i animowany styl automatów do gry sprawdza się znacznie lepiej niż kreskówkowy wygląd Streets of Rage 4.
This is how co-op goes, not any other way
Granie w Zemstę Shreddera przypomniało mi również, dlaczego w tamtych czasach zakochałem się w beat ’em upach, mimo że już wcześniej uwielbiałem głównie przeciwstawne gatunki strategii i role-playing: zabawa w kooperacji połączona z najłatwiejszą dostępnością.
Naprawdę mogę włożyć gamepada w dłoń każdego gracza (zapomnijcie o sterowaniu za pomocą klawiatury!) i będą się oni świetnie bawić razem w Zemście Shreddera. Jeden przycisk do ataku, jeden do uniku, jeden do ataków specjalnych – to wszystko, czego potrzeba, by na najłatwiejszym z trzech poziomów trudności wymierzyć niezły cios w policzek i poczuć się przy tym jak potężny ninja.
Sprytna mechanika kooperacji zapewnia dobrą zabawę nawet wtedy, gdy pięciu kolegów ropuch ma zupełnie różne poziomy doświadczenia. Podczas przerw na oddychanie można przybić piątkę partnerom, co daje im punkty życia, a każdy, kto oberwie, może zostać ożywiony w krótkim czasie, wraz z odpowiednimi okrzykami radości i wdzięczności.
W dodatku, Zemsta Shreddera skaluje liczbę przeciwników wraz z liczbą graczy, więc porcji walki jest zawsze więcej niż wystarczająco dużo dla każdego. Moją sekretną atrakcją jest jednak osiągnięcie po ukończeniu poziomu. Ponieważ w centrum uwagi nie znajduje się automatycznie najlepszy wynik, ale także ropucha, która otrzymała najwięcej obrażeń lub najwięcej skoczyła. Całkowicie nieistotne z punktu widzenia gry, ale mimo to, a może właśnie dlatego, gwarantujące dobry humor.
Głębia gry tkwi w szczegółach
Mimo całej tej dostępności: ci, którzy naprawdę chcą się z grą zmierzyć, znajdą w niej więcej niż wystarczającą głębię, by wypolerować swoje zardzewiałe umiejętności gry beat-’em-up na wysoki połysk. Sterowanie siedmioma grywalnymi postaciami jest w zasadzie takie samo, ale w praktyce używane bronie robią dużą różnicę.
Donatello ma największy zasięg ze swoją laską Bo, ale musi uderzać częściej niż Raphael swoimi sztyletami Sai. Skoki i manewry specjalne również różnią się w zależności od wybranej postaci.
Dodatkowy smaczek taktyczny wnoszą poziomy, które są równie zróżnicowane, co interaktywne. Unikaj stad zwierząt, zrzucaj ninja z drapaczy chmur lub rzucaj w nich wózkami sklepowymi.
Jeśli więc chcesz ukończyć wszystkie opcjonalne wyzwania lub skompletować 250 kombosów, by zdobyć odpowiednie osiągnięcie, będziesz miał sporo do ugryzienia. I tak oto Zemsta Shreddera osiąga ten wyczyn, że zarówno początkujący gracze, jak i profesjonaliści mają taką samą frajdę, nawet jeśli walczą razem. Albo raczej, zwłaszcza wtedy!
Kiedy mało czasu na grę jest w sam raz
Czy to na moim C64, czy też w Let’s Play z lat 80-tych, dojście do sekwencji końcowej w historycznych grach o Żółwiach z tamtych czasów zajmowało zaledwie 40 minut. Zemsta Niszczyciela jest znacznie bardziej rozbudowana, ale Dimi i ja potrzebowaliśmy tylko nieco ponad dwie godziny na przejście 16 poziomów.
I może to zabrzmi dziwnie w świetle mojego wyznania miłości, ale nie powinno to być dłuższe. Po pierwsze, koncepcja gry dość szybko się nudzi ze względu na gatunek: bieg z lewej na prawą stronę, pokonanie wrogów, bieg dalej, walka z bossem, rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Tak, w Zemście Shreddera, zgodnie z wzorcem retro, jest też kilka poziomów jazdy lub latania, które pokonuje się za pomocą hoverboardu. Wariancja gry jest jednak ograniczona.
Z drugiej strony, dwie do dwóch i pół godziny to dokładnie tyle, ile potrzeba na przyjemną partię w kooperacji z przyjaciółmi, bez konieczności powtarzania się lub wypełniania czasu gry irytującymi rzeczami. Od początku do końca gry jest mnóstwo zabawy, każdy poziom przynosi nowe pomysły i gagi, a także zaskakuje unikalną i spektakularną walką z bossem.
Jeśli chcesz spędzić więcej czasu w Zemście Shreddera, możesz uruchomić tryb fabularny, który rozszerza 16 poziomów o mapę świata, wyzwania i zadania kolekcjonerskie. Zwłaszcza te ostatnie wydają się jednak dość sztuczne, ponieważ wyzwanie ostatecznie ogranicza się do roztrzaskania wszystkich przedmiotów na kawałki.
Jeszcze ciekawsza jest możliwość grania na odblokowanych poziomach z innymi postaciami i stopniowego podnoszenia ich poziomu, odblokowywania kolejnych punktów zdrowia lub dodatkowych manewrów.
Jednak nawet w trybie fabularnym Zemsta Shreddera nie jest grą, przy której można spędzić cały weekend. To gra, po którą będziesz chciał sięgnąć od czasu do czasu na godzinę lub dwie, gdy najdzie cię ochota na dodatkową dawkę grymasów. Albo gdy przychodzą znajomi, z którymi siedziało się na podłodze w salonie przed telewizorem.
Werbek redaktora
Tak, przeszedłem Elden Ring z zapałem, więc po raz pierwszy mogę porównać jabłka z pomarańczami i powiedzieć, że Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge jest moją osobistą grą roku, wyprzedzając arcydzieło From Software. Ponieważ decydującą miarą mojego osobistego miernika zabawy jest szerokość uśmiechu, jaki dana gra wywołuje na mojej twarzy.
I cóż mogę powiedzieć: Zemsta Niszczyciela nie tylko wyciął maksymalną szerokość od mojego lewego ucha do prawego, ale również uśmiech powraca wielokrotnie, gdy myślę o mojej grze w kooperacji z Dimim. Jakże śmialiśmy się z wielu czułych gagów! Jakże drżeliśmy przy każdej próbie zmartwychwstania! I jak wiwatowaliśmy na widok każdego pokonanego bossa!
Tak, oczywiście, miernik zabawy jest w pewnym stopniu zaburzony przez moją osobistą historię gier i dodatkową dawkę nostalgii. Nadal jednak twierdzę, że Zemsta Shreddera naprawdę przypadnie do gustu każdemu, kto lubi pełne akcji kooperacyjne gry krótkometrażowe. Ponieważ ten beat ’em up nie tylko cytuje uczucia z tamtych czasów, ale uwspółcześnia je tak starannie, że nawet ci, którzy w przeciwieństwie do mnie nie dorastali z tymi grami, mogą je zrozumieć.
Przyjazny dla początkujących, ale zaskakująco głęboki i precyzyjny system walki rozpala od razu, a inteligentna mechanika kooperacji motywuje do grania ze sobą, a nie tylko obok siebie. Wygląd retro może wyglądać staroświecko na zrzutach ekranu, ale w ruchu ma nieodparty urok, nawet dla mnie, choć zazwyczaj nie mam zbyt wiele pożytku z pikselowej grafiki. Nie, Zemsta Szredera nie jest świetną grą. Ale taki, który dokładnie wie, czego chce, i robi to niemal perfekcyjnie i z wielkim sercem.